Możliwe, że nauczycielka pamiętała czasy PRL, kiedy to żony dygnitarzy partyjnych podobno latały na zakupy do stolic państw zza naszej zachodniej granicy (i na wszelki wypadek wolała się nie wychylać).
A wcale nie "podobno":
"Żona Edwarda Gierka jeździła do Wiednia na zakupy, co było finansowane ze środków państwowych."
Możliwe, że nauczycielka pamiętała czasy PRL, kiedy to żony dygnitarzy partyjnych podobno latały na zakupy do stolic państw zza naszej zachodniej granicy (i na wszelki wypadek wolała się nie wychylać).
A wcale nie "podobno":
"Żona Edwarda Gierka jeździła do Wiednia na zakupy, co było finansowane ze środków państwowych."