#UqnQ8
Podczas naszych kolejnych wspominanych lat dziecięcych poruszyliśmy temat niemalże TABU. Ja 11 lat, brat 13, wiosna na wschodzie Polski, ojciec bóg wie gdzie, przepadł, jak to miał w zwyczaju po jakimkolwiek przypływie gotówki, a wracał, gdy procenty uleciały, a kasy brakło. Mama w domu, miała dużo gości, gdy taty nie było... Razem z bratem wiedzieliśmy, że skoro tata zniknął, a mama ma gości, to nie będzie w sumie nic do jedzenia przez kolejne dni. Wiosna, lato, jesień czy zima, mieliśmy w wieku gówniarzerii więcej odwagi niż ówcześni 25-latkowie. Chodziliśmy do lasu, gdzie znając konsekwencje, nielegalnie polowaliśmy, na w sumie wszystko, od zajęcy przez młode sarny, a nawet na dziki. Nasz oręż? Jak prymitywy, łuk i strzały. Do tego dwa noże kuchenne wyniesione z domu...
Wspominając tamte czasy, omijamy jeden bardzo trudny okres w zimie, gdy będąc w lesie i szukając kolejnego jedzenia (starczało na jakiś czas, a rodzice zaczęli się cieszyć, że za darmo żarcie i takie dobre!), trafiliśmy na kogoś (czy to był leśniczy? A może ktoś inny? Tego nie wiemy), kto zauważył nas i zaczął gonić, ale zdołaliśmy uciec... W trakcie biegu usłyszeliśmy głośny krzyk, jakby z bólu, ale strach był silniejszy. Po kilku dniach wróciliśmy do lasu, natrafiliśmy na zwłoki owego mężczyzny, jego noga była wygięta pod kątem jasno wskazującym złamanie, jego but cały zakrwawiony, po śladach krwi doszliśmy do wniosku, że stanął na pułapce na niedźwiedzia (zapewne zostawiona na dzika, niedźwiedzi tam nie było). Nigdy nikomu o tym nie powiedzieliśmy, poszukiwania zaginionego trwały kilka dni...
Wspominając o tym, rozważamy, czy mogliśmy się wrócić? Jak powinniśmy się zachować? Niedługo po tamtym czasie tata zapił się na amen, pijany wracał i zamarzł na dworze w samej koszuli spodniach i jednym bucie. Nas matka odesłała do babci, a co się z nią stało? Tego nie wiem. Kocham moje nudne życie, w którym jest dobre kupne jedzenie, gdzie nie muszę z bratem bać się o każdy krok. Wierzcie lub nie, zwykle ludzi jak ja w tamtym czasie w tamtych rejonach było więcej.
Historia z gatunku ,,było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze"
haha xD
Szczególnie takich którzy z łuku zrobionego przez dziecko zdołali upolowac sarnę albo dzika. Nawet z profesjonalnego łuku sportowego nie jest to łatwe jak się nie jest czynnym zawodnikiem.
Nie mówię, że wierzę z zupełności w wyznanie autora, ale głód naprawdę potrafi podnieść skuteczność człowieka w działaniach mających na celu zdobycie jedzenia.
Głód desperację podniesie na pewno ale nie precyzję strzału, siłę małych rączek albo siłę naciągu łuku samego w sobie...
A zranić dzika nie łatwo.
Jak dla mnie bajeczka.
Akurat ranny dzik by rozniósł dzieciaka. Dzieciak nie miałby szansy. Atak dzika jest śmiertelnie niebezpieczny dla dorosłego. Nawet jak kiedyś się polowało na dziki z psami (np. jacki to rasa do polowań na dziki) to się puszczało wiele psów, bo jeden czy 2 nie dałyby rady dzikowi.
Historia jest możliwa. Znam dzieciaki, które raz do sieci złapały dzika. Dwuch chlopaków. Potem tłukli go jakimiś drągalami czy deskami tak długo, aż padł. Pózniej próbowali go sprzedac, ze niby bedzie szynka czy jakos tak. Naiwni byli, bo nie wiedzieli jak takiego dzika pokroic itd., i szukali kogos kto im w tym pomoze.
