Gdy byłam w liceum, nasz szkoła zorganizowała wycieczkę poza granice naszego kraju. Wyjazd był w godzinach wieczornych. Jak każdy wie, już w autobusie zaczyna się dobra zabawa, wypiliśmy z kolegami kilka piw. Po jakiejś godzinie mój pęcherz prosił o to, żeby go opróżnić. Jak na złość kierowca, który miał klucz do toalety w autobusie, właśnie spał w luku. Moje błagania o postój nie przynosiły żadnych rezultatów, obudzenie kierowcy też nie wchodziło w grę. Koleżanka, z którą siedziałam, poszła spać na wolne siedzenie. Ja wiedząc, że już długo nie wytrzymam, wpadłam na genialny pomysł. Miałam butelkę po dużej Nestea, otwór duży... Patrzę dookoła — wszyscy śpią, może się uda. Nie zastanawiając się dłużej, kucnęłam między siedzeniami i zaczęłam działać. Musiałam robić to bardzo powoli, żeby nie było słychać dźwięku moczu odbijającego się o ścianki butelki.
Ulga była niesamowita. Butelkę zakręciłam i schowałam. Nie wiem, czy ktoś to widział albo słyszał i domyślił się, co robiłam. Do tej pory mi wstyd.
Najlepsze, że postój był ok. 5-10 min później. Wiedząc o tym, pewnie bym wytrzymała.
Dodaj anonimowe wyznanie
A teraz właściwa część opowiadania. Nasz wychowawca , stary pierdziel , od 30 lat w PZPR zobaczył że w autokarze jest jakoś dziwnie wesoło. Pewnie mają rozcieńczoną wódkę w butelkach po coca coli. A ty co tam masz? Co to za wielka butla? Nestea? Nie znam tego , daj bo i ja chętnie się napiję... chlup , chlup ... pyk , pyk ... reszta jest milczeniem.
A tam milczeniem.
- Nawet niezłe to piwo ale dość słabe.
Stwierdził i oddał butelkę z połową zawartości.