#Qb0xr

Pewnego dość chłodnego wieczoru wracałam ze spotkania z koleżanką. Dochodziłam już schodami na moje osiedle, ok. 100 m od bloku, gdy nagle minął mnie wysoki mężczyzna. Pomamrotał coś pod nosem, ja się odwróciłam, a on powalił mnie na ziemię... Zaczęłam krzyczeć, ale nikt nie zareagował. Szarpałam się, ale nic to nie dało. Nikt mi nie pomógł. Jedyne moje szczęście, że miałam dość ciasne spodnie. Gdy napastnik wsadził mi rękę pod bieliznę i poczuł, że nie da rady dać jej dalej, postanowił zmienić pozycję „kucania” przy mnie. Chyba instynktownie szarpnęłam swoim ciałem i on się zachwiał. Podniosłam się i zdążyłam uciec, wciąż krzycząc i płacząc. A ludzie nic...
Wbiegłam do mieszkania i zadzwoniłam do narzeczonego, który jeszcze był w pracy. On zadzwonił na policję i szybko do mnie przyjechał.

Wyobraźcie sobie, że policja po przesłuchaniu mnie opowiedziała to komuś znajomemu z piętra niżej, twierdząc, że coś sobie ubzdurałam... Dostałam wezwanie na policję, by złożyć zeznania. Na cztery miesiące zabrali moje ubrania do badania — nic nie znaleźli. Mój narzeczony był wezwany w roli... uwaga... podejrzanego! Po ok. pół roku sprawa została umorzona. Wie o tym mój narzeczony, jego szef, moja siostra i moja szefowa — kilka dni dawała mi takie zajęcia, bym nie musiała mieć styczności z mężczyznami. Teraz wiecie jeszcze Wy. Było to dwa lata temu, a wciąż mi ciężko.
Dragomir Odpowiedz

Co za pała przyjmowała zgłoszenie.

Maykiop Odpowiedz

Współczuję.

Czysta Odpowiedz

Policjanci pewnie kryją swojego, bo oni sami zaczepiają często kobiety i zadają im zboczone pytania!

Dragomir

A ty dalej niewydymka?

Apatia

Zastanów się czasem zanim coś napiszesz. Policjanci z wyznania oczywiście beznadziejni, ale twój generalizujący komentarz może kogoś zniechęcić i jakaś ofiara nie zgłosi zwyrodnialca. Myśl, to nie boli.

Dodaj anonimowe wyznanie