#Rmobo
Święta w dzieciństwie to dla mnie zawsze był czas wątpliwości czy Mikołaj istnieje i intryg rodem z Jamesa Bonda.
Na święta, prawie dwadzieścia lat temu (miałem wtedy trzy lata), zobaczyłem kątem oka, jak jakiś pociotek przebiega z koszem na bieliznę wypełnionym kolorowymi przedmiotami i chociaż nie było ich dobrze widać, i nie było jednoznacznych dowodów na to, że to prezenty, to nie byłem durnym dzieckiem. Zasiali we mnie nieopatrznie ziarno ciekawości. Rok później mimo moich starań, udało się im złapać mnie na byciu nieprzygotowanym, ale gdy już byłem w wieku 5 lat, rodzice nauczeni tym, że będę ciekawski i nieustępliwy, odpuścili rozdawanie prezentów tuż po wigilii i uznali, że podrzucą mi je jak będę spał i rano je znajdę pod łóżkiem.
Byli naiwni sądząc, że się nie przygotowałem.
Na miesiąc przed wigilią ćwiczyłem zostawanie do późna samym gapieniem się w sufit, żeby nie wydawać zbędnych dźwięków i przy wyłączonym świetle, żeby nie było widać, że nie śpię. Nauczyłem się obsługi ekspresu do kawy i zasmakowałem w niej. Niby pierdółki, ale jak na pięciolatka, wymagało to skupienia i niespotykanej siły woli.
Pod drzwiami zrobiłem zasieki w postaci sznurków na poziomie nóg i czekałem ukryty za szafą na przeciwko mojego łóżka z termosem kawy. Na łóżku zwinąłem kołdrę w rulon jak hobbici przed atakiem nazguli, żeby wyglądało to jakby ktoś spał.
Gdy mama weszła, żeby mi podrzucić prezent, wywróciła się na sznurach porozciąganych pod nogami, czym narobiła straszny raban. Widząc, że łóżko się nie rusza (uznała, że może się nie obudziłem), wstała i ostrożnie szła dalej, żeby podrzucić prezent, tylko po to, by nadepnąć na rozsypane pod samym łóżkiem klocki lego. Domorosły ninja syknęła z bólu i stąpała dalej. Gdy już była przy łóżku, wyszedłem z ukrycia, który minęła, nie zauważając mnie, zaszedłem ją z tyłu i powiedziałem "Dobry wieczór, Mamo".
Prawie dostała ataku serca. Wypuściła prezent, który ja czym prędzej zgarnąłem i przeczytałem dla pewności, że jest napisane, że "od Św. Mikołaja".
- A więc Mikołaj jednak nie istnieje. Wiedziałem! - Powiedziałem niczym Sherlock Holmes, który wpadł na trop profesora Moriarty'ego.
Jeszcze próbowała mnie przez lata bajerować, ale już się nie dałem.
Nie byłem słodkim dzieckiem.
"...by nadepnąć na rozsypane pod samym łóżkiem klocki lego." Taka pułapka to już okrucieństwo nie do przyjęcia! I to już u 5-latka?!
To wejście z Gothic epickie 😂😂 a przejście wygląda, jakby autor za dużo Kevina się na oglądał 😂
Ta, widzimy, że nie byłeś…
A co, czujesz konkurencję? :)
Byłabym mega dumna, gdyby moje dziecko było tak błyskotliwe i zdeterminowane! Mam nadzieję, że rodzice docenili, choćby po czasie :)