#XcD5F

Jak miałam 10 lat, to często wałęsałam się po podwórku z moją przyjaciółką, Zosią. Mieszkałyśmy na Śląsku. Była tam zamknięta fabryka, a z fabryki wychodziła taka szeroka rura, która ciągnęła się przez dobre kilkadziesiąt metrów. Łatwo było na nią wejść i z niej zejść, bo nie było wysoko, ale jeden jej odcinek prowadził nad (na oko) pięciometrową „przepaścią”. 
Jedną z zabaw było przełażenie od początku tej rury do jej końca (nieraz zbierając ochrzan od osób, które nas widziały). No i sobie pewnego dnia przechodziłyśmy, rura szeroka, spaść trudno, idziemy nad „przepaścią”, a tu nagle Zośka odwraca się i skacze. Upadła jakoś dziwnie, z dołu woła o pomoc. No więc poleciałam na pomoc. Skacząc zaraz za nią...

W ten sposób obie zdobyłyśmy nasze pierwsze złamania. Ale warto było. Dlaczego? Bo Zosia skoczyła, kiedy z góry wypatrzyła pięć złotych leżące na ziemi. Miałyśmy za to dwie paczki czipsów, dwie puszki coli i szacunek na dzielni.
upadlygzyms Odpowiedz

No proszę. Kolejny dowód na to, że kobiety lecą na pieniądze. I to od wczesnego dzieciństwa.

Frog

@upadlygzyms
To przecież było zwykłe ćwiczenie dalekowzroczności, jakże przydatne w późniejszym wieku, przy wyczesywaniu z tłumu odpowiednich kandydatów na.... (tu wpisz funkcję, adekwatną do aktualnych potrzeb, czy jakoś tam).

upadlygzyms

@ Frog: Znaczy, jak wypatrzą odpowiedniego kandydata na coś tam, to skoczą na niego niczym lampart z gałezi na wybraną ofiarę?
W sumie nie dziwię się. Zawsze uważałem kobiety za bardziej drapieżne od mężczyzn.

szarymysz

W tym przypadku poleciały dosłownie - 5 m w dół. :)

Dodaj anonimowe wyznanie