#bUsIJ
Dzwonię do taty czy może mógłby mnie podwieźć. Trochę marudzi ale się zgadza. Czekam na przystanku-pętli i wyczekuję wysokiego, bordowego auta. Po chwili owe auto nadjeżdża i krąży wokół "wyspy" koło przystanku tak jakby kogoś szukając. Tak więc ja podskakuję wymachując rękami w jego stronę. Może mnie tatuś nie widzi. Auto nadal krąży, ja już wychodzę z siebie i nie wiem jakie znaki mam pokazywać, by w tych ciemnościach mnie dostrzegł. Skaczę, macham siatką, można powiedzieć, że zachowuję się trochę idiotycznie.
Nagle dzwoni do mnie telefon, na ekranie: Tata. Odbieram. "No córcia przepraszam, że się spóźnię, ale stoję w korku, będę za 5 minut".
Przestaję skakać i jak gdyby nigdy nic stoję sobie w ciszy i spokoju na przystanku.
Owo auto nadjeżdża. Jeśli owe, to nadjeżdżają bo to liczba mnoga.
Owo, owe..., pisz że jajowate a nie się łaciną chwalisz.