#OST3E
Od jakiegoś czasu trzymam i czekam, aż on wypuści ryk Krakena, po czym ja dokładam zapachu po cichu. Cała wina zatrucia powietrza idzie na niego. Zaczyna się zastanawiać, czemu nagle zaczęły śmierdzieć, zastanawia się nad pójściem do lekarza, a ja nikomu nie powiem mojej słodkiej tajemnicy.
Nie toleruję, nie akceptuję, nie stosuję. Po prostu straszliwie mi "to" śmierdzi, cóż zrobić.
Być może moja mama miała podobnie, gdyż od małego ścigała mego bratanka, aby nie bączył publicznie, a tylko w ubikacji. I nie mówiło się u nas "bąki", "pierdy" tylko "puki".
Pewnego pięknego poranka czterolatkowi wymsknął się solidny pierd. Moja mama, wkurzona, mówi groźnym głosem:
- Michałku. Tyle razy mówiłam. Gdzie trzeba "pukać"?...
A Michałek słodkim głosikiem (i jakże logicznie) odpowiada:
- Do drzwi...
Michałek, jak sądzę, uniknął dzięki temu kary.
Możnaby rzec, że miał farta.
@upadlygzyms
Tak jest 🐢
Dusząc się ze śmiechu, uciekłam wtedy z pokoju, żeby nie popsuć maminego "procesu wychowawczego" ;)
A historia weszła na stałe do programu spotkań rodzinnych 😊
Cóż za idiotyczna i infantylna kwestia.
Uważam, że nie ma takiej możliwości, by ktoś nie rozpoznał własnego pierda. Poza tym, czyjś zawsze śmierdzi bardziej ;)
dopelniacie sie
Wspaniały związek :)
pij melisę to się uspokoi