#bUsIJ

Codziennie jadę do szkoły i z niej wracam autobusem do domu. Tak było też tydzień temu, gdy po szkole miałam jeszcze korepetycje z matematyki i uradowana, że zaraz będę w cieplutkim domu czekałam na autobus. Godzina 17, ciemno jak w środku nocy, wiatr wieje, powoli zamarzam. Kiedy autobus spóźniał się już 30 min sprawdziłam na aplikacji która łączy się w pewien sposób z autobusami i podaje ich opóźnienie. "Cudownie, poczekam jeszcze 40 min!".

Dzwonię do taty czy może mógłby mnie podwieźć. Trochę marudzi ale się zgadza. Czekam na przystanku-pętli i wyczekuję wysokiego, bordowego auta. Po chwili owe auto nadjeżdża i krąży wokół "wyspy" koło przystanku tak jakby kogoś szukając. Tak więc ja podskakuję wymachując rękami w jego stronę. Może mnie tatuś nie widzi. Auto nadal krąży, ja już wychodzę z siebie i nie wiem jakie znaki mam pokazywać, by w tych ciemnościach mnie dostrzegł. Skaczę, macham siatką, można powiedzieć, że zachowuję się trochę idiotycznie.

Nagle dzwoni do mnie telefon, na ekranie: Tata. Odbieram. "No córcia przepraszam, że się spóźnię, ale stoję w korku, będę za 5 minut".
Przestaję skakać i jak gdyby nigdy nic stoję sobie w ciszy i spokoju na przystanku.
Dragomir Odpowiedz

Owo auto nadjeżdża. Jeśli owe, to nadjeżdżają bo to liczba mnoga.

upadlygzyms

Owo, owe..., pisz że jajowate a nie się łaciną chwalisz.

Dodaj anonimowe wyznanie