Z Wojtkiem jestem już od 8 lat, planujemy razem przyszłość. W przyszłości chcemy się pobrać, jesteśmy zgranym związkiem. Jednak bardzo wstydzę się mojej przyszłej teściowej. Inteligencją kobieta nie grzeszy. Nie mam z nią nawet wspólnych tematów. Staram się być dla niej miła (w sumie ona też jest dla mnie w jakiś sposób miła i nigdy nie miałyśmy między sobą żadnych spin), ale po prostu jej głupota strasznie mnie irytuje. W przeszłości zaciągnęła długów na ponad 80 tys. złotych, bo nie płaciła za rachunki, bo po co, skoro można żyć za darmo. Dopiero od jakichś 6 lat spłaca ten dług. Wojtek pomógł jej ze spłatą długu, zostało jeszcze kilka tysięcy. Mieszkanie ma komunalne. Remont łazienki wyżebrała od miasta, bo jej nie stać, a się należy. Z dachu leciała woda, więc poszła wypłakiwać do urzędu miasta, to wymienili pokrycie dachu. Tak samo było z ociepleniem domu. Kilka lat temu usłyszała o akcji pomagania biednym na święta, to oczywiście skorzystała z tej akcji i za darmo otrzymała nową pralkę, mimo że było ją stać, aby kupić nową. Wojtek, gdy się dowiedział, wpadł w szał. Najchętniej to by wszystko chciała za darmo. 5 lat temu, kiedy Wojtek jeszcze mieszkał z mamą i z bratem, odłożył pieniądze z trzech wypłat i wyremontował dwa pokoje. Od tamtej pory nic nie zrobili sami w tym mieszkaniu.
Teraz przeklina beneficjentów 800+ za to, że dostają pieniądze, bo gdy ona wychowywała dwójkę dzieci, to nie dostała ani grosza.
Gdy Marcin, brat Wojtka, miał parę lat, to jeździła z nim po różnych specjalistach. Chciała zrobić z niego chorego umysłowego, by dostać pieniądze na chore dziecko. Jednak na szczęście nic się nie udało.
Może się wydawać, że jej sytuacja materialna jest kiepska, ale nic z tych rzeczy. Teściowa dostaje rentę, ponieważ ma pierwszą grupę, i pracuje. Z pracy też dostaje dobre pieniądze z racji tego, że jest niepełnosprawna. Marcin też pracuje. Mają więc środki, aby żyć na poziomie, ale wolą wydawać pieniądze na pierdoły i dziadować. Czasem nawet pożycza pieniądze od Wojtka, bo nie starcza jej na chleb.
Ze wszystkimi sąsiadami jest pokłócona, bo wymyśliła plotki na ich temat. Z połową rodziny ma złe stosunki, bo zazdrości im, że się dorobili. Jej jedyną rozrywką jest oglądanie telewizji. Wierzy we wszystko, co tam powiedzą.
Bardzo kocham Wojtka i wiem, że to najlepszy mężczyzna, na jakiego natrafiłam w życiu, ale świadomość, że będę skazana na jego rodzinę, powoduje u mnie pewne wątpliwości.
Dodaj anonimowe wyznanie
Ale to z Wojtkiem bierzesz ślub a nie z jego rodziną. A skoro udaje się tej kobiecie wszystko za darmo mieć to chyba nie jest taka głupia... Cwana i chytra - tak, ale nie głupia. Więc jedyny problem gdzie widzę to czy twój przyszły mąż się zbytnio nie angazuje w pomoc jej, np. finansowo. Dopóki on będzie miał zawsze kasę by pożyczyć na chleb, spłacić długi itp to wpłynie to na wasz związek, a ich będzie tylko utwierdzać w tym, że to co robią jest słuszne.
Fakt, jak się przyssie do źródełka finansowego to tak łatwo nie puści.
Powiem tak, jeśli przed ślubem z teściowa są problemy, po ślubie będą jeszcze większe. Ja to poznałam na swojej skórze.
@Tylkopoco ten przyszły mąż to nie miał wyjścia z tą pomocą ze spłaceniem długu. Skoro mieszkał w mieszkaniu komunalnym z matką, która nie opłacała rachunków to był prawnie zobowiązany do uczestnictwa w spłacie tego długu, bo skończył 18 lat. Takie jest prawo.
Ale kto miał zrobić remont nieszczelnego dachu, skoro mieszkanie jest komunalne? To dobrze, że poszła do urzędu i zażądała remontu.
Na swój sposób jest dość inteligentna. Nie cenię sobie takich ludzi, ale nie wygląda mi na osobę głupią.
"Z dachu leciała woda, więc poszła wypłakiwać do urzędu miasta, to wymienili pokrycie dachu. Tak samo było z ociepleniem domu." Z tym to akurat miała rację. Najemca komunalnego odpowiada za to, co W mieszkaniu i za instalacje OD licznika. Dach, klatka schodowa i ściany na zewnątrz to nie jego/jej sprawa.
Czemu masz wątpliwości co do Wojtka z powodu Jego rodziny? co on winny?
Akurat to jedna z podstawowych rzeczy do ustalenia, jeśli chce się z kimś wziąć ślub: jaka jest rodzina partnera. Ludzie, chcąc nie chcąc, są zwykle podobni do swoich rodziców. Wynoszą z domu różne przyzwyczajenia, przekonania, założenia „tak się robi”. Jak najbardziej trzeba przemyśleć ślub (zwłaszcza jeśli faktycznie małżeństwo ma być trwałe), jeśli nie jest się w stanie zaakceptować rodziny partnera. Tym bardziej, że nie można drugiej stronie zabronić kontaktu z matką (czy ojcem) i jest możliwe, że dziadek będzie miał w przyszłości kontakt z dziećmi.
Oczywiście to nie jest przesądzający argument. Partner, który jest dojrzały, odciął pępowinę, dostrzega dziwne zachowania swojej rodziny i jest gotów pracować nad związkiem, może być świetnym małżonkiem. Nawet jeśli rodzinę ma nieciekawą.
Po 8 latach związku myślisz, że co się zmieni jak papier dostaniecie?
Może się zmienić na gorsze: teściowa stwierdzi, że skoro już są "związani świętym węzłem małżeńskim" to od autorki posta może wymagać tak, jak od syna - coś w stylu "teraz już jesteśmy rodziną, córeczko, mamusi nie pomożesz??".