#QYrmG
Narzeczona (teraz to już była) kolegi, powiedzmy Olga, często z Władziem mówili sobie sprośności przez telefon. Pewnego dnia wsiadł do mojego autobusu i zadzwonił do niej. Powiedział, że nie może doczekać się spotkania i żeby mu poopowiadała, co z nim zrobi, jak się spotkają. Następnie podał mi telefon i wysiadł. Zgodnie z jego prośbą położyłem telefon w trybie głośnomówiącym obok wspomnianego mikrofonu i włączyłem dźwięk.
No nie powiem, słownik miała niemały. Nie powtórzę dosłownie, powiem tylko, że minęły dwa przystanki na samym opisie ściągania ubrań. Na trzecim przystanku, o czym z kolegą wiedzieliśmy, bo zawsze łapała ten sam autobus o tej samej porze, wsiadła Olga, nie przerywając swojego wywodu, tylko ściszając głos do szeptu. Po paru sekundach, ale jak już zamknąłem drzwi, zorientowała się, że wszyscy ją słyszą i po ich minach – że już od dłuższego czasu.
Jej mina – bezcenna. Jako że bardziej patrzyłem na jej minę niż na drogę, to jechałem baaardzo powoli. Chyba nigdy tak powoli nie jechałem jednego przystanku. I chyba nigdy nikt tak szybko nie wysiadał.
PS Zanim zapytacie, bałem się skargi na mnie, ale warto było. Minęły dwa tygodnie, a skarga nie wpłynęła, to i pewnie nie wpłynie.
Tak było, nie ściemniasz...
Raczej mało możliwe, ale sam pomysł wyjątkowo dziecinny
A kierowca autobusu, czyli ty, wstał i zaczął klaskać oraz tańczyć, a pasażerowie ochoczo mu wtórowali i swawolili. Uciechom nie było końca.
Chciałem go zapytać czy klaskał, ale widzę, że nie muszę. Mamy relację z pierwszej ręki. Byłeś tym autobusem? ;-D