Moja babka od angielskiego w podstawówce była lekko psychiczna, a w dodatku się na mnie uwzięła. Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie. Ósma klasa, lekcja angielskiego. Siedziałam wtedy w ostatniej ławce, a na tablicy był wyświetlony jakiś tekst. Biorąc pod uwagę, że był on napisany czcionką rozmiaru nie więcej niż 11, a ja siedziałam przynajmniej pięć metrów od tablicy, miałam prawo nie widzieć. Tylko że ten babsztyl stwierdził, że kłamię i jestem leniwa. Wpisała mi uwagę, a przez następne kilka tygodni przy każdej możliwej okazji dogryzała mi, że nie widzę. Ale na tym się nie skończyło. Kilka dni później, gdy miałam okres i poczułam, że muszę wyjść do toalety, spytałam grzecznie o pozwolenie, a ta nie zwracając większej uwagi, pozwoliła. Wszystko było dobrze do momentu, aż usłyszała, że coś szeleści, a w mojej dłoni znajduje się foliowy różowo-biały pakunek z podpaską. Wtedy wpadła w szał. Dosłownie ośmieszyła mnie przy całej klasie, mówiąc same okropne rzeczy. Sprawa trafiła do dyrektora, jednak ten wszystko zamiótł pod dywan.
Nie przejmowała się, czy byłam w szkole, czy już po lekcjach. Raz przyszedł po mnie dwa lata starszy chłopak. Zrobiła mi aferę, a kilkanaście minut później widzę w dzienniku uwagę o treści: „Uczennica szlaja się i publicznie obściskuje ze starszym chłopakiem”. A najlepsze, że to przeszło i nikt specjalnie się tym nie przejął. Przez następne miesiące wpisywała mi uwagi za jakieś drobnostki. Koszulka na ramiączkach? Uwaga. Niezawiązane buty? Uwaga. Pomalowane paznokcie czy rzęsy – uwaga. Miałam więcej uwag niż największy łobuz w szkole. A było tak do dnia, aż w moim dzienniku nie pojawiła się uwaga od treści: „Uczennica pali papierosy i zachowuje się nieakceptowalnie”. Wiecie, co było jej papierosem? Patyczek od lizaka. A wiecie, co się stało z nauczycielką? Zainteresowało się nią kuratorium, a teraz ma zakaz nauki.
Proszę bardzo, jeden upierdliwy nauczyciel z głowy! Z perspektywy czasu nadal mnie dziwi, jak bardzo można uwziąć się na dziecko, bo to nie widziało, co jest napisane na tablicy.
Dodaj anonimowe wyznanie
Ciesz się, że nie miałaś w liceum szkolnej psycholog która potrafiła nagrywać kamera uczniów palących fajki na ulicy poza szkołą 🥹😆 nikt nie znał wtedy pojęcia RODO. Dużo uczniów ma takie przejścia w swojej pamięci.
W mojej szkole dyrektor najął fotografa.
Wszystko fajnie, ale RODO absolutnie nie dotyczyłoby nauczycielki nagrywającej uczniów poza szkołą. Nawet gdyby te dane udostępniała w Internecie (wtedy wchodzą w grę inne skróty niż RODO).
RODO dotyczy tylko i wyłącznie udostępniania i przetwarzania danych przez firmy i instytucje.
Gdzie byli twoi rodzice w tym czasie razem z wychowawcą??? Rodzice bądź opiekunowie, wychowawca czy wicedyrektor, kuratorium, pedagoga też trzeba przycisnąć wtedy a nawet możesz pójść do takiej osoby jak bibliotekarka bo ona też jest nauczycielem. Takie sprawy trzeba załatwiać i rozmawiać o tym że jest dany problem. W innym wypadku zawsze sobie znajdzie ofiarę w sprawie której nikt nie interweniuje.