#VqNAp
Poprzedniego wieczoru mama obiecała mi, że po pracy pojedziemy na wieś do cioci. Ucieszyłam się, lubiłam tam jeździć. Godzina minęła, zaraz dwie i obiecany czas minął. Mama się spóźniała, a ja z każdą minutą byłam coraz bardziej niecierpliwa. Chwyciłam za bluzę i małą butelkę wody, po czym wyszłam ot tak z domu, zmierzając w kierunku mojej babci. I wszystko byłoby OK, gdyby moja mama została jakoś powiadomiona, a babcia nie mieszkała 20 kilometrów dalej... Często jeździłam do nich na weekendy, więc zapamiętałam drogę zza szyby samochodu.
Na początku było w porządku. Szłam zawzięcie, popijając wodę. Jednak z czasem zaczęło robić się coraz cieplej, woda się skończyła, a razem z nią chodniki pod stopami. W połowie drogi wydawało mi się, jakbym przechodziła drugi raz przez to samo miejsce, jakbym krążyła. Miałam ochotę zawrócić, byłam zmęczona, a nawet już i przestraszona. W końcu po sześciu godzinach stałam pod domem babci. Wszyscy byli co najmniej w szoku, widząc mnie w progu drzwi po setnym telefonie mamy. Dzwoniła i jeździła po całej mojej klasie, była bliska zgłoszenia zaginięcia.
Ja byłam tak zmęczona, a moje stopy w takim stanie, że gdy tylko usiadłam, od razu się rozpłakałam.