#OeJ0d

Jestem ze swoim partnerem od ponad dwóch lat. Jesteśmy udaną parą, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu. Od zawsze bardziej dogadywałam się z mężczyznami, lubiłam męskie zawody. Lubię motoryzację, jest ona naszą wspólną pasją. Wydaje mi się, że jest nam razem dobrze, ponieważ w dzień jestem jego kumplem, a w nocy kochanką. Patrząc na inne pary, rzadko kiedy widuję tak udane związki. Nawet ta kwarantanna zamiast nas podzielić, bardziej nas do siebie zbliżyła. Mój partner u mnie śpi co noc, ale ma inny dom, w którym mieszka wraz z rodzicami, w końcu doszliśmy do etapu, żeby razem zamieszkać... I tutaj pojawiają się schody.

Mamy dom po jego krewnych, do którego możemy się wprowadzić, musimy go wyremontować i delikatnie podszykować przed naszą przeprowadzką. Podczas generalnych przygotowań zauważyłam, że ja i mój partner jesteśmy wychowani w zupełnie innych poglądach. U mnie w domu zawsze był podział obowiązków jeśli chodzi o sprzątanie, gotowanie, u niego w domu ''od tego jest kobieta". Aż mnie szlag trafia gdy to słyszę i zaczynam poważnie zastanawiać się nad naszym związkiem.

Jestem kobietą pracująca. Lubię zarabiać pieniądze, ale nie wyobrażam sobie wracać z pracy, czasem nawet po 12h, i skakać wokół swojego faceta, bo on nigdy nie miał potrzeby zrobić sobie kolacji, bo u niego w domu robiła to mama. Gdy wyraziłam swoje poglądy, po dość burzliwej dyskusji powiedział, że ewentualnie może mi czasem pomagać, mam jednak obawy, że będzie chciał zrobić ze mnie kurę domową. To nie jest tak, że ja nie chcę sprzątać czy gotować, ale uważam, że powinniśmy się uzupełniać w tym i dzielić obowiązkami, a nie, że nie będę miała życia, tak jak jego mama, która ciągle narzeka na swój los. Bo niby dlaczego ja mogę z nim spędzać cały dzień na pracy w garażu, a on nie może mi pomagać w domu?
veredi Odpowiedz

Pomagać w domu to może dwulatek podając pranie do rozwieszenia. Dorosła/dorastająca osoba (niezależnie od płci i stanu cywilnego) ogarnia siebie i najbliższe otoczenie, którego jest częścią. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego mężczyźni mają "pomagać" w domu a nie po prostu uczestniczyć w życiu domu jako jego pełnoprawni członkowie.

tramwajowe

@veredi Moja teściowa mnie chwali: jak dobrze że ty jej tyle pomagasz. A ja uważam że to nie jest pochwała.

bezdomna

Niestety najczęściej to "pomaganie" wynosi się z domu. Matki skaczą przy mężach i synach, a później wtłaczają dzieciom do głowy, że tak powinien wyglądać model rodziny.
Mnie też strasznie to "pomaganie" denerwuje. Miałam dwóch partnerów, którzy takie poglądy wynieśli z domu i obu ich nauczyłam, że oni nie są od pomagania, tylko obowiązki domowe dotyczą wszystkich domowników. Po kilku miesiącach sami się chwalili swoim kumplom, że oni w domu nie pomagają, tylko myją naczynia, bo też je brudzą xD
Myślę, że trochę pomogłam ich obecnym partnerkom.

Ankaaa

Ja zakładam, że to się wzięło z tego, że kiedyś bardzo często tylko faceci pracowali, a kobiety zajmowały się domem. I w takiej sytuacji rzeczywiście, jeśli mąż pomagał, to bardzo miło z jego strony. Taki podział spotyka się coraz rzadziej, ale pogląd jakimś cudem pozostał. Ale mnie i tak zastanawia, skąd się biorą tacy faceci. Moja babcia nigdy nie pracowała i robiła wszystko w domu, a mój tata jest całkiem normalny :D Mimo, że mieszkaliśmy z tą właśnie babcią, to tata robił w domu dużo.

Pamir

Powielany model ulega zniekształceniu. Kiedyś był to naturalny podział - samiec zdobywa pożywienie, samica wychowuje młode.
Można się doszukiwać problemów w relacji matka-ojciec, gdzie matka kompensuje sobie kiepskiego partnera cudownym synkiem, którego rozpieszcza; kobieta o niskim poczuciu własnej wartości może też próbować udowodnić swoje 'niezastąpienie' i uzależniać funkcjonowanie całego domu od siebie (kręcąc sobie sama sznur przy okazji) albo może się trafić dziecko, które potrafi wykorzystać słabość innych do siebie i się nimi wysługiwać.
A naoczny przykład w rodzinie mojego? Wyobraźcie sobie, że teściowa narzeka na narzeczoną syna, bo jak go odwiedza to mu w pokoju nie ogarnie, tam taki syf!! Nie uważała, że to obowiązek syna, tylko jego dziewczyny ;D no jak to usłyszałam, to myślałam, że ze śmiechu padnę.

