#URJlV

Mam taką dziwną przypadłość, że wysrać potrafię się tylko we własnej łazience i tylko wtedy, gdy nikogo nie ma w mieszkaniu lub kiedy są tylko rodzice. W związku z tym w domu rodzinnym nie miałam problemów, te zaczęły się dopiero gdy wyprowadziłam się na studia i zamieszkałam ze współlokatorami. Potrafiłam nie pójść specjalnie na zajęcia, aby się wysrać, gdy wszyscy wyjdą, czy wstrzymywać całą noc, kiedy wiedziałam, że następnego dnia wracam do domu. Wiąże się to z tym, że muszę po prostu dłuższą chwilę posiedzieć na tronie, zanim cokolwiek uda mi się z siebie wyrzucić, a wstydzę się tak długo zajmować łazienkę, a poza tym ściany w mieszkaniach są cienkie i wydaje mi się, że wszyscy współlokatorzy słyszą, jak sram. To tak gwoli wstępu, bo właściwa historia to dopiero hardkor.

Pewnego wieczoru kolega z pokoju obok urządził małą imprezę z okazji urodzin, ot, zwykła kulturalna posiadówa przy piwku. Ja akurat siedziałam w swoim pokoju i powiedziałam, że muszę jeszcze dokończyć prezentację na jutrzejsze zajęcia i niedługo dołączę. Siedzę przy laptopie i piszę ostatni slajd, kiedy, mówiąc wprost, zachciało mi się kupę, a czuję, iż nie jest to taka z tych normalnych, które bez problemu można wstrzymywać kilka godzin, ale prawdziwa kupa-gigant, która bez uwolnienia jej w trybie natychmiastowym z pewnością rozsadzi wszystkie wnętrzności wewnątrz brzucha. Co tu zrobić, panika, pełno znajomych w salonie, więc wycieczka do kibla odpada, wstrzymać nie dam rady, rozpacz mnie ogarnia i po chwili jestem już tak zdesperowana, że staję w gotowości do dyskretnego przemknięcia do kibla, wychylam głowę z pokoju niemal w tym samym momencie, kiedy krecik wychyla swoją główkę z dziurki, a tu co? Światło w łazience włączone, kibel zajęty. Ja, bliska już płaczu, bo brzuch coraz bardziej boli, wpadam na najgłupszy chyba pomysł, na jaki udało mi się wpaść w moim dwudziestoletnim życiu. Wyciągam z torebki chusteczki, kładę je na ziemi, zdejmuję spodnie i majtki, kucam, stękam, pierdzę i po chwili ulga. No dobra, nie po takiej chwili, bo nie byłabym sobą, gdybym nie pomęczyła się jakiś czas, ale naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego w tamtym momencie pomysł zrobienia kupy na podłogę wydał mi się lepszy niż poczekanie jeszcze chwilki i pójście do toalety, ale trudno, stało się, działałam w emocjach. Dopiero kiedy podtarłam się i zobaczyłam wielkie kupsko na środku mojego pokoju, zdałam sobie sprawę, co uczyniłam i że teraz to dopiero mam problem, bo śmierdzi niemiłosiernie, więc nie mogę tak po prostu wziąć kupy w swoje ręce i przenieść do łazienki lub na dwór, bo od razu wszyscy wyczują. To był jednak wieczór świetnych pomysłów, więc potwora z dupy zawinęłam w reklamówkę z biedronki i bezceremonialnie wyrzuciłam daleko przez szeroko otwarte okno.

Do dzisiaj jest mi bardzo wstyd :(
Savard Odpowiedz

Lęk przejął kontrolę nad rozumem. Jesteśmy ludźmi i nic co ludzkie nie powinno być nam obce. Łazienka jest miejscem przeznaczonym do wszystkich wstydliwych rzeczy, o których wspomniałaś, a ten kto by Cię wyśmiał, sika jeszcze do nocnika.

coztegoze2

Wydalanie jest po prostu częścią życia. Każdy to robi. Przestańmy udawać, że jest inaczej i nauczmy się, że nie ma w tym żadnego wstydu. Wtedy też będziemy po prostu zdrowsi i jak widać po wyznaniu bardziej zrelaksowani.

A do autorki: podstawiaj sobie coś pod stopy jak idziesz kupę, bo to niezdrowo długo się załatwiać. A jak masz coś pod stopami to poprawiasz ustawienie ciała i łatwiej idzie. Poszukaj sobie w necie stołeczek do kupy i dlaczego to działa.

An0n Odpowiedz

To wyznanie jest tak stare, że widziałem je zanim tu założyłem konto

Dodaj anonimowe wyznanie