#USyhK

Jakiś czas temu moja żona poznała nowych znajomych na jakimś szkoleniu. I całkowicie zwariowała na ich punkcie. Zapraszała ich codziennie, byli u nas dwa, trzy razy dziennie, i to nie na kawkę, tylko czasem przesiadywali naprawdę bardzo długo. Dochodziło do tego, że zmęczony po pracy ucinałem sobie drzemkę, a żona mnie budziła z wyrzutami, że jak mogę spać, przecież oni zaraz tu będą! Nic do niej nie docierało, tłumaczyłem, że to nie są moi znajomi, że nie czuję z nimi chemii, żeby się zaprzyjaźnić, że powinna się nieco ograniczać i trochę zwolnić tempo. Ale jak grochem o ścianę, szalony wybuch przyjaźni zaćmił jej rozum. Zaczęła ode mnie żądać, żebym zatrudnił jej koleżankę Lalunię w firmie, w której pracowałem. Mało tego, jej męża też, mimo iż on bez skrupułów oznajmiał, że chce tam popracować, żeby coś ukraść. 
Czym to się skończyło? Ano tym, że Lalunia wdała się w romans z nowo poznanym w pracy facetem. Jej mąż dowiedział się o tym i... obwinił mnie o tę sytuację. Opadła mi szczęka, gdy przyszedł z pretensjami i szczekał do mnie swoje wyrzuty. Czyniąc długą historię krótką – moja żona też uznała, że to moja wina... Nawet nie chce mi się tego opisywać, absurdalny plot twist... Ale spokojnie przyjąłem wszelką krytykę, ponieważ wiedziałem, że wszyscy są w hmmm... WYŻSZYM STANIE UMYSŁU.... i na nic moje gadanie. Odczekałem swoje, a potem przyszedł czas na zemstę. 
Lalunia wdała się w kolejny romans, tym razem okraszony ciążą z kochasiem. Zablokowałem wszelkie kontakty, urwałem znajomość bezpowrotnie. Nie obyło się bez wyrzutów mojej żony.
Któregoś dnia żona zrobiła zdjęcie wschodzącego słońca nad zabudowaniami miejskimi, słońce rzucało piękne cienie na kamienice. I zamieściła je na FB. No i się zaczęło, wybuchła afera, bo na zdjęciu było auto Laluni zaparkowane obok auta jej kochasia... o siódmej rano. I oczywiście mąż Laluni dowiedział się o wszystkim, w tle rodził się rozwód, skandal wstrząsnął lokalsami, sam byłem wstrząśnięty.... ale nie zmieszany. 
Po wszystkim mąż Laluni przyszedł przeprosić. Padło dużo słów, przeprosił, zwrócił honor, przyznał, że nie miał racji itp. Czułem się całkowicie usatysfakcjonowany. Zwłaszcza że moja żona musiała tego wysłuchać z cierpką miną i pokornie znieść upokorzenie, przecież też była po jego stronie. A ja po wszystkim czułem dziką, radosną satysfakcję. Bo widzicie, to ja zauważyłem ten piękny wschód słońca nad miastem...
Powiemnie Odpowiedz

Czym się kierowałeś przy wyborze zony?

HansVanDanz

Może bigos dobrze gotuje.

Ciomak Odpowiedz

Ale ściek z pudelka...

TakiTen Odpowiedz

Ze wszystkich zmyślonych historii ta nie wydarzyła się najbardziej...

Dodaj anonimowe wyznanie