#QYyFE
Mam 33 lata i zero zdrowych związków, w każdym zakochiwałam się w poczuciu bycia chcianą. Dużo wybaczałam, brałam winę na siebie, bo może jak ten facet mnie zostawi, to serio, jak mówił ojciec, nikt mnie więcej nie zechce? W syndromie ofiary byłam tak głęboko, że faceta, który mnie pół związku zdradzał i zaraził wenerykiem, na kolanach błagałam, by mnie nie zostawiał. Dziś jest lepiej, jestem w trakcie terapii, 3 lata sama, a znajomi twierdzą, że „wybrzydzam”. Bo śmiem mieć wymagania (typu wierny, bez nałogów, ze stałą pracą, wspierający).
Najbardziej jednak boli brak wsparcia ze strony najbliższych — mamy i brata. Jedną z historii kiedyś opisałam — od brata usłyszałam, że „mamie byłoby przykro, jakby to przeczytała”. Jeżdżę do nich raz na pół roku, głównie dla mamy, bo ojciec (a właściwie dawca nasienia) zawsze mnie jakoś zgnoi, teraz już subtelniej. Ale to ja jestem tą kręcącą afery i szukającą problemów. Namawiają do wybaczenia. A ja jakoś nie potrafię wybaczyć człowiekowi, który nie czuje się winny i ciągle krzywdzi.
Po prostu nie potrafię.
Twój ojciec to toksyk. Być może narcyz. W takim wypadku NORMĄ JEST, że najbliższe otoczenie staje po jego stronie. Nie ważne, że oni widzieli, jak Cię traktował. Nie ważne, że sami mogli być traktowani podobnie.
Tutaj jest tak silne pranie mózgu, że nie licz na to, by stanęli za Tobą. Nie staną. To TY jesteś ta zła, która próbuje wyłamać się ze schematu, wyjść z roli ofiary. To TY zdradzasz rodzinne "wartości".
I tak, to boli. Boli i już. Ale dasz sobie z tym radę. I pogadaj o tym z terapeutą. On powinien Ci wytłumaczyć, na czym polega ten mechanizm obronny u Twojej rodziny. Głębokie zrozumienie pomoże Ci uwolnić ten ból.
A co do wybaczenia. Wybaczyć można tylko wtedy, gdy człowiek staje z drugim na równi. Gdy czuje się równie silny jak ten, który go skrzywdził. Wcześniej to nie jest żadne wybaczenie, tylko puste frazesy. Zatem daj sobie na luz i kompletnie odpuść teraz wybaczanie. To jeszcze nie ten etap, na razie masz zbyt wiele poranionych części siebie do ukochania i uzdrowienia.
"Nie było to jakieś znęcanie się, tylko kary fizyczne, które w latach 80. i 90. były normalnością." - Autorko, ja wiem, że społeczeństwo mówi, że to było normalne ale to nadal forma znęcania się. Mnie się to w głowie nie mieści, aczkolwiek nawet moja mama kiedyś powiedziała do brata "my cie nie bilismy, tylko dostawałeś klapsy". - tjaaa.. klapsy skorzanym pasem to wcale nie bicie... Jak powiedzialam mamie, że klaps a bicie to jedno i to samo to była w szoku, że my jako dzieci tak to postrzegaliśmy.
I nie zmuszaj się do wybaczenia. Albo to poczujesz, albo nie. Wybaczanie na siłę sprawi tylko, że stłumisz swoje emocje a to na dłuższą mete nie działa.
to nie wybaczaj nie masz takiego obowiązku - tak samo jak utrzymywać kontakt albo i kisić wszystko w sobie - zacznij od terapii.
Nie musisz nic wybaczać, do nikogo jeździć, nikogo przekonywać. Ja wiem, że po takim czymś chciałabyś, żeby oni zrozumieli co zrobili, może przeprosili, ale będziesz na to czekać do końca życia i się nie doczekasz. Po prostu nie jeździj tam, albo jeździj raz na pół roku - raz na rok. I zajmij się swoim życiem. Ono na pewno jest dużo bardziej wartościowe niż relacja z taką rodziną.
Odezwij sie, chętnie z Tobą porozmawiam na taki sam temat