Jak miałam koło 13 lat uwielbiałam łowić ryby. Pewnego razu gdy nie mogliśmy z wujkiem pojechać na ryby, postanowiłam pójść na staw koło domu babci. Problem w tym, że nie miałam łopaty aby wykopać robaki, więc wzięłam widły. Ale poszłam tam gdzie była najtwardsza ziemia. Wyobraźcie sobie jak wkładam te widły do ziemi naciskam... a one pękają.
Do dzisiaj mam dużą bliznę na czole.
Dodaj anonimowe wyznanie
Świetna historia.
Kopać widłami w ziemi? Ta, łopatą też by nie dało rady. Od tego jest szpadel.
Dżdżownice raczej byłyby pod miękką ziemią.
Wystarczyło poderwać gołymi dłońmi darń trawy na brzegu stawu i zbyteczne byłyby te głupoty.