#QzsB1
Gość idzie w zaparte, najpierw żąda dokumentów, potem grozi policją. Po chwili, widząc mój opór i brak chęci współpracy, zmienia taktykę.
- Dobra, mam dziś dobry humor. Daj pan 50 zł, a ja wypiszę mandat za brak biletu bagażowego.
Pisiont? Kpiny jakieś! Za tyle, mieszkając w Boliwii, byłbym w stanie wyżywić się przez pół miesiąca! Nie ma mowy - nie zapłacę, wysiądę i pójdę do domu pieszo.
Tramwaj akurat utknął w korku, więc podróż trochę się dłuży... Kanar się jednak nie poddaje.
- Panie, 20 zł biorę. Niczego nie wypisuję i obaj jesteśmy zadowoleni, ok?
Jak mam być, kur#a zadowolony, skoro chcesz mi zabrać w pocie czoła uciułane dwie dychy? Takiego wała - nie uiszczę i kropka! Tramwaj wreszcie ruszył. Na horyzoncie majaczy przystanek.
- To zróbmy tak. Dej no pan dyszkie na kawę i tyle...
Za dyszkę to ja w Biedrze żwirek dla kota zaraz kupię. Gdzie ma sierściuch szczać, jak mi piniondz zabierzesz? Jeszcze czego? Nie płacę!
Przystanek, drzwi się otwierają. Wysiadam. Kanar wysiada ze mną. Nie przejmując się jego obecnością idę sobie z wolna wyciągając z kieszeni papierosy i odpalając jednego.
- No, niech panu będzie. Poczęstuj pan fajką chociaż...
Sorry, ostatnią mam. Nie dam...
Ta historia wydaje mi się wymyślona albo przerobiona z jakiegoś żartu. Mógł wypisać sobie mandat, a kierowca mógł się zobowiązać do poświadczenia w razie czego, że nie było możliwości kupienia biletów. I niech sobie kanaretto pisze.
Właśnie dlatego pewnie chciał iść autorowi "na rękę" tak bardzo, bo liczył, że ten nie będzie wiedział, że mandatu nie za bardzo ma jak wystawić a od naiwniaka zyskać coś mógł. Gdyby było inaczej, to pewnie by wypisał mantat bez "negocjacji".
I przy tłumie pasażerów żebrał o łapówkę?
A na przystanku to już mógł mu ... Zrobić. Tym niemniej awaria biletomatuz tego co wiem nie jest podstawą do braku wystawienia mandatu , ponieważ obowiązkiem pasażera jest mieć bilet gotowy do skasowania w momencie wsiadania do pojazdu.