#NqZzo

Miałam jakieś dziesięć/dwanaście lat. Mieszkałam z rodzicami w domu dziadków. Dom ten miał duży ogród, na którego tyłach często bawiłam się z psem. 
Przez kilka miesięcy znajdowaliśmy na płocie damską bieliznę. Halki, stringi, koronkowe biustonosze i gorsety — wszystko nowe i czyste. Kolejne elementy kobiecej garderoby pojawiały się na bramie wjazdowej średnio co drugi, trzeci dzień. Na początku dziadkowie myśleli, że bielizna znalazła się na płocie za sprawą wracających z jakiejś imprezy pijanych nastolatków. Po pewnym czasie dziadek odpuścił. Przestał zdejmować bieliznę z płotu, bo i tak ciągle pojawiała się nowa, a moherowe panie zgłosiły sprawę do prasy. Na naszym podwórku zawitał dziennikarz. Okoliczni mieszkańcy byli oburzeni widokiem biustonoszy i majtek fruwających na ogrodzeniu. Uważali, że zrobiliśmy z płotu suszarkę do prania. Dziennikarz bramę obfotografował i zdjęcia bramy ukazały się w gazecie wraz z obszernym artykułem. Jakiś czas później sprawca zamieszania został złapany na gorącym uczynku. Jakiś stary facet, mieszkający w okolicznej wiosce, kupował bieliznę w sklepie i wieszał ją na naszym płocie w drodze do pracy.
Soczi Odpowiedz

Ale po co ?

Transit Odpowiedz

Po co marnowal tyle kasy?

Hirex Odpowiedz

Upodobania są różne.

gizmord Odpowiedz

Może jakaś zemsta na babci, albo bieliznowy adorator 🙂

Dodaj anonimowe wyznanie