Jakiś czas temu postanowiłem zrobić sobie dłuższy spacer. Wracając, zauważyłem sarnę, która biegła przez pole i kierowała się na ulicę wprost pod nadjeżdżający samochód. Coś mnie tknęło – krzyknąłem, a sarna znieruchomiała tuż przed ulicą. Samochód przejechał, sarna chwilę się na mnie pogapiła, po czym zawróciła i wróciła na pole. Pomyślałem, że oszukała przeznaczenie.
Nie oszukała. Następnego dnia w tym samym miejscu potrącił ją mój wujek, który postanowił nas odwiedzić.
Dodaj anonimowe wyznanie
Przynajmniej była konsekwentna
A ja jestem ciekawa, co do niej krzyknąłeś 😉
Pewnie jakieś: ej! Albo stój! A sarna się zatrzymała bo nie przyppminała sobie żeby była na Ty z gościem, fuknęła pewnie ze złości i poleciała dalej.
Z pewnością tak było!
Mnie bardziej ciekawi jak on ją rozpoznał, że to ta sama.
Miała charakterystyczne znamię po wewnętrznej stronie uda lewej nogi.
To chyba tak działa teoria chaosu...
Mmmm? Ta, którą badał E Lorenz?
Szkoda sarny.
Dwa razy wchodzisz pod pędzące auto. Masz skłonności samobójcze? :p
To wychodzi na to, że mamy ze sobą coś wspólnego :)
No właśnie oszukała, ale przeznaczenie upomniało się o nią.
Niczym w filmie jednak jej niestety sie nie udalo
Sarna chciała ci się odwdzięczyć...