#XZySz

Kiedy miałam 18 lat, miałam szczurzycę Kropkę. Była absolutnie wspaniała, reagowała na swoje imię, budziła mnie rano, żeby dać jej jeść. Ale jak to ze szczurami bywa, żyją krótko. Kropka, skończywszy 3 lata, nabawiła się guza. To częsta przypadłość tych gryzoni. Ponad 20 lat temu nikt o operowaniu szczurów nie myślał, wydaje mi się też, że mało kto prowadził je do weterynarza. Ja chciałam jej ulżyć w cierpieniu i poddać eutanazji. Lekarz owszem, podał jej zastrzyk, taki, który zadziałał gwałtownie i myślę, że sprawił jej ból. Gwałtownie łapała oddech, aż serce się zatrzymało. Ja płakałam, lekarz patrzył z politowaniem i ironicznym uśmiechem. Dzisiaj wiem, że powinno się to odbywać inaczej, a ta eutanazja odbyła się wbrew sztuce lekarskiej. Po tylu latach ciągle boli mnie, że nie potrafiłam zapobiec jej cierpieniu. Przychodnia jest nadal. Przyjmuje tam jeden lekarz, nie wiem, czy to ten, bo wtedy było ich trzech. Czasem mi się tamta sytuacja przypomina i jest mi smutno i czuję złość, że lekarz nie podszedł ani do mnie, ani do zwierzęcia poważnie.
Pers Odpowiedz

Biedny szczurek :/ a lekarz zwyrol i sadysta -.- oby sam dostał zawału i ratunek w ostatniej chwili, niech żyje ze świadomością jaki ból pewnie przez lata gotował bezbronnym zwierzątkom

GeddyLee Odpowiedz

No chyba właśnie NIE zadziałał wystarczająco gwałtownie.

Eutanazja zwierząt jest dwufazowa, tam się nic nie dzieje gwałtownie. Jest najpierw zniesienie bólu i drugi zastrzyk na zatrzymanie akcji serca. Tak się to powinno odbywać. Nie jednym zastrzykiem, który powoduje po prostu bolesny zawał.

3210

Najpierw daje się zwierzęciu zastrzyk po którym zasypia a potem taki który zatrzymuje akcję serca. Nie powinno być absolutnie gwałtownego łapania oddechu i duszenia się. Autorce bardzo współczuję.

Dodaj anonimowe wyznanie