#NQQlC

Byłam bardzo ciekawskim, ale nierozgarniętym dzieckiem, wszystkiego chciałam spróbować i nie jest zaskoczeniem, że ciągle mi się coś działo. A to skręcone kolano lub kostka, a to złamana ręka czy inne. Dlatego wiele razy byłam w szpitalu.

Pewnego razu przyjechałam do szpitala z rozciętą ręką. