#Yuo6b
Nie pochodzę z biednej rodziny, zawsze miałam wszystko, czego chciałam, ale jednak od zawsze brakowało mi najważniejszej osoby w życiu każdego dziecka. Mamy.
Kiedy miałam jakieś 6 lat, tata pracował do późna, a ja po powrocie z przedszkola resztę dnia spędzałam z mamą. W przedszkolu jak to w przedszkolu, czasem robiło się głupie rzeczy, a ja do najgrzeczniejszych nie należałam. Jeśli zrobiłam coś złego, dostawałam solidne lanie od matki w domu. Schemat zawsze był ten sam. Ja zapłakana krzyczę, że przepraszam, a mama idzie do przedpokoju, bierze jeden z pasków do spodni taty, wraca i każe położyć mi się na wersalce, bo inaczej dostanę dwa razy mocniej po głowie. Niby nic, bo w sumie każdy dostał kiedyś pasem od rodzica. Jednak u mnie w domu takie sytuacje miały miejsce niemal codziennie. Przez kilka lat notorycznie mnie biła. Pamiętam, że w 1 klasie podstawówki wróciłam do domu i powiedziałam mamie, że zgubiłam długopis, a raczej pożyczyłam i nie dostałam z powrotem. Zgadnijcie, co się stało potem... Przedpokój, pas, wersalka. I mój płacz, przeraźliwy krzyk. A wszystko o głupi długopis za 2 zł.
Pewnego razu mama uderzyła mnie sprzączką od paska w udo. Chodziłam z ogromnym siniakiem, a mama jedyne co powiedziała, że to niechcący. Tata o niczym nie wiedział. Mama milczała, a ja bałam się mówić. Do czasu kiedy dostałam swój pierwszy telefon. Wtedy często do niego dzwoniłam zapłakana z zapytaniem, kiedy wróci, bo boję się mamy. Tata wracał, robił awanturę mamie i był spokój na może tydzień. Potem od nowa. Takich sytuacji było naprawdę dużo. Raz mama kopnęła mnie na klatce schodowej, a to wszystko widziała sąsiadka. Potem, w domu, czekała mnie kara za to, że na moje nieszczęście ktoś to widział. Jako dziecko zawsze ją przepraszałam, bo myślałam, że to faktycznie moja wina. Szkoda, że prawda dotarła do mnie nieco później.
Po kilku latach zaczęła się inna przemoc. Psychiczna. Oczywiście od czasu do czasu dostałam w twarz lub po głowie, ale zdarzało się to o wiele rzadziej. Mama postanowiła, że będzie mnie motywować do nauki, mówiąc mi, jak bardzo beznadziejna jestem i jak niczego w życiu nie osiągnę. Nie potrafię niczego zrobić dobrze, wszyscy naokoło sobie radzą, a ja? Dno. Z czasem zaczynałam w to wierzyć, a moja samoocena spadła do zera. Nienawidziłam się, miałam myśli samobójcze. Dużo załamań. Wyzwiska, krzyk, bicie.
Teraz jestem już dorosła, kiedy mama podniesie na mnie rękę, nie zasłaniam się, tylko bronię. Chcę się wyprowadzić. Nie wiem, czy będę mieć z nią kontakt. Kocham tatę, ale matka mnie zniszczyła. Jak dla mnie, to nie mam mamy.
Twój ojciec też się nie popisał
Nie, to nie prawda, ze każdy czasem dostał.
Możesz śmiało odpowiadać: "w domu nie będzie mi lepiej".
I koniecznie terapia, bo to w Tobie siedzi czy tego chcesz czy nie. I będzie Cie zjadać.
Nazwijmy rzeczy po imieniu: Twoja matka się nad Tobą znęcała i nadal próbuje to robić. Nie, to nie jest normalne żeby lać dziecko pasem codziennie. Od tego są rodzice żeby dzieci uczyć co jest właściwe, co jest bezpieczne. To naturalne, że dzieci się rodzą bez wiedz i się uczą. Twoja matka po prostu się na Tobie od samego początku wyżywała. Wiadomo, że dzieci mają od czasu do czasu głupie pomysły, to nie znaczy że są złe są po prostu dziećmi.
Mama się znęcała, a tata jej na to pozwalał. Bardzo przykre
Nie każdy się ze mną zgadza,ale z doświadczenia wiem,że wystarczy oddać. Nie,nie bronić się,tylko oddać. Raz,mocno,na złe słowo też odpowiedź takimi samymi epitetami.
W moim przypadku podzialalo. Mój mąż też miał przemocowego ojca i w tym wypadku również oddanie podziałało.