Nordek

@pamir mój były kiedyś musiał się tłumaczyć swoim rodzicom dlaczego jak przyszłam to nie zamiotłam im kuchni kiedy ich nie było. Wg nich skoro widziałam, że jest brudno to mogłam ogarnąć. Nie mój były, nie oni skoro narobili syfu tylko ja xd więc mnie nawet tego typu rzeczy nie dziwią :D

Slasher

@Nordek ja ostatnio widziałam przykład, gdzie kobieta co rokuje na moją teściową jednego dnia mówi, że nie chce żeby jej ktoś gotował obiady (na czas kwarantanny z moim chłopakiem pracujemy i studiujemy zdalnie to po prostu gotowaliśmy dla wszystkich). Potem stwierdza i nastawia swojego męża przeciwko wszystkim, że nie mamy dla niej szacunku, bo na drugi dzień nie miała zrobionego obiadu tylko chłopak się zszedł spytać czy chce zjeść rybę co kupiliśmy, na razie jest zamrożona, ale jak chce to może sobie zrobić albo my możemy zrobić. To obraza, że przyniósł zamrożoną rybę, ona daje ciepłe obiady. F**ck logic.

Laskowa Odpowiedz

On się nigdy nie zmieni i zgodził się na POMAGANIE tylko dla świętego spokoju. W dzień będziesz kucharką, sprzątaczką, menadżerką, a kochanką nie będziesz żadną, bo będziesz się brzydzić seksu z tym leniem

asdg

A może gdyby zagroziło to ich związkowi to by się zgodził i faktycznie nauczył jak sprzątać, gotować itp.? Nic nie wiadomo...

Smutnabula

asdg ktoś kto ma tak silnie wpojone takie przekonania nigdy nie zmieni podejścia od tak. Zakładam że taka zmiana byłaby chwilowa. Ja mojego obecnego narzeczonego od początku uczyłam że nie zgodzę się na drugi etap w domu i mino że z początku dość niechętnie to nauczył się gotować i robić wokół siebie. Komplet nie rozumiem jak można nie nauczyć dziecka (a później takie dziecko samo nie na powodu żeby się uczyć) jak przykładowo obrać ziemniaki czy puścić pranie (przykład mojego partnera).

DanceInRain

O, to jak mój brat. Chłopak ma 17 lat na karku, a z wielkim trudem uczę go wstawiać pranie, bo mama ma podejście "dobra dobra, to rzuć te ciuchy, potem włączę". I tak jest prawie ze wszystkim - ja uczę go większej samodzielności, a mama przyjdzie i jednym wyręczeniem rozbija jego pączkujące nawyki, po czym młody ma gdzieś robienie czegokolwiek, skoro baba go wyręczy.

SzaraDama

Skąd ta pewność? Jak się z porozmawia, to można się dogadać. Dodatkowo jak ktoś jest uparty można sposobem:
1. Zrobić listę ile rzeczy robi kobieta i z jaką częstotliwością i listę "męskich obowiązków"
Wyjdzie codzienne gotowania vs "patrz naprawiłem kran"

2. Brak kiwnięcia chodźmy palcem przy remoncie, przecież jesteś kobietą (raczej nie polecam)

3. Robienie rzeczy tylko dla siebie (wypiorę swoje ubrania, ugotuję dla siebie, pozmywam po sobie) taktyka w przypadku kiedy rozmowa nie dotrze. Dodatkowo jak tylko pojawi się "męska robota", zacząć ją robić (naprawa czegoś?) I wygarnąć że nic nie robi, nawet koła w samochodzie nie zmieni i co z niego za mężczyzna (sposób ekstremalny)

4. Robienie listy (np na specjalnej tablicy) na bieżąco co się w domu zrobiło i jak mężczyzna nie ma "punktów" zapytać czy nie głupio mu, że nic nie robi w domu... Ewentualnie wyśmiać, że co to za facet, co nie potrafi sobie nic ugotować i posprzątać po sobie (wjechać na ambicję).

5. Zmienić faceta

Dlatego jestem za zamieszkaniem razem przed poważniejszymi krokami, bo nie poznasz drugiej osoby jeżeli z nią nie zamieszkasz... Bo może być coś nad czym trzeba będzie popracować, zwrócić uwagę, dostosować się do siebie, zgrać... Jeżeli się nie da, to trudno, bywa...

