#Yle8y
Odkąd pamiętam, byłam bardzo dobrze nastawiona do seksu. Miałam fantastyczne fantazje, przepadałam za pieszczotami z moim chłopakiem. Nigdy nie miałam orgazmu, ale nie przejmowałam się, przecież na wszystko będzie czas. Wiedziałam, że seks to coś pięknego i spajającego związek. Utwierdzali mnie w tym rodzice.
No cóż, rozczarowanie było bolesne. Dosłownie.
Podczas pierwszego razu musieliśmy robić kilka prób, a i tak za każdym razem wyłam z bólu. Mijały miesiące, a nie było wiele lepiej. Seks to wciąż nieprzyjemny, bolesny proces, który w dodatku mogę uprawiać tylko w jednej (tak, misjonarskiej!) pozycji, żeby nie płakać z bólu. I tak właśnie z gorącej nastolatki stałam się kobietą lodem, która podczas seksu patrzy w sufit i modli się o szybszy koniec. Żadne gadżety, żadne nowe pozycje, nic nie pomagało.
Ginekolodzy, z drwiącym uśmieszkiem na ustach, kierowali mnie do seksuologów, bo „przecież jest pani zdrowa”. Dla seksuologów byłam fatalną zagwozdką, bo nie dało się zrozumieć, co w mojej psychice może mnie blokować. Przerzucali mnie jak gorący kartofel, proponując tego i tego seksuologa, może ten czy tamten pomoże.
Po siedmiu latach jestem uboższa o dobre kilka tysięcy. I wciąż jestem zimną kłodą, bo nikt nie wie, co mi jest.
Czytałam, że w takich sytuacjach realnie pomaga fizjoterapia mięśni dna miednicy. Znajdź dobrego fizjoterapeutę. Ćwiczenia są także dostępne w necie. Poczytaj też sobie po angielsku - vulvodynia i pelvic floor physiotherapy.
Urofizjoterapeuta powinien Ci pomóc. To może być kwestia napięcia mięśni miednicy chociażby.
Pochwica? Wulwodynia?