#QBdn5
Od czasu uśpienia:
– słyszę jego szczekanie, jakby chciał, żeby go wpuścić do domu, więc wstaję, otwieram drzwi i wtedy sobie uzmysławiam, że psa nie ma,
– słyszę, jak chodzi po kuchni i korytarzu,
– słyszę, jak skacze na drzwi, żeby je sobie otworzyć (sprytny był i nauczył się używania klamki :) ),
– nie dość, że słyszę, jak na nie skacze, to drzwi się naprawdę otwierają.
I teraz nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, czy „obecności” naprawdę istnieją. Nie powiem o tym nikomu, żeby nie zostać wyśmianą. Piszę o tym tutaj – może ktoś z Was miał podobną sytuację albo potrafi mi to wyjaśnić.
Ilu ludzi, tyle opinii. :)
Jasnowidze powiedzą Ci, że oczywiście, że dusze istnieją. Bo je po prostu widzą. I to bez różnicy, czy jest to dusza człowieka czy zwierzęcia.
Inni z kolei będą mieć wątpliwości albo wręcz wmawiać Ci, że masz urojenia.
Zrobisz co zechcesz, ja Ci tylko napiszę, jak takie sprawy rozwiązuje jasnowidz.
Jeśli w domu jest dusza zwierzęcia lub psa, trzeba z nią zwyczajnie porozmawiać. Nie ważne, że jej nie widzisz, to nie ma najmniejszego znaczenie. Po prostu powiedz swojemu pieskowi, że bardzo go kochasz, że dziękujesz mu za te wszystkie wspólne lata, jednak teraz pozwalasz mu odejść. Że go UWALNIASZ od siebie. I poczuj, że naprawdę to zrobiłaś, że jesteś gotowa, i żegnasz się z nim na zawsze.
Jeśli zrobisz to uczciwie, wszystko powinno się uspokoić natychmiast. Mało tego, prawdopodobnie poczujesz jego odejście. Nie zdziw się też, jeśli w tym momencie coś stuknie, spadnie jakaś książka albo poczujesz bardzo silnie jego zapach. Czasem odchodzący żegnają się w ten sposób z bliskimi.
Przy okazji. Takie uwolnienie pomaga także wtedy, gdy chcemy pomóc odejść umierającej istocie, która bardzo się męczy. I również nie ważne, czy jest to człowiek czy zwierzę. To może być schorowana matka albo ukochany króliczek. I nie trzeba mówić tego na głos. Wystarczy, że powiemy to tej istocie w myślach, ze szczerą intencją uwolnienia jej od cierpienia.
Zazwyczaj taka osoba umiera w ciągu kilku godzin, najpóźniej następnego dnia.
Idź się leczyć. Ludzie kiedyś wierzyli w południce, bo nie wiedzieli co to udar słoneczny. Zwyczajnie przejdzie jej z czasem jak myśli odejdą od zmarłego zwierzęcia. Jej mózg płata jej figle by chronić od traumatycznych dla niej przeżyć. Albo powinna odstawić narkotyki.
Nie jestem przekonana co do wierzeń Czaroit, ale porozmawianie "z duszą" zwierzaka, którego słyszysz po domu ma po prostu efekt terapeutyczny. Przerabiałam to ostatnio. Po prostu usiadłam w przedpokoju, zaadresowałam słowa do ukochanego kitku, który odszedł, podziękowałam za czas, przeprosiłam że nie mogłam zrobić więcej i powiedziałam, że jeżeli tu jest to pozwalam mu odejsc tam, gdzie będzie szczęśliwy.
Poczułam niesamowitą ulgę, choć oczywiście nadal płaczę za nim. Ustało wrażenie, że nadal jest w domu, bo mój umysł po prostu zrozumiał i dał odejść przyzwyczajeniom i doświadczeniom zbieranym przez lata pobytu jego w domu. Po wszystkim rozmawiałam z terapeutą i lekarzem, śmiejąc się przez łzy sama z tego, że porozmawiałam z martwym zwierzakiem. Usłyszałam odpowiedź, że to jest bardzo terapeutyczny i często polecany sposób na uporanie się z żałobą. Dlatego ludzi mówią do zmarłych przy grobach bliskich.
@Mendapazdzioch
Powiem Ci, że jestem bardzo daleko zarówno od wszelkich bóstw jak i od tak zwanej parapsychologii czy ezoteryki. Po prostu chłodny, konkretny łeb.
Ale tego, co działo się po śmierci mojej mamy, nie zapomnę nigdy.
1. Mama zmarła w domu (domek jednorodzinny).
2. Bardzo chciała żyć (nie dało się, nowotwór).
3. Cała reszta dużej rodziny -150 km od nas. Tylko ja, z moją rodziną, na miejscu.
4. Mama nie była miłą, czułą osobą. Raczej kimś w rodzaju zarządcy / ekonoma.
Spokój odzyskałam dopiero pół roku po pogrzebie. A po drodze... Były szepty, odgłosy, koszmary w nocy. Były lodowate przeciągi w dzień, znikąd (w środku upalnego lata), było "dotykanie" mnie, gdy spałam lub odpoczywałam. Odgłosy zamykanych okien (oczywiście okna realnie zamknięte).
Wiem, że 100% tego wszystkiego mogło być wytworem mojego mózgu. Odczuwałam to tylko ja - dzieci były małe, na nic mi się nie skarżyły, mąż pracował poza miastem, wracał tylko na weekendy.
Dziś skłaniam się bardziej ku teoriom fizycznym (wszechświat, współistnienie / przenikanie się energii itp). Może dożyję bardziej szczegółowego wytłumaczenia tych doznań.
