#cGSVt
Ostatnią noc przed eutanazją spałem z nią w ganku na podłodze głaszcząc ją po głowie i trzymając za łapkę. Jak dziś powiedziałem o tym moim znajomym to zaczęli pukać się po głowie. Że przecież to tylko pies. Nie rozumiem takiej reakcji. Dla mnie pies to członek rodziny i kto miał psa czy ma to wiem o czym mówię...
Czy nadeszły już takie czasy, że nie liczy się współczucie? Czy nadeszły takie czasy, że tylko kasa się liczy? Kilku moich znajomych pytało ile kasy wpakowałem na ratowanie psa. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że około 1000 zł, bo zabiegi leki. Jeden kumpel odpowiedział, że to weekend w górach w dobrym apartamencie... Ręce mi opadły. Dlatego pytam Was drodzy czytający - Czy rzeczywiście dziś nic nie jest ważne tylko pieniądze? Nie wierzę, że większość tak twierdzi, bo ten świat już dawno by zginął.
To nie czasy, to ludzie wokół ciebie. Jest wiele osób, które rozumie miłość do zwierząt, pomóc im i zapewnienie godnego życia i śmierci
Widocznie w takim środowisku się obracasz, w moim otoczeniu zwierzęta są członkami rodziny.
Ja też wszystkie moje zwierzaki traktuje jak członków rodziny i też nie rozumiem. Dla niektórych to tylko zwierzę,dla mnie to najlepszy przyjaciel,tak mam też przyjaciół w postaci ludzkiej. Ostatnio zachorował króliczek córki i to ja musiałam z nią pojechać i uśpić zwierzę. Córka już dorosła,a popadła w dołek na ok 3 tygodnie,mi minęło po kilku dniach.
Trzymaj się cieplutko
Ludzie tego nie rozumieją, dopóki sami nie trafią na psa, który jest ich prawdziwym przyjacielem. Niektórzy są tego nieświadomi przez całe życie. Moja poprzednia suczka odeszła w zasadzie z dnia na dzień w podobnym wieku. Ratowanie jej kosztowało mnie kilka tysięcy złotych. Jednego dnia biegała za piłką a następnego dostała ataku niespodziewanej choroby i nic nie pomogło. Niektórzy znajomi, słysząc o tym, mieli łzy w oczach. Inni traktowali to jak informację o zgubionych kluczach. Trzeba być obojętnym na ludzi, którzy po prostu emocjonalnie nie są w stanie pojąć, jak smutne jest to wydarzenie dla psiego opiekuna.
Pomimo całej rozpaczy, nowy szczeniak był u mnie już następnego dnia. Nie jako zastępstwo, tylko nowa istota do opieki i kochania. Jest tej samej rasy, co poprzednia suczka, ale charakterek i kolor ma inny. Dała mi możliwość zajęcia się czymś innym (chociażby wycieraniem sików i wstawaniem w nocy) niż rozmyślanie na temat śmierci poprzedniczki. Każdemu polecam takie posunięcie po śmierci pupila.
"Pomimo całej rozpaczy, nowy szczeniak był u mnie już następnego dnia."
Tak ❤️
Polecam w pierwszej kolejnosci zmienic znajomych ,bo z tej maki nic juz nie bedzie ,po drugie zadbaj teraz przdewszystkim o siebie ,nastepne tygodnie beda dosc trudne ,polecam przekierowac smutek na cos twórczego mi bardzo to pomogalo juz w przeszlosci w kryzysowych sytuacjach, zycze tobie duzo sily i przedewszystkim spokoju w najblizszym czasie pozdrawiam.
Niedawno też musieliśmy pożegnać Ogoniastą - 15 długich lat razem, prawie całe jej życie....
Pustka w domu, choć czasem słychać wzdychanie, czy stuk pazurów na podłodze. Była tak samo członkiem naszej rodziny...
O pieniądzach włożonych w leczenie, czy specjalną dietę - nie wspominam. Po prostu przyszedł czas, gdy cierpiące zwierzę musi z godnością odejść.
Po prostu masz serce. Jak niewielu ludzi teraz
To są głąby, nie ludzie. Miałem podobnie.. z kotką, gdy zaginęła na przeszło tydzień i przez ten czas chodziłem struty bo poszukiwania nie dawały rezultatów, na pytanie w pracy co się ze mną dzieje, puściły mi hamulce i poryczałem się opowiadając jak jej szukam, pewnie się gdzieś błąka itp. Usłyszałem w odpowiedzi żebym się ogarnął bo kto widział "beczeć za kotem"...
Na szczęście się znalazła ;)
PS. Moja śp. babcia miała takie powiedzenie:
"Jaki kto do zwierząt taki i do ludzi". Myślę że to wyczerpuje temat.
Nie, to twoi znajomi tak uważają. Ja pod koniec życia swojego kota wydawalam ok. 2k/msc na ratowanie go i gdybym nie mieszkała wtedy z rodzicami to bym nie dała rady finansowo. Druga koleżanka wszelkimi sposobami próbuje uratować jednego ze swoich psów, ale to idzie juz w takie kwoty że z pensji kelnerki nie wydala i musiała założyć zrzutkę. Trzeci znajomi też ratowali kota, na szczęście sie udało, ale 4k na leczenie poszły. Kto nie miał zwierzaka i go nie pokochał jak członka rodziny to nigdy nie zrozumie, że walczysz dopóki widzisz nadzieję.
Ja też jak podjęłam decyzję że to już czas na uśpienie kota, to w noc poprzedzającą chciałam przy nim cały czas być, chciałam by do końca wiedział że nie jest sam i ile dla mnie znaczył.
Przykro mi Autorze z powodu twojej straty.
Żadne czasy. Obecnie świadomość opieki i odpowiedzialność za zwierzęta jest duża większa niż 25 czy 50 lat temu.
Nie tak dawno temu, jak pies był chory, to chorował do śmierci. Nierzadko pan zabijał takie zwierzę, by "skrócić jego męki". Leki czy lekarz dla psa? Chyba w snach. Takie realia wciąż panują w niejednej wsi albo nie tylko.
Otoz to, tam gdzie pies jest od pilnowania obejscia, a kot od lapania myszy, tam czesto traktuje sie zwierzeta troche jak narzedzia. Swiadomosc spoleczna wzrosla - to fakt, ale tez obserwujemy odchyly w druga strone, vide "psiecko".