Mam 35 lat, dobrze zarabiam. Od ośmiu lat jestem żonaty, mamy dwoje dzieci. Syn ma pięć lat, córka w tym roku skończyła trzy. Kiedy żona zaszła w pierwszą ciążę, poszła na zwolnienie, potem na urlop macierzyński i wychowawczy. Od prawie sześciu lat nie pracuje zawodowo, tylko zajmuje się domem. Robi to idealnie. Perfekcyjna Pani Domu może jej czyścić buty. Dzieci są super zadbane, dom zawsze lśni czystością, żona świetnie gotuje, piecze pyszne ciasta. Dla mnie jest idealnie. Rodzina jak z amerykańskiej reklamy z lat 60. No ale od jutra wszystko się zmieni. Żona wraca do pracy. Nie musiałaby tego robić, bo jestem w stanie sam utrzymać rodzinę, pieniędzy też nigdy jej nie wydzielam. Normalnie ma dostęp do konta, nigdy jej nie rozliczałem i nie pytałem, na co wydała pieniądze. Ale ona ma już dość siedzenia w domu. Mówi, że chce wyjść do ludzi, robić coś poza obiadkami i praniem. Rozumiem to i nie namawiam jej do zostania w domu, chcę, żeby była szczęśliwa, ale tak naprawdę wolałbym, żeby została. Wcale nie jestem zadowolony, że będę musiał przejąć część domowych obowiązków i skończą się powroty do domu, gdzie czeka ciepły obiad i uśmiechnięta żona. Najchętniej przebiłbym gumkę i zrobił jej trzecie dziecko, ale nie jestem aż takim draniem. Jutro skończy się moje idealne życie.
Nie chcę, żeby moja żona wróciła do pracy.
        
        
        
        
        
            
            
    
    
            Dodaj anonimowe wyznanie
         
        
        
     
        
    
        
    
                        
    
    
                
        
        
        
        
        
                
        
    
    
    
                                    
            
            
    
    
         
Ty masz idealne życie, a ona?
Bez względu na to ile lat jesteście po ślubie i ile macie dzieci, ona nie jest i nigdy nie będzie Twoją własnością.
Weź się chłopie w garść i przestań robić za trzecie dziecko swojej żony.
Ale w komentarzach Hej na Ciebie autorze spadł. Moim zdaniem niesłuszny. Masz prawo czuć wszystkie emocje. Na emocje nie masz wpływu. Ważne jest to co robisz. A robisz to co trzeba: wspierasz żonę w jej decyzji i nie robisz z tego powodu żadnych wyrzutów ani dla jej dobra nawet nie wspominasz o tym, że wolałbyś inaczej. Co więcej jesteś świadomy i gotowy na podział obowiązków wynikający z tego, że skoro i Ty i ona pracuje od to od teraz i Ty i Ona będziecie zajmować się dziećmi i domem. Nie daj się stłamsić. Masz prawo czuć co chcesz, dopiero za Twoje działania można Cię krytykować. A Twoje działania są nienaganne.
Dzięki za ten głos rozsądku, bo czytając komentarze powoli zaczynałem tracić wiarę w ludzkość.
Czyli szukasz gosposi a nie partnera. Cieply obiad i usmiechnieta zona. To dla Ciebie, a dla niej? Obowiazki domowe w ktorych nie sie nie spelnia. Sama Ci powiedziala ze chce wyjsc do ludzi i zajac sie czyms innym niz obowiazkami domowymi. Chcesz miec szczesliwa partnerke czy sluge w domu? Bo to drugie da sie bardzo latwo rozwiazac. Piszesz ze sporo zarabiasz najmij gosposie.
Ja myślę, że to są zupełnie naturalne uczucia. Nie zawsze się trafi tak idealnie zorganizowana żona, raczej chyba rzadziej, niż częściej. A jeśli w dodatku spełniała wszystkie te obowiązki z uśmiechem, to już w ogóle trafiłeś szóstkę w lotka ;).
Teraz proponuję, żebyś zarezerwował w Waszych obu kalendarzach stały miesięczny termin na randkę z żoną i cieszył się jej nową odsłoną.
Niesamowicie egoistyczna, ale zrozumiała postawa. Kto by nie chciał mieć własnego sługusa.
Same myśli to nic złego, ale oby na myślach się skończyło. Tobie było wygodnie tak, jak było - ciepły obiadek podstawiony pod nos, posprzątany dom, żona uśmiechnięta. Ale czy dla niej też? Skoro chciała wyjść z tego życia perfekcyjnej gospodyni - najwyraźniej nie. I ten uśmiech mógł być na pokaz, a w środku żal i rozgoryczenie, które by tylko narastało, aż byłoby za późno i mogłoby się skończyć dużo gorzej, niż przejęcie części obowiązków domowych i brak obiadku.
A u mnie zaś odwrotnie, chciałabym zostać w domu. Aktualnie pracuje w Biedronce, ale wysiadam już psychicznie i fizycznie. Chciałabym mieć trzecie dziecko, ale mąż się boi, bo jego przyszłość w obecnej firmie nie wygląda za dobrze. Dodatkowo z jednej wypłaty ciężko ogarnąć wszystkie opłaty i zakupy. A widoków na lepszą pracę dla mnie nie ma, bo wszyscy wolą przyjąć młode osoby, niż kobiety z dziećmi
Pracowałam w Biedronce jako studentka. Moja najgorsza praca w życiu, więc współczuję.
Może Ci się kiedyś uda zmienić na coś lepszego. Ja nie lubiłam chodzić do pracy póki nie znalazłam takiej, w której się spełniam.
Jeśli twoja żona w pracy odżyje, bo dostanie to, czego jej brakuje, będzie bardziej "uśmiechnięta" niż do tej pory i oboje na tym skorzystacie.
Dobry mąż z Ciebie, skoro żonę wspierasz, mimo, że wewnętrznie nie pasuje Ci jej decyzja. Wolałbyś inaczej. To się ceni.
Teraz obowiązków Ci przybędzie, ale dzieci będą coraz starsze i coraz mniej czasu będą potrzebowały. Może wynajmiecie kogoś do sprzątania, zamówicie obiady? Wtedy tych domowych obowiązków nie będzie tak dużo do podziału na Waszą dwójkę.
Rozumiem żonę, bo sama byłam w domu przez 4 lata, a powrót na rynek pracy bardzo mi poprawił humor i ogólne zadowolenie z życia. Ale fakt, mąż musiał się mocno zaangażować w domowe obowiązki - mimo, że sam też dałby radę utrzymać rodzinę
Błąd żony, że nie było podziału obowiązków od początku mimo, że powinien być. No ale jesteś dorosły. Dasz radę tak jak cała masa innych ludzi.