Chyba się tym tak chwalil, że milicja ich na koniec złapała i do nas przywiozła. Ale nie z powodu dzika, tylko dlatego, że te sieci od rybaków ze szopy ukradli. Włamali się tam i po prostu sieci zajebali, a taka sieć jest sporo warta. Historia z dzikiem była na 100% potwierdzona i prawdziwa. Obu chłopakom nic wielkiego nie zrobili, bo obaj mieli wtedy chyba po osiem albo max. dziewięć lat.
Także, historia może być prawdziwa a to, że kiedyś więcej takich ludzi i dzieciństw było, też jest potwierdzone. Dla dzisiejszych młodych ludzi nie do wyobrażenia.
Taaa...
A mój teściu to ostatnio o,
taaaaaakiego szczupaka złapał!
Myślisz, że to niemożliwe, złapać dzika do sieci i potem siekierą, albo jakimiś szachetami z wystającymi gwoździami zatłuc? Nie wiem, jak ta historia autora, ale ta historia z tym dzikiem i sieciami jest na 100% prawdziwa i jak dla mnie to wydaje mi się, że ta historia autora nie jest aż tak niemożliwa.
lepsze zycie
Bo widzisz jak ktos ma sie postawic na miejscu autora, komu nigdy niczego nie brakowalo, normalny dom z 3 posilkami dziennie rodzice w wiekszosci przypadkow dmuchajcy i chuchajacy , gdzie jednym obowiazkiem bywalo pojscie do szkoly, zapewnianie rozrywek w postaci kina, basenow i innych zajec po za szkolnych, czyli normalne zwyczajnie dziecinstwo ,wiec co taka osoba jedna z druga moze wiedziec o przetrwaniu takiej osoby ,gdzie jest sie zdanym tylko i wylacznie na siebie dla niech to opowiesci z mchu i paproci , cos ciezko do wyobrazenia dla nich , tylko autor tak naprawde wie ile kosztowalo przezycie tego wszystko , wiec polecam wszystkim krytyka tego wyznania zyc dalej w swojej bance bo jeszcze widac malo widzieliscie i zobaczyliscie w swoim zyciu ,a nawet gdbyscie cos takiego widzieli przymknelibyscie swoje oczy .odwrocili wzrok i powiedzieli jaka patologia ,pieknie odwracajac sie na piecie bo przeciez was temat w zaden sposob nie dotyczyl.
Oj chłopcy, chłopcy, spokojnie,ja też lubię pofantazjować o dawnych czasach ale trzymajmy się w granicach rzeczywistości.
Dzik który się przypadkowo złapał w sieć i został zatłuczony to jedno, dzik do którego dziecko szczylało z łuku to trochę inny poziom odrealnienia.
A jeśli chodzi o survival to jeden z drugim, nie ucz ojca dzieci robić boście, jak to zwykle bywa w przypadku internetowych chwalipięt, w d&pie byli i g$wno widzieli. A przynajmniej tyle wiecie o innych użytkownikach. Tyle mam do powiedzenia.
Ja ogólnie nie chcę oceniać tej historii, bo szczerze mówiąc, tego z tymi łukami też sobie nie potrafię tak na sto procent wyobrazić. Ale bardziej mnie irytuje, jak chłopcy w tym wieku potrafili sobie potem z wypatroszeniem takich większych zwierzątek poradzić. Tym bardziej, że niby przynosili jedzenie do domu i rodzina była zadowolona, że darmowe mięsko jest i do tego takie smaczne... ;) Wiem, jak to było u nas z tymi dwoma chłopcami. Zabrali sieci, upolowali tym tego dzika i jakimiś deskami z gwoździami, albo siekierami go zatłukli i... no właśnie, co potem? Potem chodzili po wiosce i sąsiednich wioskach, żeby kogoś znaleźć, kto im z tym dzikiem pomoże, bo bydlę też sporo waży i z lasu nie wyniosą. Lata 80-te, mięsa brakowało i znaleźli kogoś, kto ochotę na extra szynkę miał. Chciał może niby pomóc, albo nawet może faktycznie pomógł, ale na pewno rozgadał całą historię po wiosce, prawdopodobnie w knajpie przy wódzie i dwóch promilach alkoholu we krwi. Słuchy dotarły do pracowników rybiarstwa, że dzik w sieci był złapany... No i milicja zgłosiła się u tych chłopaków: co to za sieci, co to za dzik? A że tam w domu bardzo ostra patologia była, to w mig trafili do nas do domu dziecka. Historia była przez wychowawców potwierdzona i zaklepana na 100%. A więc też 8- lub 9-latek może upolować dzika. :)
A co do niezwykłych historii, obejrzyjcie sobie film "300 mil do nieba". Gdyby historia nie była potwierdzona, to też nikt z was by w to nie uwierzył. I wyobraźcie sobie, że ktoś jeszcze napisałby, że akordeon pod tirem kilka godzin wiózł. "Nie no, jaja sobie ze wszystkich robi czy co?" - taka byłaby wasza reakcja.
