#OV5by

Pochodzę z bardzo religijnej rodziny, zwłaszcza mama głęboko wierzy w Boga i wszystko z nim związane. Rodzeństwo trochę mniej, jednak wciąż trzyma się Kościoła. Poza jednym bratem, który chyba jako jedyny z rodziny nie chodzi do kościoła poza naprawdę ważnymi wydarzeniami, ale nigdy oficjalnie nie uznał się za ateistę z tego co wiem. Ja mam 17 lat i nie wiem, jak wyznać swojej rodzinie, że nie wierzę w Boga. Już od dzieciństwa wątpiłem we wszystko, co związane z religią, nie rozumiałem, po co rodzina zmuszała mnie do chodzenia do kościoła, zwłaszcza właśnie mama, która zawsze używała swoich ulubionych słów: „Póki jesteś niepełnoletni, to ja za ciebie odpowiadam i masz chodzić do kościoła”. Znając ją, jak już skończę osiemnastkę, to zmieni się to na „póki u mnie mieszkasz”. W każdym razie im dłużej żyję, tym bardziej nie rozumiem całej religii. Po prostu nie potrafię uwierzyć w Boga. Kiedy już muszę uczestniczyć we mszach, nigdy nie potrafię się skupić. Nie rozumiem, o czym na nich opowiadają, dla mnie i tak większość z nich to zwykły nonsens. Czasami nawet hipokryzja. 

Próbuję mamie zakomunikować małymi słówkami, że mogę nie być taki religijny co ona, ale to do niej nie dociera. Raz nawet się pokłóciliśmy, podniosło jej się ciśnienie i nawet zasugerowała, czy to przez jej wychowanie taki jestem. Kocham ją całym sercem i nie chcę jej skrzywdzić, ale czuję się tym wszystkim zmęczony. Naprawdę nie mam pojęcia, jak łagodnie zakomunikować rodzinie, że jestem ateistą.
MaryL2 Odpowiedz

A musisz komunikować? Nie możesz po prostu przestać chodzić do kościoła po 18-stce, odpowiadając wymijająco? Czasem rodzice próbują narzucić swoje zasady zbyt długo i wtedy po prostu siłowo i konsekwentnie trzeba się temu sprzeciwiać. I nie ma rady, rodzice będą się wkurzać.

Druga sprawa - nie ma to jak mówić o hipokryzji w Kościele, samemu chodząc tam mimo braku wiary. Trochę takie podejście: ja to mam powody, żeby tak robić, ale inni?

Solange

Co do "drugiej strony" trudno mówić o hipokryzji, skoro jest do tego właściwie zmuszany. W sensie on nie chce tego robić, gdyby mógł to by przestał. Robi to wbrew swojej woli. Hipokryzja to bardziej dobrowolne działanie wbrew swoim deklarowanym poglądom.

MaryL2

Dlatego właśnie dodałam ostatnie zdanie. Jeśli ktoś na niego spojrzy, że jest po bierzmowaniu, co niedziela w kościele, a potem w szkole zachowuje się w określony sposób, to też sobie pomyśli „ale w tym Kościele hipokryzja”. Ostatecznie mówi „wierzę”, a nie wierzy. Dlatego, że mu tak wygodniej. Nie musi się konfrontować z rodzicami. A bądźmy szczerzy, na pewno we wszystkich aspektach taki posłuszny nie jest. I inni ludzie tak samo mają swoje powody, że są hipokrytami w kwestii wiary. Jednych zmuszają rodzice, innych żona, jeszcze innych oczekiwania społeczne (jakieś ważne stanowisko w mieście). Dlaczego jego powodu miałyby być bardziej usprawiedliwione?

(Założyłam, że chodzi mu o to, że ludzie, którzy tam przychodzą są hipokrytami, bo tak jak on to napisał, to wychodzi na to, że Msza to „nonsens, czasami nawet hipokryzja”, ale to nie miałoby sensu)

Solange

MaryL2, nie zgadzam się. Ale to też nie jest kwestia racji czy nie racji. Jednak do 18 roku życia rodzic jakąś władzę nad dzieckiem ma, może wyciągać konsekwencje i o wielu rzeczach dalej może decydować. Jest dla mnie spora różnica między "zmusza mnie mama" a "zmusza mnie żona" czy "bo co ludzie powiedzą?". A co do posłuszeństwa... różnie bywa. Nie miałam większego problemu z byciem posłuszną rodzicom, bo zasady nie były surowe, a rodzice stawiali na rozmowę. Jeśli religia jest u autora jedynym problemem w relacjach z rodzicami, to może być faktycznie posłuczny (swoją drogą jakoś zgrzyta mi to słowo, ale niech już zostanie). Wtedy nic dziwnego, że ten jeden sprzeciw jest trudny. Ale w tej kwestii po prostu mamy inne zdania, co czego mamy prawo.
Natomiast określenie mszy nonsensem/hipokryzją odebrałam jako fragmenty Biblii i kazania są nonsensem/hipokryzją dla niego, ewentualnie też wszystkie formułki, modlitwy itd. Więc mi to się w ogóle nie łączyło z ludźmi, co najwyżej księdzem.

anonimowe6692

@MaryL2 czy kobietę, którą mąż zmusza do seksu, podczas gdy ona publicznie mówi, że nie lubi tego robić, też byś nazwała hipokrytką? Przykład może trochę skrajny, ale nie zmienia faktu, że w tej sytuacji obwiniasz ofiarę.

tramwajowe Odpowiedz

Zgodnie z ewangelią wiara to łaska. Nie została Ci dana.
- dla osoby wierzącej to powinno być jasne.

szarymysz Odpowiedz

"Naprawdę nie mam pojęcia, jak łagodnie zakomunikować rodzinie, że jestem ateistą. "

Spróbuj metody matematycznej: wyjaśnij im, że wierzysz w o jednego boga mniej, niż oni.

HansVanDanz Odpowiedz

Przede wszystkim na spokojnie.
Warto mieć argumenty i przemyślenia. Argument że nie rozumiem opcji istnienia bogów, nie podoba mi się, a nie wiem o co chodzi to ogólniki.
Osobie, dla której bóg jest punktem wyjścia w życiu, może być trudno pojąć, że jej/jego dziecko odrzuca ich bóstwo.
Jestem ateistą/apostatą. Wątpliwości pojawiają się na różnych etapach aisch życia, a odrzuciłem ostatecznie kwestie wiary/religii jako dorosły i świadomy człowiek.

anonimowe6692 Odpowiedz

Myślę, że w tym przypadku nie warto. Lepiej zacisnąć zęby, pochodzić ile musisz albo poudawac, że chodzisz i dopiero po wyprowadzce już się nie ukrywać z ateizmem. Niektórym ludziom nie wytłumaczysz, że można mieć inne poglądy, nie pogodzą się i czasem potrzebna jest terapia szokowa (a czasem nawet to nie działa), ale po co masz to sobie robić teraz, będąc od nich zależny. Gdyby tak się zachowywala Twoja partnerka lub przyjaciel, to znak, że należy zakończyć relacje, ale rodziców nie wybieramy.

Dodaj anonimowe wyznanie