#V6BJt

Pracuję na stoisku jubilerskim. Przychodzi babka i wydziera się, że żąda reklamacji. Pytam się, o co chodzi, a ona: „To wasza wina! Sprzedajecie buble! I to pewnie przez zepsute zapięcie!”. Ponownie pytam, co się stało. I słucham abstrakcyjnego powodu do zwrotu pieniędzy: „Pewnie przez zepsute zapięcie go zgubiłam! Bo po zakupach zorientowałam się, że nie mam kolczyka i pewnie w przymierzalni go straciłam!”.

Klientka żądała rozpatrzenia reklamacji pod kierunkiem dania jej nowej pary lub zwrotu pieniędzy. I nieważne jest to, że nosiła je przez trzy miesiące (liczę od daty zakupu) i wszystko było dobrze...

Śmiać mi się chciało, ale reklamację spisałam. Jak widać, niektórzy uważają, że wszystko im się należy, a wszystko złe to nie ich wina.
karlitoska Odpowiedz

Jeśli pracujesz w Aparcie albo Yes to nie dziwię się, że przyszła wściekła. Z obu tych firm wkrętki są tak zrobione, że 3 miesiące to i tak długo jak na ten szajs. Chińczyk za 3 zł umie ogarnąć wkrętki żeby się trzymały, a ww firmy nie.

LubieBzy

Dlatego osobiście unikam kupowania w sieciówkach. Mam niedaleko złotnika, który robi na zamówienie solidne produkty, i to taniej niż w apartach itd. Szczególnie obrączki polecam robić u złotnika, bo przebitka jest ogromna

Tylkopoco Odpowiedz

Zdziwiłabyś się ile ludzie w te funkcjonuje. Koleżanka pracowala w reklamacjach i mówi że ludzie są w stanie pisać skargi o każdą pierdołę by np dostać parasol firmowy.

Dodaj anonimowe wyznanie