Kiedy byłam już nastolatką i miałam okres, często przez jakieś pięć dni myłam się tylko powierzchownie, w umywalce — pachy, stopy, gąbką brzuch i finito. Dodatkowo przez ten cały czas nie zmieniałam bielizny, chyba że majtki miały mocno widoczną plamę. Tak, przez prawie tydzień, w czasie okresu, nie zmieniałam majtek... Jak tak teraz myślę, to dobrze, że chociaż podpaski często zmieniałam.
Działo się tak aż do mniej więcej początku studiów. Nie wiem, dlaczego tak robiłam. Potem mi jakoś samoistnie przeszło. Teraz już myję się codziennie, to samo ze zmianą bielizny.
PS Trochę nie rozumiem mojej mamy, że nie zauważyła, że po tygodniu do prania trafiają mocno sfatygowane majty.
Dodaj anonimowe wyznanie
No błagam, mama nie miała co robić, tylko sprawdzać, czy prawoe dorosła córka zmienia majty codziennie. Czy ktoś na serio analizuje zawartość tygodniowego kosza z praniem całej rodziny?
Bo wyobraź sobie, świat nie kręci się wokół Ciebie i nikt kto nie jest z Tobą w relacji nacechowanej seksualnością nie zwraca uwagi na to czy i jaką masz bieliznę. Nikt też nie wącha mam nadzieję Twojej bielizny. Kosz się zapełnił, trzeba wstawić pranie. Cała filozofia.
Jakby taki fetyszysta powąchał tygodniowe majteczki, to by mu pewnie przeszło od razu.
Że te zapach ci nie przeszkadzał. Krew menstruacyjna strasznie capi, pomijam że w te dni higiena jest jeszcze istotniejsza.