#b0K5q
1. Ubrania. Dostaliśmy mnóstwo ubrań. Fajnie, nie? Nie. Bo były poniszczone, dziurawe, niczym nie różniły się od tego, co już mieliśmy.
2. Sprzęty. Nie mieliśmy wody i prądu, a jednak co jakiś czas zdarzały się „ekskluzywne” prezenty – drogie lodówki, telewizory itd. Wszystkie te rzeczy były sprzedawane przez ojca, a pieniądze szły na jedzenie, rachunki i czasami na rzeczy, dzięki którym mogliśmy chociaż poudawać zwykłą rodzinę (np. chodziliśmy do kina). I co? Oczywiście było dużo wydzierania się ze strony tych wszystkich pomocników, wolontariuszy czy jak im tam, bo przecież oni się tak napracowali, przecież tyle kasy wydali, a my to bezczelnie sprzedajemy!
3. Telewizja. Po prostu wyobraźcie sobie brudną dziewczynę, która dojrzewa i którą wszyscy traktują jak zwierzątko do oglądania. Nie można było się uśmiechnąć, chyba że uśmiech był przez łzy. Trzeba było być ciągle smutnym, zamyślonym i gadać o strachu.
Teraz ja i brat jesteśmy dorośli. Mamy dobre prace, pomagamy rodzicom i jesteśmy szczęśliwi. I nie mamy problemów z wydawaniem pieniędzy na głupoty. Ale ja mam jeden problem – nie potrafię normalnie spojrzeć na wszelkie zbiórki czy akcje wspierające biedne rodziny. Zawsze robi mi się słabo, gdy o nich słyszę.
Nie doświadczyłam, więc tak naprawdę gówno o tym wiem. Natomiast wątpliwości budzi we mnie opis, że ciuchy były poniszczone i dziurawe.
Nie wiem skąd była ta pomoc, ale organizacje dobroczynne sortują ubrania, wyrzucając brudne i zniszczone. Chyba, że ubrania przesyłali ludzie po emisji programu. Ale też nie chce mi się wierzyć, że wszystkie były zużyte i z dziurami.
Sprzedawanie sprzętów absolutnie rozumiem, jeśli rodziny nie stać na jedzenie i w domu nie ma prądu. Poza tym, gdzie niby trzymać cały ten złom?
Co do telewizji się zgadzam. Tak, tu trzeba grać, jak reżyser każe. Nikt przecież nie chce oglądać szczęśliwych biedaków. Biedak ma być przybity i przerażony. Do tego z tłustymi włosami, w podartych ciuchach i ze śladami łez na brudnej buzi. Bo to dzięki temu widz może poczuć się kimś lepszym, wzruszyć, i wysupłać miedziaka na pomoc.
Trzeba też wziąć pod uwagę że to jednak był kawał czasu temu i trochę inne jednak standardy
Oprocznieba
Nie rozumiem, do czego nawiązujesz.
Jeśli do jakości ciuchów, to dawniej też sortowano wysyłane obrania. I nie sądzę, by ludzie wysyłali same znoszone szmaty. Jasne, tacy "dobroczyńcy" zawsze się znajdą, ale poza nimi jest mnóstwo ludzi, którym zalegają po chacie ubrania założone raptem raz czy dwa. Albo wcale.
Bo się schudło albo przytyło, bo zakup nietrafiony, bo otrzymane w prezencie i nie w naszym guście, bo dziecko wyrosło zanim zdążyło założyć itd. I to takie ciuchy ludzie najczęściej oddają. A nie swoją ulubioną koszulkę, noszoną przez 3 lata, która już się wprawdzie rozpada, ale biedak może jeszcze ponosić.
No chyba, że ktoś ma coś z klepkami nie teges.
Nawiązuję do tego, że w tamtych czasach nie było takiego przepychu jeśli chodzi o ubrania, mało kiedy oddawało się lub wyrzucało rzeczy założone raz, nawet pamiętam jak się chodziło do second handów to rzeczy były mocno podniszczone, nie to co teraz, że praktycznie nowe z metkami rzeczy można dostać od tak. Więc zgodzę się że mogło być tak jak w wyznaniu, jest to prawdopodobne, choć teraz wydaje się niemożliwe. No i słyszałam też gdzieś podobną opinię chyba z domu dziecka właśnie odnośnie podniszczonych produktów, też mniej więcej z tamtego okresu czasu kojarzę.
Oprocznieba
O widzisz. To mamy zupełnie inne wspomnienia.
Sama pół życia ubierałam się w lumpach, i zawsze były tam rzeczy różnej jakości. I nówki sztuki, firmowe w dodatku, i znoszone łachy. Wiadomo, że te najlepsze rzeczy schodziły na pniu, ale nawet 4-5 dni po dostawie można było jeszcze świetne ciuszki znaleźć.
Ale ja mieszkam w Trójmieście, tu lumpów było jak psów, co dwa kroki jakiś. W mniejszych miejscowościach mogło nie być takiego wyboru.
Co do oddawanych ciuchów, to tak, jak napisałam powyżej. Ludzie zawsze mieli w domach rzeczy, których z jakiegoś powodu nie nosili. W dodatku ubrania były 10 razy lepszej jakości niż teraz. Dobra bawełna, porządne nadruki, solidne szwy. Dlatego kiedyś nawet ciuchy trochę noszone nadal były w doskonałym stanie.
Dziś człowiek 5 razy upierze koszulkę i ta nadaje się już tylko do wyrzucenia.
Mieszkam w mieście wojewódzkim, i jako nastolatka mam podobne wspomnienia do Twoich, ale jako dziecko małe to właśnie takie jak napisałam:D A to jeszcze było takie popeerelowskie pokłosie "a może się komuś przyda" i wierzę że mogły się autorce wyznania trafić takie kwiatki, bo wtedy to nawet jak ubranie było skulkowane to dało się odratować i chodzić kolejne 10 lat, nie to co teraz :D ale dostać takie to już niemiło
Czaroit, napisałam wyżej dwa komentarze. Nie będę się powtarzać, natomiast też uważam że to bajeczka dla grzecznych dzieci.
Ja nie rozumiem pewnej rzeczy, np. oglądając programy typu że "rodzina biedna" zamienia się domem z "rodziną bogatą". Zazwyczaj widzę że rodzina biedna w "bogatym domu" od razu zagląda do wszystkich szafek i zakamarków , nie dba o rzeczy i zostawia po sobie syf i bajzel, natomiast rodzina bogata w "biednym domu" pierwsze co robi to zaczyna sprzątać. Tak samo oglądając programy typu twój nowy dom na pierwszy plan nie rzuca mi się w oczy bieda tylko niechlujstwo, brud i zacofanie społeczne. Rozumiem że można być biednym bo życie jest jakie jest ale nie rozumiem jak można żyć w brudzie i syfie
Chodzi o uporządkowanie swojego życia. Niektórzy się starają do czegoś dojść, żyją skromnie ale schludnie a inni żyją w bajzlu i nic im nie przeszkadza. Nie starają się naprawić swojego życia od najdrobniejszych podstaw i tego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć