#Qb0xr
Wbiegłam do mieszkania i zadzwoniłam do narzeczonego, który jeszcze był w pracy. On zadzwonił na policję i szybko do mnie przyjechał.
Wyobraźcie sobie, że policja po przesłuchaniu mnie opowiedziała to komuś znajomemu z piętra niżej, twierdząc, że coś sobie ubzdurałam... Dostałam wezwanie na policję, by złożyć zeznania. Na cztery miesiące zabrali moje ubrania do badania — nic nie znaleźli. Mój narzeczony był wezwany w roli... uwaga... podejrzanego! Po ok. pół roku sprawa została umorzona. Wie o tym mój narzeczony, jego szef, moja siostra i moja szefowa — kilka dni dawała mi takie zajęcia, bym nie musiała mieć styczności z mężczyznami. Teraz wiecie jeszcze Wy. Było to dwa lata temu, a wciąż mi ciężko.
Co za pała przyjmowała zgłoszenie.
Współczuję.
Policjanci pewnie kryją swojego, bo oni sami zaczepiają często kobiety i zadają im zboczone pytania!
A ty dalej niewydymka?
Zastanów się czasem zanim coś napiszesz. Policjanci z wyznania oczywiście beznadziejni, ale twój generalizujący komentarz może kogoś zniechęcić i jakaś ofiara nie zgłosi zwyrodnialca. Myśl, to nie boli.