Mam ponad 20 lat i nigdy nikogo nie miałem. Nigdy od żadnej kobiety nie usłyszałem "kocham cię", nie poczułem jej bliskości. Czy naprawdę proszę o tak wiele? Za każdym razem jak zdobyłem się na odwagę wyznać swoje uczucie dziewczynie, to albo lądowałem w fz albo stosowała na mnie ghosting albo zrywała całkowicie kontakt, blokując mnie gdzie się tylko dało. Nie pomaga fakt, że jestem nieśmiałym i zamkniętym w sobie introwertykiem. Nie chcę żadnych rad typu "życie przed tobą!" czy "wszystko będzie dobrze". Potrzebowałem się jedynie gdzieś wygadać, bo nie mam z kim o tym porozmawiać.
Dodaj anonimowe wyznanie
Nie za wcześnie odkrywasz karty?
Raczej nie wyznaje się uczuć na dzień dobry, bo można odstraszyć drugą osobę. Zamiast tego lepiej zagadywać, gdy jest dobra okazja (jak ma wolną chwilę, a nie gdy właśnie biegnie spóźniona na autobus), obserwować reakcję (czy ta osoba cieszy się z pogawędki, czy niekoniecznie). Jeśli jest dobrze, to można spytać, czy ma ochotę na kawę czy ciastko, albo, bezpieczniej, czy np. ma ochotę się przejechać na rowerze, bo organizujesz wycieczkę.
Nie nastawiać się od razu na nie wiadomo co, bo dziewczyna, która się interesujesz, może nie być zainteresowana tobą. Równie dobrze sam po czasie możesz stwierdzić, że obiekt uczuć nie jest taki fajny, jak ci się na początku wydawało.
To że jesteś introwertykiem, to żaden problem, może jedynie utrudnienie w nawiązywaniu znajomości. Osobiście lubię ten typ, nie jest tak męczący jak głośni ekstrawertycy. Powodzenia
Ps. Nie słuchaj czasem idiotycznych rad typu "idź do prostej tutki, potem będzie łatwiej".
Chciałbyś dziewczynę, która trenowała na "panu do wynajęcia"? No właśnie. W drugą stronę to działa tak samo.
Wydaje mi się, że takie wyznania uczuć wprost często wyglądają jak akt desperacji. Nawet jeśli druga strona w jakiś sposób odwzajemniała choć trochę to takie wyznanie mogło ją spłoszyć, jeśli przedtem między wami nie wydarzyło się nic romantycznego jak pocałunek czy choćby trzymanie się za ręce.
Nie będę dawał Ci żadnych rad. Nieważne ile razy upadniesz, ważne żebyś tyle samo razy się podniósł. Z wyznania przebija smutek i osoby które nie mają problemów ze znalezieniem partnerów albo które przebierają w nich często nie mogą pojąć, jak to jest być samotnym, lub zwyczajnie się nad tym nie zastanawiają. Zaraz tu przyjdzie jakaś Ukrainka z Norwegii i powie że jesteś niskim, chudym incelem mieszkającym u mamy i zarabiającym najniższą krajową i to przez to. Trzymaj się i nie dawaj zawistnym ludziom, otaczaj się ludźmi wartościowymi.
Ukrainka z Norwegii chyba nie przyjdzie, bo jakoś dawno jej tu nie widziałam 👀
LadyBird21.
1. "Mieć" to można scyzoryk albo rower. Partnerka/partner to nie kwestia posiadania.
2. Piszesz, że jesteś nieśmiałym i zamkniętym w sobie introwertykiem - to na jakiej podstawie jakaś dziewczyna miałaby się do ciebie przekonać? Że unikasz kontaktu albo rozmowy i ogólnie stronisz od ludzi? No naprawdę, znakomicie zapowiadający się chłopak na jakąś ciekawą relację.
3. Jakie ty uczucia mogłeś wyznawać, skoro nawet nikogo nie miałeś okazji uczciwie poznać, bo jesteś nieśmiałym i zamkniętym w sobie introwertykiem?
Sorry, jeżeli chcesz mieć normalne relacje z ludźmi i znaleźć partnerkę na jakąś głębszą relację, to sam się musisz otworzyć, nawet jeżeli to dla ciebie trudne. Alternatywą jest wieczne gnicie w piwnicy.
Ogólnie zgoda, oprócz pierwszego punktu. Można mieć rodziców, można nie mieć. Można mieć żonę/męża, można nie mieć. Można mieć partnera, może nie mieć. Można mieć jakieś cechy osobowości, można nie mieć.
@Dragomir - masz rację. Sam to kiedyś pisałem w jakimś komentarzu, kiedy ktoś krytykował zwrot "mieć żonę".
Jednak zdanie "nigdy nikogo nie miałem" zinterpretowałem w takim "przedmiotowym" sensie. Może się czepiam...