Ale (mimo chłodnego, technicznego mózgu) ciągle zostawiam furtkę dla _niewiadomego_.
Pamiętając świetne hasło moich dzieci, sprzed lat:
"Skąd wiesz, jak nie wiesz."
Hoooooold on a second.
Frog.
Ty jesteś kobietą???
Jakim cudem, pomimo tylu rozmów nie pokapowałem się aż do teraz???
Nie żeby to cokolwiek zmieniało ale jest to pewien szok poznawczy O_o
@Czaroit
"że jesteś gotowa, i żegnasz się z nim na zawsze."
Właśnie tak mój chłodny, techniczny mózg zareagował na pożegnalną wizytę ukochanego bratanka,
który "przyszedł" do mnie w noc przed pogrzebem. Pogadaliśmy, przybiliśmy żółwika... i zniknął.
Wszystko oczywiście w przestrzeniach, których nie da się dotknąć żadnym fizycznym zmysłem.
(1.Tak zwani uczeni nazywają to telepatią.
2. Nie, to nie był sen.)
Byłam wtedy o wiele dojrzalsza emocjonalnie, niż przy odchodzeniu mamy. Byłam już (i nadal jestem) gotowa na WSZYSTKO. Jak również - pełna pogodnej miłości, której tak brakowało mi w kontaktach z rodzicielką.
No i mądrzejsza o to zdanie:
"Skąd wiesz, jak nie wiesz."
@Cystof
"Jakim cudem, pomimo tylu rozmów nie pokapowałem się aż do teraz???"
Nie byłam zbyt wylewna pod tym względem, dość długo pisząc bezosobowo.
Moje zainteresowania sięgają (rozmiarowo) od kwarków po Wszechświat 😊 nie zatrzymuję się dłużej na niczym, co jest zwyczajne i dostępne na co dzień (no jest, i tyle, po co się tym ciągle zajmować).
Rozumiem więc Twoje zaskoczenie i mam nadzieję, że ten "szok poznawczy" nie wpłynie na przebieg naszych tutejszych pogaduszek 🤗
solliinka
Gratuluję doskonałej intuicji. Zrobiłaś to, co Ci pomogło, i to jest najważniejsze.
Tak naprawdę nie ma znaczenia, w co kto wierzy. Ważne, że jego działania są skuteczne. :)
Frog
Ja wiem, że to nie był sen. Do mnie też przychodzili bliscy ludzie, żeby się pożegnać. Czasem byli to ludzie, których nie widziałam od 20 lat, ale bardzo ich lubiłam. Jak dawna koleżanka mojej mamy.
Cystof
Jestem lepsza od Ciebie. ;) Że Frog jest kobietą, wiem od jakiegoś czasu. Za to w którejś rozmowie z Ultraviolettem cały czas zwracałam się do niego, jak do kobiety. Choć ciągle mi majaczyło, że jest mężczyzną, i że powinnam to poprawić. Ale jakoś... nie poprawiłam. Sama nie wiem czemu.
Przy okazji - przepraszam Ultraviolett. :)
@Frog
A w żadnym wypadku nie ma to wpływu na przebieg rozmów :) to był jeden z tych szoków poznawczych który co prawda zabawny, to jednak w ogólnym rozrachunku niewiele zmienia. Płeć ludzi z którymi piszę, jakby nie patrzył, anonimowo jest ostatnią rzeczą jaka mnie interesuje.
@ Czaroit: Zapewniam, ze nie poczulem sie w najmniejszym stopniu urazony. Moze kobieca czesc mojej osobowosci nawet sie ucieszyla? Bo wiesz, ja lubie balet a nie lubie pilki noznej. 😇
Ultraviolett
Bardzo się cieszę. I pozdrawiam Twoją kobiecą część.
Dobra, męską też pozdrawiam. Nie chcemy przecież, żeby poczuła się pominięta. :)
A przy okazji - okazuje się, że w kwestii piłki nożnej i baletu mamy podobne preferencje.
Zapal białe światło i zrób to co napisała Czaroit. Niezależnie czy wierzysz czy nie, pożegnaj się ze swoim psem i przeżyj żałobę. Te rytuały są potrzebne, by móc wrócić do życia w teraźniejszości
Ludzki mózg jest strasznie pogmatwany i nie zawsze można mu wierzyć, choćby to głupie uczucie kiedy spadasz podczas snu i wyrywa cię nagłe "uderzenie" o ziemię. Na jawie też robi nam psikusy.
Ja wiele rzeczy mogłabym podpiąć pod halucynacje wynikłe z bólu po zmarłym ale ...jednej rzeczy nie wytłumaczę nigdy. Gdy odeszła moja babcia z którą byłam bardzo blisko, to na pogrzebie w październiku przyleciał ogromny motyl z oczkami i usiadł koło ławki rodziny. To było tak dziwne i ten motyl też był dziwny! Ja chciałam oczywiście znaku ale to uczucie pamiętam do tej chwili, a motyla nie wyhalucynowałam bo widzieli go moi bliscy również. Przeleciał nad trumną i usiadł zaraz koło nas i siedział całą mszę. Przez to nie potrafiłam się smucić bo wydawało mi się że babcia siedzi obok w innej formie. Nie wiem jak wytłumaczyć motyla o tej porze roku, nigdy w życiu nie widziałam motyla w kościele, a ten siedział przy nas, metr od ławki.
Raczej wydaje Ci się
To tęsknota. Słyszysz to co chce usłyszeć Twój mózg. Gdy rozstawałam się z.moją klasą, wszędzie widziałam ich twarze i głosy. Dosłownie 1:1, ciągle w sklepie, na.przystanku, w kościele. Ustało z.czasem, gdy tęsknota ustała.