#T2mIV

Gdy byłam mała, moi rodzice mieli prawdziwego hopla na punkcie bioenergoterapii, radiestezji i wróżbiarstwa. Jeździliśmy regularnie na targi bioenergoterapii, gdzie można było kupić przeróżne amulety, odpromienniki i wahadełka, a także zbadać sobie aurę czy skorzystać z usług wróżki. Rodzice wydawali na to bardzo dużo pieniędzy. Nie zapomnę nigdy tych różnych figurek, które miały przyciągać pieniądze i dobrobyt. Słoniki, żaby z monetami w pyszczku, lusterko, które tata przykleił na oknie (miało ono ponoć przyciągać pieniądz z banku, który był naprzeciwko)... W każdym pokoju były poustawiane na podłodze kamienie, które pierw tata sprawdzał wahadełkiem, żeby dowiedzieć się, z której strony promieniują dobrą energią. Miałam zabronione je ruszać, bo wtedy zmieniały swój tor oddziaływania. Niestety zdarzało mi się je przetrącić choćby podczas zabawy i wtedy była awantura. Później moja mama zaczęła wróżyć z kart i często jej przyjaciółki czy rodzina przychodziły do nas na takie wróżenie. Do tego moi rodzice uczyli się „leczyć” inne osoby, dotykając ich i przekazując im energię. Jak byłam chora, też starali mi się tak pomagać. Niestety nie działało. Pamiętam, że w przedszkolu mojego kolegę bolała głowa. Przyłożyłam mu swoje ręce do czoła, wierząc, że uśmierzę jego ból. 
Gdy byłam już nastolatką, przestawałam w to wszystko wierzyć. Mówiłam wprost, że to co rodzice robią to zwykłe bajki. Później zaczęło się źle dziać w naszej rodzinie. Rodzice mieli bardzo duże problemy finansowe i mieszkaniowe. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Poczytali wtedy o czymś takim jak okultyzm i stwierdzili, że tak źle im się zaczęło dziać przez to wszystko, czym się zajmowali, bo pokarał ich za to Bóg. Zaczęli wszystko po kolei wyrzucać. Pamiętam, jak zapakowali te różne „magiczne” figurki i kazali mi je wywieźć na drugi koniec miasta i wyrzucić do śmieci. Później dopiero się zaczęło. Zaczęli wzywać do nas do domu księży egzorcystów, żeby wypędzili złego ducha. Sypali solą po kątach pokoju, co bardzo mnie denerwowało, bo miałam ubrudzone szafki, a nie było mi wolno tego zmywać. Koniec końców udało im się wyjść na prostą, mimo że musieli sprzedać mieszkanie i zrezygnować z prowadzenia własnej działalności. 
Teraz gdy jestem dorosła i to wspominam, to z jednej strony chce mi się śmiać, a z drugiej strony ogarnia mnie przerażenie.
ohlala Odpowiedz

Niektórzy są uzależnieni od wiary w różne rzeczy. Swoją drogą kiedyś zostałam zaciągnięta na "leczenie" energią. Strasznie to sekciarskie.

vylarr Odpowiedz

Wszystko źle zrobili.
Mogli po prostu narysować pentagram na podłodze, złożyć w ofierze kozła i przywołać diabła. A potem tylko podpisać cyrograf i mieli by wszystko co by chcieli.

HansVanDanz

Cyrografy podpisuje się z diabłami na rozdrożach. Amator ;)

ArabellaStrange

Są ludzie, którzy na serio podpisują cyrografy. I takie „umowy” nawet przez jakiś czas działają. Do czasu, aż ci ludzie stracą absolutnie wszystko. Szatan tylko niszczy.

vylarr

@HansVanDanz
To mogli się przejść kawałek.

Dodaj anonimowe wyznanie