#WOjzp

Piątek, godziny lekcyjne. Idę miastem z moją przyjaciółką, mamy spotkanie za kilka minut, na którym razem będziemy robić projekt zwiększający trochę średnią z niektórych przedmiotów na koniec roku. Słońce przygrzewa, ale nie jest za ciepło, bo wieje chłodny wiaterek. Rozmawiamy o projekcie i jak chcemy, by wyglądał, gdy nagle zatrzymuje nas jakiś mężczyzna. Myślę, że pewnie zapyta o drogę, ale chłop stoi i się jąka, widać ma jakieś problemy. Cierpliwie czekamy, aż udało mu się wyartykułować prośbę: czy pomogłybyśmy mu zejść ze schodów. Stopni tylko cztery, opiekuna w okolicy brak, dopytać się go o szczegóły za bardzo nie da, bo chłop ledwo co jedno zdanie wypowiedział. Moja przyjaciółka nie zastanawia się zbyt długo i od razu proponuje pomoc. Ustawiamy się po dwóch jego stronach, podajemy ręce, żeby mógł się przytrzymać, ale on kręci głową na nie. Wskazuje na swoje kolana i prosi, by przytrzymać jego — nawiasem mówiąc mocno spadające z tyłka — dresy i ciągnąć, a on sobie powoli da radę. No nic, nie podoba mi się to, ale pomoc zaoferowałyśmy, no to jedziemy.

Pierwszy schodek poszedł w miarę szybko, ale nasz chory musi odpocząć. W międzyczasie prosi, by poruszać nogawkami jego spodni, dlaczego to już nie dał rady powiedzieć. Dyskretnie sprawdzam, czy może nie chce nas wykorzystać do czegoś nieprzyzwoitego. Zbiera się w sobie i drugi schodek za nami. I tam utknęliśmy. Może ma lęk przed upadkiem z powodu swojej choroby? Nijak mu nie wychodzi, ale prosi, by nie puszczać jego nogawek. Nachodzą mnie coraz większe wątpliwości. Spodnie spadły mu tak, że ukazały jego majtki prawie w całości, więc podciągam je z powrotem na swoje miejsce. Przy okazji zauważam, że dostał erekcji. Normalna reakcja przy tak dziwnej czynności wykonywanej przed dwie młode dziewczyny, ale mega mi się to nie podoba. Już jesteśmy spóźnione na nasze spotkanie, więc uprzejmie proszę o zebranie się w sobie jeszcze trochę, bo się śpieszymy. Jakoś tam dał radę trzeci stopień, został jeszcze jeden. Niby stopę ma przesuniętą wystarczająco, ale środek ciężkości pozostaje taki sam, więc prędzej tam umrzemy, niż dotrzemy na nasze spotkanie. Stanowczo już ponaglam i mówię, żeby zrobił to jak najszybciej potrafi. Trzy, dwa, jeden i hop, nadal z problemem, ale jakoś poszło. Dziękuje nam za pomoc, a my szybkim krokiem oddalamy się w swoją stronę.

Zastanawiam się teraz tylko, czy pomogłyśmy dojść biednemu człowiekowi do domu, czy może psychicznemu creepowi do spełnienia seksualnego.
upadlygzyms Odpowiedz

100% pierwsza opcja.

Kipis Odpowiedz

100% druga opcja

Dragomir Odpowiedz

50% na każdą z opcji.

elszkieletor Odpowiedz

Tak czy siak pomoglyscie mu dojść

Dodaj anonimowe wyznanie