#NRLAc
Moja mama stwierdziła, że z racji tego, że na przyjęciu ma być sporo dzieci, to weźmiemy jakieś moje gry i zabawki, coby się nie nudziły. I tak jak stała zapakowała do worka wszystko co zobaczyła wchodząc do mojego pokoju. W tym moje 2 ulubione konie. Ubóstwiałam te zabawki. Zawsze zazdrościłam ich koleżankom, a jak w końcu je dostałam, nie potrafiłam się z nimi nigdzie rozstać.
Niestety na przyjęciu wyżej wymieniona 5-latka również zaczęła się nimi bawić. Pod koniec imprezy mały gnom stwierdził, ze ich nie odda. Jej matka oczywiście żadna reakcja. Poszłam się poskarżyć mojej mamie, że to są moje zabawki; doskonale wiedziała, jak bardzo mi na nich zależało. Moja mama jedynie stwierdziła, że mam nie przesadzać, przecież to tylko zabawki i POZWOLIŁA ZATRZYMAĆ JE TEMU WYJĄCEMU SMRODOWI. MOJE ZABAWKI!
11 lat później dalej mam wyrzuty.
Postąpiła tak również z wieloma innymi moimi rzeczami, ale o tym może później.
Nie ogarniam gdy dorośli wymuszają na dzieciach, by te "się podzieliły" czy tutaj wręcz oddały swoje zabawki innym. Dla dorosłego, to może tylko zwykły miś czy lalka, dla dziecka to jeden z ich skarbów.
Jakby dorosłemu odebrać jego smartphone, żeby ktoś inny też się pobawił.
Albo niech odda auto komuś innemu, przecież ma jeszcze rower, hulajnogę i buty.
Niech taki dorosły odda komuś 2000 zł do pobawienia się. Co, żałuje? Czemu taki niedzielący się?
Przykre że lepiej potraktowała jakąś kuzynkę dziesiątej wody niż własną córkę :(
Młodsze pokolenia znają już wartość swoich rzeczy, potrafią zaznaczyć granicę swojej prywatności i oczekiwać od innych że będą przestrzegać pewnych reguł odnośnie własności i posiadania. Natomiast nasi rodzice, ich rodzice, itd. wychowywali się w czasach komuny gdzie wszystko było wspólne i wszystko należało do wszystkich, nie było moje i twoje, tylko nasze. Bieda i socjalizm sprawiały że ludzie nie przywiązywali uwagi do własności bo doskonale wiedzieli że jutro mogą jej nie mieć
Metoda bardzo nie wychowawcza.