KasiaWu

Ja jak kiedyś miałam taki problem z chłopem to po prostu wykonywałm swoją część obowiązków i ogarniałam tylko w okół siebie. Jak nie wstawi prania to nie będzie miał w czym chodzić (prałam tylko swoje, jego konsekwentnie zostawiałam), gotowałam porcje tylko dla siebie albo dania których nie lubi czy przestałam zamiatać i myć podłogę (bo on miał do domyślnie robić). I powiem wam że u nas podziałało.

Laskowa

Kochani, wy mówicie o waszych osobistych przykładach lub ogólnikowo. Oczywiście, że są faceci, którzy mogą się nauczyć. Ja mówię o tym z wyznania, gdzie dyskusja była burzliwa oraz on powiedział, cytując, że "ewentualnie może mi czasem pomagać". Naprawdę widzicie tu jakieś dobre rokowania?

paella

Nie zwróciliscie uwagi, że zdaniem autorki tak udany związek jak jej to rzadkość?! Ona niby narzeka na dodatkową "fuchę" w postaci służącej ale skoro żyje w świetnym związku to pewnie będzie usługiwać "aż miło".

Anderson92

O to to, @SzaraDama, masz rację. Nie mieszkanie ze sobą przed ślubem miało sens w dawnych czasach kiedy ludzie brali ślub mając 18-19 lat. Wtedy charakter się jeszcze kształtuje i można faceta nauczyć obowiązków domowych (kobietę zresztą też, wiem, że to raczej z facetami jest problem, ale nieliczne kobiety też tak mają - idą wypindrzone na imprezę w piątek, a potem całą sobotę i niedzielę chillują i weź rób za nie wszystko).
Mam też sposób dla par bardziej ortodoksyjnych, które absolutnie nie chcą zamieszkać na stałe ze sobą przed ślubem. Jedźcie razem na jakiś długi wyjazd. Tylko nie do hotelu, gdzie wszystko będzie podetknięte pod nos, tylko do jakiejś chatki w górach gdzie trzeba będzie zatroszczyć się samemu o gotowanie, sprzątanie itd. To doskonały czas do wzajemnego obserwowania się. Ewentualnie jeśli macie taką możliwość (my tak zrobiliśmy) - zaopiekujcie się czyimś domem/mieszkaniem na czas wyjazdu jakiś znajomych albo rodziny. Tylko w takim sensie, że wprowadzacie się do tego domu/mieszkania na dwa tygodnie i żyjecie razem ze sobą "na próbę". Uwierzcie, sztuczne starania kończą się po 2-3 dniach. Potem wychodzą nawyki wyniesione z domu. Tylko tak można poznać do końca partnera. Tylko w "praniu" to wychodzi. Jego czy jej deklaracje to tylko słowa, które mogą być puszczone na wiatr, a codzienna rutyna je weryfikuje do końca. Warto też pogadać o takich rzeczach z rodzicami czy rodzeństwem partnera. Tylko tak jakoś no osobności.

paella Odpowiedz

Piszesz o tym jak rzadko (napisałaś z błędem) można spotkać tak udany związek jak Wasz a za chwilę opisujesz, że partner traktuje Cię jak służącą i kiedy zamieszkacie razem to już będziesz służącą na pełen etat. Czy Ty tak poważnie czy? To nie jest udany związek, to lipa

PiratTomi

Właściwie to każdy związek, gdy para nie mieszka razem i się widuje sporadycznie, jest idealny. Wady wychodzą, gdy się mieszka razem i wkracza rutyna.

paella

Piracie@ on już bez zamieszkania razem pokazał gdzie jej miejsce a dla niej to nadal idealny związek

PiratTomi

Prawda. Ciekawe, co będzie, gdy zamieszkaja razem

Seven777 Odpowiedz

Znudzi Ci się bycie super kumpelą a potem sexbombą w łóżku jak będziesz musiała robić wszystko za niego. Tak wychowany facet jest przekonany ze baba ma orać jak świnia a wieczorkiem wskoczyć w seksi szmatki i jeszcze mu usługiwać. Jeżeli nie nauczysz go podziału obowiązków to szkoda nerwów.

lenka555 Odpowiedz

Z własnego doświadczenia wiem, że zanim zamieszkacie razem dobrze jest ustalić konkretne zasady - później może być za późno. Owszem, przyjęło się, że kobieta sprząta, gotuje itp. ale to było za czasów, kiedy kobiety zostawały w domu. Skoro Ty pracujesz i dorzucasz się do budżetu domowego, to on niech "dorzuca się" do domowego porządku.

