#TRofT
Dziś rano, kiedy mój mąż był pod prysznicem, podjęłam decyzję o sprawdzeniu ostatnich połączeń, które wykonał. Rzuciłam się więc na jego komórkę i szybko znalazłam „dowód”. Okazuje się, że mój mąż regularnie wydzwaniał do jakiejś baby, którą zapisał sobie w telefonie jako „Lafirynda”. W przypływie wściekłości natychmiast zadzwoniłam na jej numer, aby stanowczo przedstawić jej moje zdanie na temat takich wrednych bab jak ona. W bojowym nastroju czekałam, aż osoba po drugiej stronie odbierze połączenie, gdy nagle dobiegł mnie dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz... i zobaczyłam, że mąż do mnie dzwoni...
Chyba jednak jestem wredną żoną.
Ty, wredną żoną? No skąd! Przecież wiadomo, że jak jest problem w małżeństwie to należy go rozwiązywać poprzez wywoływanie awantur. Do tego oczywiście podczas awantur najlepiej nie przyznawać się o co naprawdę chodzi, a znaleźć jakiś inny, mały powód. A zaufanie też jest przereklamowane. Najlepsze małżeństwo to takie, w którym obie strony się nawzajem kontrolują.
I żeby nie było, tak to jest ironia. Bo tak na poważnie, niedługo może pojawić wyznanie z twojej strony, że mąż cię zostawił i ty oczywiście nie masz pojęcia dlaczego.
I myślałaś, że jak ta awantura zadziała? On sobie pomyśli o cholera, zrugała mnie za naczynia, muszę przestać ją zdradzać?
Rób więcej awantur. Jeśli jeszcze Cię nie zdradza to po nich na pewno zacznie.
Napisz jaka była reakcja męża kiedy się zorientował, że podczas gdy był pod prysznicem, dzwonił do ciebie i nic o tym nie wie...
Abstrahując od historii - ja ciągle dzwonię do siebie z telefonu męża, kiedy gdzieś zapodzieję swój. Za jego pełną aprobatą ;)
Przynajmniej jakas autorefleksja na koncu.
Ale z taką lekką niepewnością.