#aYzpD
Wkurza mnie niesamowicie jeden fakt – praktycznie za każdym razem, kiedy pakuję uszatą w transporter i idę z nią do weta czy jadę do rodziców, albo i podczas spaceru na smyczce, znajdzie się jakiś mądra/y fajna/y mamusia/babunia/tatuś/dziadunio/sąsiad/pan porywacz, który palnie do swojej małej pociechy: „ZOBACZ, KRÓLICZEK, CHODŹ POGŁASKAĆ KRÓLICZKA”. I tutaj słuch dorosłych się ucina, zawsze gdy mówię, że mała bywa agresywna i może ugryźć. Brak sygnału.
Gdy odsunę transporter, słyszę: „No co robisz, mój (wstaw imię) chce do króliczka”. Jeszcze raz ostrzegam i proponuję, by dziecko sobie popatrzyło. Zazwyczaj styka. Gorzej, kiedy moje ostrzeżenie kolejny raz zostanie olane, ba, nawet propozycja patrzenia. Kiedy małe, tłuste, paluszki nieco bardziej rozpieszczonego dziecka (lub zachęcanego przez opiekuna) przekraczają granice transportera czy bezpiecznej odległości od królika, zostają w 90% przypadków dziabnięte przez uszatą.
I co słyszę? „Panuj nad zwierzakiem, a najlepiej to go uśpij”.
Skoro już przeszliśmy na „ty”, nie zostaję dłużna ani na moment, zazwyczaj coś rzucam, żeby sam uśpił swojego bachora albo z szyderczym uśmiechem, głośno i wyraźnie, chwalę królicę za jej czyn.
No cóż, na chamstwo trzeba chamstwem odpowiedzieć. A ja chyba powinnam nazwać małą Karma, bo ta zawsze wróci w postaci siekaczy :)
Ale to stoisz i czekasz aż dziecko włoży palce do transportera? To nie takie łatwe przy ruchomym człowieku. Na smyczy to samo , "nie" i idę. Miałem milion zwierząt i ani jednej podobnej sytuacji. Coś mi się wierzyć nie chce.
NieChceLoginu
Ty mówisz stanowcze "nie" i odchodzisz. A autorka proponuje, by dziecko sobie popatrzyło na zwierzątko. Dlatego Tobie się to nie zdarzyło, a jej tak.
I z jednej strony najlepszym rozwiązaniem wydaje się Twoje zachowanie. Nie i kropka. Zabieram zwierzora i idę. Ale z drugiej, jak ktoś lubi dzieci i chce im sprawić przyjemność, to dlaczego miałby zakazywać dziecku popatrzenia na króliczka? Niech się dzieciaczek nacieszy, króliczkowi od tego nie ubędzie.
Niestety, zawsze znajdą się takie bąbelki, które lecą z łapkami mimo zakazu.
I weź tu teraz na pierwszy rzut oka rozróżnij, które dziecko będzie tylko patrzyło, a które wpakuje paluszki do transportera.
Choć ja mówiłabym stanowcze "nie" wówczas, gdy rodzice zachęcają do głaskania. Tu nie byłoby negocjacji, od razu zwinęłabym manele.
@Czaroit
Wtedy Ci rodzice czy dziadkowie by pomyśleli, że jesteś jakaś gburowata. Niby mogą myśleć co chcą. Ale jak dziecko zostanie podgryzione w palec, to nauczy się na cale życie i ono, i opiekun że może się to roznie skończyć, bo inne zwierzęta mogą być groźniejsze a tak to może uchroni te dzieci przed nieostrożnym zachowaniem.
Czaroit z wyznania nie można wyczuć ani krztyny sympatii wobec dzieci.
Dragomir
Oczywiście, że by tak pomyśleli. Ale to ich problem, nie mój.
Zgadzam się też. że dziabnięty paluszek jest bardzo skuteczną nauką ostrożności.
Jednak debilni opiekunowie dziecka natychmiast obrócą tę sytuację przeciwko zwierzęciu, jego opiekunowi i samemu dziecku. Czemu dziecku? Raz, że zrobią z tego ogromny dramat, dodatkowo bardzo strasząc dziecko. Dwa, zamiast szacunku dla zwierząt i ostrożności, nauczą go jedynie strachu, pogardy i niechęci do "agresywnego" sierścia. Mówiąc przy tym, że najlepiej byłoby go teraz ZABIĆ.
Tracą na tym wszyscy. Przestraszone zwierzątko, doprowadzony do ostateczności jego opiekun oraz dziecko.
Wiesz. Jeśli życie mnie do tej pory czegoś nauczyło, to przede wszystkim tego, by jak najdalej trzymać się od kretynów. Kontakt z nimi nikomu nie wychodzi na dobre. A opiekun, który bez pytania o zgodę wyskakuje z tekstem "pogłaskaj pieska", jest idiotą na bank.
NieChceLoginu
A to już inna kwestia. Jednak wnoszę, że skoro autorka proponuje dzieciom, by sobie popatrzyły, to nie po to, by mieć potem satysfakcję z tego, że któreś zostało dziabnięte.
Oczywiście jak najbardziej mogę się mylić, ludzie mają różne zaburzenia.
@Czaroit
"Jeśli życie mnie do tej pory czegoś nauczyło, to przede wszystkim tego, by jak najdalej trzymać się od kretynów."
10 / 10 🤗
A gdzie ma iść jak np czeka w poczekalni do weta?
I zawsze sama może stać się karmą. W sosie, z ziemniakami i buraczkami, mmmm...
Spraw sobie kota, jak nagle umrzesz to może się okazać że to ty zostaniesz karmą dla niego 😉
I tak stanę się karmą dla robali. Chyba że mnie spalą lub zginę w jakiś sposób, który uniemożliwi robalom dobranie się do mojego ciała. Nie zmienia to faktu, że mięso z królika jest smaczne i zdrowe.