Uwielbiam, jak moja mama coś zepsuje i nie może zwalić winy na kogoś innego, bo nikogo innego nie było w domu. Widzę, że jest wtedy zła, bo musi się przyznać do błędu.
No i co? Sprawia ci przyjemność patrzenie na bezradność i upokorzenie członka swojej najbliższej rodziny?
Askawiona
Musisz sobie dopowiedzieć co dzieje się, gdy w domu znajduje się ktoś prócz matki autora. Nie dziwię się, że autor woli opisaną w wyznaniu wersję zdarzeń.
Dragomir
Ta historia nie zaczyna się na autorze, ale co najmniej na rodzicach jego matki (czy kimkolwiek, kto ją wychowywał). Mam jednak nadzieję, że na nim się zatrzyma. Matka karana za wszystko, bo zawsze jej wina. Nic dziwnego że ten lęk w niej pozostał, bardzo prawdopodobne że sama wychowywała się w patologicznej rodzinie i niestety, ale powiela zle wzorce w oparciu o własne mechanizmy obronne, których nie jest w stanie kontrolować bo siedzą poniżej który mózgowej, wynikają ze strachu a nawet głębiej, z mechanizmów przetrwania. Ona też wymaga terapii.
Askawiona
Rozumiem to. Jednak przyjęłam, że istnieją dwie opcje: albo nasze przeżycia usprawiedliwiają to, co robimy naszym dzieciom, albo nie. Nie wystarcza posiadanie nadziei, żeby powstrzymać takie zachowania. To ciągła praca nad sobą i doskonale wiem, że nie jest to łatwe. Autor wciąż ma matkę, a ona ma dostęp do psychologa (po pandemii można umówić się na wizytę telefoniczną, niezależnie od miejsca zamieszkania, dostęp jest taki sam). Jeśli wciąż się tak zachowuje, to znaczy że nie ma w niej żadnego postanowienia poprawy. Jeśli nie ma świadomości że jej zachowanie jest złe, to może takie chwilę jak ta w wyznaniu, skłonią ją do jakiejś refleksji.
Dragomir
Bardzo niewielu ludzi z zaburzeniami w sferze mentalnej wie że w ogóle ma problem, jeszcze mniej wie co to za problem i jak należy się z nim obchodzić.
Współczuję życia z toksyczna osobą. Ojciec już się rozwiódł, czy woli się męczyć?
No i co? Sprawia ci przyjemność patrzenie na bezradność i upokorzenie członka swojej najbliższej rodziny?
Musisz sobie dopowiedzieć co dzieje się, gdy w domu znajduje się ktoś prócz matki autora. Nie dziwię się, że autor woli opisaną w wyznaniu wersję zdarzeń.
Ta historia nie zaczyna się na autorze, ale co najmniej na rodzicach jego matki (czy kimkolwiek, kto ją wychowywał). Mam jednak nadzieję, że na nim się zatrzyma. Matka karana za wszystko, bo zawsze jej wina. Nic dziwnego że ten lęk w niej pozostał, bardzo prawdopodobne że sama wychowywała się w patologicznej rodzinie i niestety, ale powiela zle wzorce w oparciu o własne mechanizmy obronne, których nie jest w stanie kontrolować bo siedzą poniżej który mózgowej, wynikają ze strachu a nawet głębiej, z mechanizmów przetrwania. Ona też wymaga terapii.
Rozumiem to. Jednak przyjęłam, że istnieją dwie opcje: albo nasze przeżycia usprawiedliwiają to, co robimy naszym dzieciom, albo nie. Nie wystarcza posiadanie nadziei, żeby powstrzymać takie zachowania. To ciągła praca nad sobą i doskonale wiem, że nie jest to łatwe. Autor wciąż ma matkę, a ona ma dostęp do psychologa (po pandemii można umówić się na wizytę telefoniczną, niezależnie od miejsca zamieszkania, dostęp jest taki sam). Jeśli wciąż się tak zachowuje, to znaczy że nie ma w niej żadnego postanowienia poprawy. Jeśli nie ma świadomości że jej zachowanie jest złe, to może takie chwilę jak ta w wyznaniu, skłonią ją do jakiejś refleksji.
Bardzo niewielu ludzi z zaburzeniami w sferze mentalnej wie że w ogóle ma problem, jeszcze mniej wie co to za problem i jak należy się z nim obchodzić.