#bV4Nk

Mam 22 lata i od kilku lat żyję w ciele innej dziewczyny.

Zaczęłam mieć problemy zdrowotne, w wyniku których przyjmowałam leki, od których niestety przytyłam kilkadziesiąt kilogramów przez kilka lat. Kiedyś byłam bardzo wygimnastykowana, miałam filigranową figurę, każdy się tym zachwycał. Teraz jestem uwięziona w ciele, którego nie poznaję. Mam bardzo dziewczęcą i delikatną osobowość, plus głos, który zupełnie nie pasuje do wyglądu. Staram się schudnąć, bo leków już nie biorę, jednak obawiam się, że nigdy już nie wrócę do bycia tamtą piękną dziewczyną.

Dla mnie to bardzo anonimowe i jednocześnie bolesne, ponieważ nikt nie zna tego bólu, gdy patrzysz w lustro i nie widzisz siebie, tylko jakąś maszkarę.
Meanness Odpowiedz

Po pierwsze: to osobowość jest najważniejsza, nie opakowanie, w którym się znajduje. Gdy ludzie szukają skarbu, czy obchodzi ich w jakiej jest skrzyni, czy ją niszczą, żeby dostać się do złota? Skoro w środku jest złoto to znaczy, że jest Pani piękna, nieważne w jakieś skrzyni to złoto się znajduje.
Po drugie: jak wspomniała pani Frog, na pewno się Pani uda. Może nie dziś ani jutro. Może za kilka tygodni, miesięcy. Ale na pewno się uda. Tylko jeśli będzie Pani próbować za szybko to zostanie Pani dużo nadprogramowej skóry. I wtedy będzie Pani wyglądać jak ja, czyli ręce jak Furisode... A na pewno już teraz jest Pani dużo piękniejsza niż Pani się wydaje. Ale na pewno wkrótce będzie Pani tak piękna, że nawet Pani to zauważy.
Dziękuję, że Pani żyje. Mam nadzieję, że będzie Pani zawsze zdrowa i szczęśliwa.

Msciwoj82 Odpowiedz

Nie wiem, jakie leki bierzesz, ale ja kiedyś sporo przytyłem po lekach, a jak już przestałem brać, "samo" zeszło: Nie byłem głodny, czasem wystarczyły mi 2 kromki chleba na dzień, i tylko tyle jadłem. Aż moja waga wróciła do normy.

Oczywiście różnie może być, może te leki u Ciebie rozregulowały coś, co potrzebuje dłużej żeby wrócić do normy. Ale młoda jesteś, młody organizm łatwiej sobie z takimi rzeczami radzi.

Frog Odpowiedz

Skoro już nie bierzesz lekarstw, które zmieniały Twój metabolizm i zaburzały uczucie sytości, to masz szansę powrócić do swojego poprzedniego wyglądu, choć będzie to wymagało znacznego wysiłku i samozaparcia, no i nie potrwa kilka tygodni, lecz co najmniej kilkanaście miesięcy. Kontakt z dobrym dietetykiem i odpowiednio stopniowany trening fizyczny (ale też pod okiem kogoś doświadczonego) pozwolą Ci z powrotem ujrzeć w lustrze tę Siebie, za którą tęsknisz.

Istotna sprawa:
"od leków" się nie tyje.
Przyrost masy ciała w wyniku przyjmowania lekarstw jest zwykle efektem pośrednim, związanym z ich wpływem na apetyt, równowagę wodno-elektrolitową czy metabolizm, a nie bezpośrednim działaniem, powodującym tycie "z powietrza".

Poczytaj o deficycie energetycznym - to podstawa procesu systematycznej utraty wagi (bez efektu jojo).
Ale proszę, działaj z rozwagą, najlepiej pod opieką lekarza i dietetyka - odchudzanie typu "dieta 500 kcal" to prosta droga do utraty nie wagi, lecz zdrowia.

"nikt nie zna tego bólu"
Zna.
Mam za sobą podobne przejścia. Obecnie 40 kg mniej niż 'wtedy'.
Życzę Ci wiary w siebie, determinacji w działaniu i mocy.
Przed Tobą całe życie - nie pozwól mu przepłynąć na bezczynnym wpatrywaniu się w lustro, w obraz, na który się nie zgadzasz.
Powodzenia 💕

Meanness

Jest Pani naprawdę wspaniała! W sumie u nas w szpitalu była taka pani, która w czasie chemii nagle dostała właśnie +40kg i teraz się martwię czy Pani też coś takiego się stało. Mi doszło 10kg w jednym szpitalu, a w drugim nagle mi wyskoczyło niedożywienie. Więc w sumie to 10kg zeszło praktycznie w jakieś dwa tygodnie. I teraz mi skóra wisi jak jakaś za duża koszulka. Ale jak tylko zaczęłam studia to 5kg przyszło i zupełnie nie chce sobie pójść, nawet jak pilnuję, żeby nie jeść i próbuję ćwiczyć. Co zrobić, żeby być bardziej jak Pani? Dziękuję, że Pani żyje. Mam nadzieję, że będzie Pani zawsze zdrowa i szczęśliwa.

Frog

@Meanness
U mnie to był cały ciąg zdarzeń.
W dzieciństwie stawy i układ oddechowy (seria antybiotyków - rozwalony układ pokarmowy i prawdopodobnie immunologiczny).
W dorosłość wchodziłam z wagą 50 kg przy 167 cm wzrostu. Potem znowu stawy (mix: sterydy - antydepresanty - niska aktywność fizyczna - zwolniony metabolizm). Przekroczenie setki nastąpiło bardzo szybko.

Fizjoterapeutka zaleciła mi spacery. Tyle, ile dam radę. Zaczynałam od kilkuset metrów, z dziesięcioma przystankami po drodze. Finalnie zaliczałam codziennie 4-5 km. Waga drgnęła już po tygodniu. Wyrzuciłam z diety wszystkie słodycze, napoje słodzone (soki też), tłusto nigdy nie jadłam, więc z tym nie było problemu.

Zrzucanie tych 40 kg trwało ponad dwa lata, ale już nigdy nie wróciłam do swojego ekstremum. Co do nadmiaru skóry - sporo ćwiczyłam, a chudnięcie było powolne, no i nie zjechałam do 50, a tylko do 70, więc pewien bufor podskórny pozostał.

Spacery to dobry sposób na zachowanie sprawności. Jeśli możesz i dasz radę, to nawet krótki spacerek jest zbawienny dla wszystkich funkcji naszego organizmu.
Te 5 kg, o których mówisz - myślę, że same kiedyś znikną.
Trzymaj się dzielnie 🤗

Dodaj anonimowe wyznanie