bazienka

najlepiej to zapisac, zbey potem nie bylo, z enic takiego nie mowilas ;p

Pamir Odpowiedz

Jestem z takim, którego mama usługiwała wszystkim samcom w domu, nie miała czasu paznokci pomalować, ale kurzu na półkach u niej nie uświadczyłaś. Proponuję rozmawiać, poprzeć rozmowę przykładami - ja pracuję, twoja mama nie, ja mam zainteresowania, twoja mama nie, ja CHCĘ być w życiu szczęśliwa, twoja mama to męczennica. Albo zrozumie, albo serio to nie ma sensu, bo on chce służącą a nie partnerkę. Nie ukrywam, zajęło mi to trochę czasu (raz było lepiej, raz gorzej, mieliśmy 'fazy', że jemu przeszkadzało nieodkurzone, ja na to odpowiadałam - to odkurz, bo nie rozumiałam, czemu idzie z tym do mnie, zamiast samemu się za to wziąć, padały też argumenty, że albo on mnie utrzymuje a ja jestem kurą domową, albo skoro oboje chodzimy do pracy to tak samo ja zasługuję na odpoczynek po, jak i on), w tym momencie sam z siebie się bierze za to, co wymaga zrobienia. Jest jedynym z braci, który jest ogarnięty i 'jest z niego pożytek'.
Niestety własnie tak mamusie wychowują synków. mama zrobi, mama poda, mama lepiej odkurzy, szybciej, dokładniej - i potem są takie niemoty. I to nie hejt na teściową, bo moja z bratem zrobiła to samo - jak coś rozlał i kazała mu wytrzeć - mówił, że nie umie, wiec mama sama wycierała lub zatrudniała do tego mnie. A teraz lament, bo on nie pomaga.....

Jaruna

Jak mieszkałam jeszcze z rodzicami i bratem było podobnie. Moja mama urobiona po łokcie, bo praca, bo obiad, bo sprzątanie i zawsze do prac domowych ganiała mnie. Nie pozmywane? Moja wina, pozmywane "tak powinno być", odkurzanie, wycieranie kurzy... Zawsze tak samo. A mój brat mógł sobie piramidę z brudnych naczyń ustawić w pokoju a i tak była moja wina, że nie posprzątane. Żeby nie było, mój brat jak mu się powie to zrobi, ogarnie, ugotuje, pozmywa ale nie ma wpojonego odruchu robienia tego samemu z siebie. Wszystko trzeba powiedzieć, bo przecież tak to zawsze sprzątałam za niego ja lub mama. No i jak się wyprowadziłam to teraz moja matula mi marudzi, że nic brat z ojcem jej nie pomagają, że jak ja byłam to chociaż pozmywane i odkurzone było. I jakoś ciężko jej przyjąć, że oni tacy są bo tak ich sobie wychowała. Z moim mężem mamy podział obowiązków, zanim zamieszkaliśmy razem też go teściowa ze wszystkiego wyręczała ale ja stwierdziłam że się nie dam. Więc ja gotuję, on sprząta, ja ogarniam łazienkę on odkurza. Z tym, że my ustaliliśmy to na samym początku.

elka6 Odpowiedz

Uwaga! Nie "macie" domu po jego krewnych. On go ma. Nigdy, przenigdy nie angażuj żadnych osobistych środków w "remontowanie i delikatne podszykowanie" czegoś, co nie jest Twoją własnością.
Facet nie rokuje. "Podszykujesz", umęczysz się, wydasz pieniądze i się pożegnacie, a pan pozostanie w czystym, nowym wnętrzu, do którego wprowadzi nową "kurę".

PiratTomi

Słuszna uwaga

bazienka Odpowiedz

nie polecam takiego ukladu, wyladowalam kiedys z typem, ktory potrafil wrocic do domu i dzwonic mi do pracy, ze w mieszkaniu jest syf ( to posprzataj?), wrocil ok 17, ja kolo 20-21, przychodze, a panicz na komputerze gra i nic nie ruszone, ale pretensje o syf ma, a jakze ;)

tramwajowe Odpowiedz

Ostatnie zdanie leci tym stereotypem. "on mi pomagać".
Przy partnerstwie i podziale obowiązków nikt nikomu nie pomaga.

budyn4 Odpowiedz

Taka fajna babą jak ty znajdzie se w mig kolejnego faceta. Warto się obserwować od początku, na pewno dawał znaki, że tak myśli. Nie rozważaj nawet zostania jego zmywarką w zamian za resztę fajnego życia razem. Nie. Bo wiesz co będzie? Frustracja, ogromną rosnąca frustracja i niezrozumienie dlaczego... On nie rozumie. I nie odnosi po sobie talerza

Zobacz więcej komentarzy (21)
Dodaj anonimowe wyznanie