Powodzenia
Może mieć Pan(i) rację. Tacy źli ludzie chcą po prostu kogoś bezkarnie bić, kogoś, kto im nie odda. Dlatego też zwykle przestają, gdy dzieci ich jakoś przerosną. Najpierw tłumaczą, że to po to, żeby dzieci dyscyplinować, bo one zupełnie nie rozumieją jak się im mówi. Ale kiedy te dzieci dorastają, zaczynają pić po kątach czy kraść gdzieś w wieku 14 lat to nagle cisza. Nagle jest "ale co ja mogę poradzić jak on silniejszy ode mnie". Ale przecież też jest starszy, więc nawet jakby tłumaczyli, że małe dziecko nie rozumie jak się mówi, to taki "dorosły chłop" już powinien rozumieć. Tylko że oni nie chcą tłumaczyć. Nie chcą nikogo wychowywać. Chcą tylko bić. Więc też zupełnie nie potrafią wychować. Albo robią coś typu, że niby próbują, ale są zupełnie niekonsekwentni, więc bić łatwiej, bo nie chce im się tłumaczyć, nie potrafią pilnować zasad, więc łatwiej raz spuścić lanie zamiast pilnować jakiegoś szlabanu, a tym bardziej, żeby wyjaśnić konsekwencje i po prostu nauczyć dziecko jak coś naprawić, zamiast tylko karać, albo po prostu nawet nie myślą, tylko biją jak ich najdzie ochota. W obu przypadkach nie ma żadnych zasad i żadnej przewidywalności kary. Więc takie dziecko albo samo się nauczy co powinno robić i wtedy będzie "biłem cię i dzięki temu wyrosłeś na ludzi" albo się nie nauczy i wtedy będzie "za mało cię biłem, to teraz tak skończyłeś". Ale właśnie, bicie się kończy jak dziecko może oddać. Bo cała "idea" bicia polega tylko na tym, by się znęcać nad kimś, kto nie może oddać. Jak zaczyna oddawać to już się zabawa kończy.
I też jak Pan mówi, u mnie też tak zadziałało. Wystarczyło raz ciocię odepchnąć jak znowu chciała użyć miotły, żeby coś "wyjaśnić" i już się zaczęło "co ja będę dorosłej pannicy tłumaczyć". Raz wystarczyło oddać i się oduczyła. Ale właśnie, ludzie którzy tak opisują, że trzeba dzieci bić, jakiekolwiek wspomnienie o oddaniu nazwą brakiem szacunku, albo hipokryzją, bo jak można sugerować oddanie, skoro się mówi, że bicie jest złe.
To może zadziałać tak jak wyżej, ale może wkręcić ofiarę w chory układ, w którym jest już nie tylko ofiarą, ale również sprawca przemocy. I takie układy funkcjonują przez lata, a nawet przez pokolenia, bo bardzo ciężko je przełamać. Jak ktoś jest tylko i wyłącznie ofiarą, to wewnętrznie czuje, że nic złego nie zrobił i na nic złego nie zasłużył. A jak wchodzi w rolę sprawcy, to juz sie wszystko zaczyna mieszać. Rodzic, który ma większe doświadczenie życiowe, będzie sprawniej manipulował, wywoływał poczucie winy powołując się na sytuacje, które realnie miały miejsce.
W tym przypadku, dzie dorosła osoba chce opuścić dom rodzinny, nie ma już lepszego rozwiązania. Nie ma sensu wchodzić w jakieś gierki, kto silniejszy i kto komu odda
Może mieć Pan(i) rację, Pani/Panie Lightworker.
Poza tym jednak nie ma pewności, że ktoś, kto jest ofiarą ma tego świadomość. Wspomina Pan(i) o tym, że ktoś, kto jest ofiarą wie, że nic złego nie zrobił. Jednakże to bardzo rzadka sytuacja. Tak samo jak w Pani/Pana komentarzu zauważa Pan(i), że rodzice mogą manipulować jak ktoś odda, tak też manipulują na długo przed tym. "Mnie to boli bardziej niż ciebie", "musze to zrobić, dla twojego dobra", "widzisz, do czego mnie doprowadzasz?" I bardzo szybko dziecko myśli, że jak najbardziej zasłużyło na "karę" i jeszcze tak bardzo krzywdzi rodziców, "zmuszając" ich, żeby je bili. I też może potem wyrosnąć z przeświadczeniem, że jest zły. Albo nauczyć się, że właśnie, niegrzeczne dzieci trzeba bić, bo wyrósł na dobrego człowieka "tylko dlatego", że rodzice go bili. Dużo jest właśnie takich komentarzy "Rodzice mnie bili i dzięki nim wyrosłem na porządnego człowieka, nie jak ta patologia wychowywana bezstresowo". Więc dziecko i tak będzie czuło, że to jego wina, niezależnie czy odda czy nie. Ważne, żeby miało świadomość, że bicie jest złe. Dlatego trzeba też w szkołach mówić o wychowaniu dzieci, np. na jakiś lekcjach, gdzie i tak się o nich wspomina. Żeby każde dziecko usłyszało, że są rzeczy, których nie wolno mu robić i podeszło do nauczyciela z pytaniem "Ale, czemu to jest złe? Przecież moi rodzice tak robią i mówią, że tak trzeba", a potem już nauczyciel powinien być nauczony, co powinien zrobić, gdy takie pytanie usłyszy.
Nie utrzymywałbym z nią kontaktu za żadne skarby…