#Sd2Ny
Następnego dnia, kiedy dotarłam do przedszkola, zamiast okropnego mleka dostałam herbatę.
Okazało się, że moja mama okłamała wychowawczynię, że jestem uczulona na laktozę.
Do końca zerówki byłam szczęśliwa, tak jak może być szczęśliwe dziecko.
Dla mnie zmuszanie dziecka do jedzenia i picia to tortura
Bardzo lekko się tak pisze.
Ale problem się pojawia jak twoje dziecko skierowane jest do poradni z racji niskiego wzrostu i niedowagi. Rozmawiasz z lekarzem i w rozmowie dostajesz dokładne instrukcje (ilości i różnorodności pożywienia).
No OK będzie dobrze jest plan.
Rozmowa odnośnie co na śniadanie w domu, co na śniadanie do szkoły (dzieciak wszystko sam wybiera), co chce dostaje. Oczywiście nie są brane pod uwagę chipsy itp. tego typu produkty pojawiają się w domu sporadycznie.
Zakupy specjalnie dostosowane, co tam ośmiolatek wymyśli jest kupowane.
I co ? Wieczorem prosisz o śniadaniówkę. A w środku Co ? Śniadanie prawie nieruszone, tylko ćwiarteczka jabłka zjedzona.
W środku normalnie się gotujesz ale trzeba zachować zimną krew, bo przecież zachęcamy nie zmuszamy.
Słabo co
moze czas dac mu pusta sniadaniowke?
przeglodzenie jest lepsze niz zmuszanie
Jeżeli był w stanie przetrwać o ćwiartce jabłka to brak śniadania raczej nie zrobi wrażenia. Raz przegłodzisz, drugi raz przegłodzisz, za trzecim razem zemdleje i wtedy masz problem jak to dyrekcji szkoły, pielęgniarce i wezwanej pani z mopsu wytłumaczyć. Powtarzam po poprzedniku, bardzo lekko się tak pisze.
Ja prawie nic nie jadłam w szkole i nigdy nie zemdlałam.
Tu nie chodzi tylko o to co się je, ale też jak to jest przyrządzone. Ja np. nienawidze złożonych kanapek, bo jest za dużo chleba i jest za sucho. Dziecko nie zapronuje czegoś nowego, więc trzeba próbować do skutku. Albo to olać i się nie przejmować. Ja nauczyłam się normalnie jeść w wieku 21 lat
Ty prawie nic nie jadłaś i nie zemdlałaś a ja jadłem pasztet z pomidorkami i miałem pryszcze, co w związku? To miał być jakiś argument? Twoja dieta szkolna, moja dieta szkolna nie są argumentami. To co ja napisałem to tylko przykład ukazujący złe skutki słuchania rad wymądrzajacych się anonimów z neta, którzy w dodatku nie znają ani dziecka, ani matki, ani sytuacji w ogóle.
@sllen całe dzieciństwo miałam wpisywany niedobór wzrostu i masy, stąd też wiem, że to się leczy hormonami wzrostu, nie dietą. Dieta pomoże na masę, na wzrost nie ma znaczenia. Do tego niechęć do jedzenia może być spowodowana nietolerancjami pokarmowymi. Polecam zmienić dziecku lekarza.
Moja mama też mówiła że mam uczulenie na truskawki, mimo że dobrze wiedziała że ich tylko bardzo nie lubiłem (nie cierpię do dziś). To prostsze niż tłumaczenie nauczycielce że dziecko ma swój gust i ma prawo nie lubić kilku rzeczy.
Choć dla niektórych ludzi nawet uczulenie nie jest powodem by pozwolić czegoś dziecku nie zjeść.
Kochana mama.