#X5Nlf

Kilka lat temu moja babcia dowiedziała się, że ma raka trzustki. Babcia jechała do szpitala z przekonaniem, że już nie wróci do domu. Jednak wszystko poszło dobrze i babcia po kilku tygodniach została wypisana. Co jakiś czas jeździła na badania kontrolne. Później przyszła pierwsza chemia — babcia po niej czuła się całkiem nieźle. Druga chemia — troszeczkę zaczęły jej wypadać włosy i powiedziała, że na trzecią chemię się nie zgodzi. W trakcie drugiej chemii okazało się, że są przerzuty. Lekarz odradził kolejnej serii chemioterapii ze względu na złe wyniki badań. Rak postępował bardzo szybko.

Styczeń — babcia spaceruje, trzymając w jednej ręce laskę/kulę, czasami nawet daje radę bez żadnego podparcia.
Koniec stycznia/początek lutego — babcia spaceruje, trzymając w jednej ręce kulę, a w drugiej czyjąś rękę, bo nie jest w stanie sama dojść np. do łazienki.
Druga połowa lutego — babcia spaceruje z balkonikiem, bo musi mieć równe oparcie w obu rękach, nie jest już w stanie dojść do łazienki.
Pierwszy tydzień marca — babcia najczęściej siedzi na wózku inwalidzkim, po bardzo silnych lekarz przeciwbólowych jest osłabiona, praktycznie śpi po 15-18 godzin dziennie, bo nie da się jej dobudzić, już nie ma siły w nogach, żeby chodzić, że tak powiem, „na piechotę”.
Drugi tydzień marca — babcia już nie spaceruje, leży w łóżku albo siedzi w fotelu, żeby kręgosłup jej troszkę odpoczął, nie może ustać na nogach nawet z czyjąś pomocą.
Trzeci tydzień marca — babcia praktycznie nic nie je, ale przyjmuje dużo płynów, nerki przestają pracować.
Ostatni tydzień marca — babcia nie je, nie pije, pielęgniarka nie może wbić się w żyłę, aby założyć wenflon, bo wszystkie żyły są zapadnięte...
Siedziałam przy mojej kochanej babci, karmiłam ją, prowadziłam do łazienki, a gdy już nie mogła chodzić, zmieniałam pampersy. Nie żałuję, że nie wychodziłam na imprezy, spotkania ze znajomymi. Nie żałuję, że zawaliłam sobie pierwszy rok studiów i zaczynam moją edukację od początku. Myślę, że każdy domyśla się, jak ta historia się kończy... Kilka dni przed Wielkanocą babcia odeszła.
Powiem Wam, że nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś tak okropnego — ta bezsilność, kiedy cierpi osoba, którą kochasz, kiedy krzyczy z bólu, umiera na twoich oczach, a ty nic nie możesz z tym zrobić...
Na koniec życzę Wam wszystkim, żeby Was i Waszych bliskich nie spotkało nigdy coś takiego.

PS Nigdy nie zapomnę tego lekkiego uśmiechu, który babcia miała na twarzy, gdy jej serduszko przestało bić. Po jej śmierci cierpiała cała rodzina, ale ja czułam ulgę, że cierpienie babci się skończyło.
MaryL2 Odpowiedz

Na pewno to doświadczenie dało ci więcej, niż dałby ten rok na studiach. Każdy kiedyś zmierzy się ze śmiercią, chorobą. Dzięki temu, że byłaś przy babci, doświadczyłaś tego, wiesz jak to wygląda. A babcia odchodziła mimo choroby godnie, bo przy najbliższej osobie.

Szwedacz Odpowiedz

Bardzo mi przykro. Miałam bardzo podobne przeżycia z bliską mi osobą. Po paru latach jest mi z tym dobrze, że mogłam ją wspierać i być przy niej, choć to dalej boli.U nas ta walka trwała ok 10 miesięcy. To normalne, że można cierpieć po stracie bliskich i normalne, że można też odczuwać ulgę, bo już ta osoba nie cierpi. Można też po prostu odczuć różnicę po intensywnej opiece, w momencie gdy te wszystkie obowiązki się kończą (choć wolałabym nawet 1000 razy więcej obowiązków, ale móc się znów przytulić). To normale i te uczucia się nie wykluczają.

Dragomir Odpowiedz

Często w ostatnim momencie życia, tuż przed odejściem ludzie się wypogadzają, bo widzą bliskich z zaświatów, którzy przyszli na spotkanie.

Risha

W chwili śmierci mózg jest ućpany i każdy widzi co innego.

Dodaj anonimowe wyznanie