Inna historia tego typu? Mój sąsiad po ciężkim wypadku w wieku 17 lat (na basenie na główkę skoczył) leżał tylko w łóżku. Opowiadał mi swoje historie z dzieciństwa, a dużo ich miał, bo od małego chuliganił. W wieku 15 lat włamał się z kumplami do magazynu NATO w Moers, gdzie mieszkał. Niby nie do pomyślenia. Ja mu nie wierzyłem, bo niby jak? 15 lat i do takiego magazynu? Potem przyszła jego matka i on poprosił ją, żeby jego pudełko ze wspomnieniami wyciągnęła i pokazał mi stary artykuł z regionalnej gazety, gdzie to włamanie było opisane i zdjęcie tego magazynu. No cóż, pomyślałem. Mógł to być ktoś inny, a on tylko zachował sobie artykuł. Ale dalej grzebie w tym pudełku i wyciągam stary dokument z sądu, gdzie był wyrok z rozprawy z tego włamania i podane nazwiska jego i tych jego kumpli.
Inna też taka hardcorowa historia (też z jego strony) była od jego siostry. Ona pracowała w szpitalu na sali OP. Kiedyś (może z 10 lat temu) opowiadała, że w robocie w nocy przywieźli im faceta, który takiego dildo sobie wsadził, że go się wyjąć nie dało. Musieli mu brzuch rozpruć. No cóż, każdy się śmiał i nikt nie wierzył w to. Poszła na chwilkę do domu i przyniosła swoją starą komórkę i pokazała nam zdjęcie. Dildo stał na stole i był dłuższy niż jej przedramię i prosto wyciągnięta ręka, a ona sama była wysoką dziewczyną i miała długie ręce.
Inna historia to facet, który kiedyś samolocikiem sportowym z zachodu aż do Moskwy pod wszystkimi radarami Układu Warszawskiego zaleciał i na Placu Czerwonym wylądował. Nazywał się jakoś Russ, czy Rush, już nie pamiętam. Kto z was uwierzyłby w to?
Dlatego tej historii autora nie odrzucam az tak łatwo.
Z dubeltówki ciężko zabić dzika, a co dopiero z dziecięcego łuku. Rany rozerwał by ich na strzępy.
Albo bzdura, albo autor podkoloryzował historię dla efektu.
Ja myślę, że autor trochę mógł skrócić. Myślę, że na początku polowali na coś mniejszego, a potem na większe zwierzęta. Nie opłaca się jednak tego tak dokładnie opisywać, bo zabiera to za dużo miejsca. Trzeba skracać te historie, bo inaczej nikt nie zmieści się w tych 3000 znakach. Myślę, że ten łuk itd. jest tylko symbolem, że prymitywnie się tego polowania uczyli i doświadczenie zbierali. To zgadzałoby się, jeżeli na początku polowali na małe zwierzątka i zbierali doświadczenie, a potem na coraz większe, jak dorastali. Mieli na to całe dzieciństwo, żeby się uczyć. W sumie mogli się też z czasem nauczyć wypatroszyć te upolowane zwierzęta.
Innymi słowy, dałoby się tę historię wyjaśnić. Problem jest naprawdę w tym ograniczeniu 3000 znaków. Ja osobiście patrze trochę sceptycznie na tę historię, ale cóż? Mieli lata na zbieranie doświadczenia, a historię po prostu skrócili, bo gdyby może opisywał, jak dokładnie polowali, to nie zmieściłby się.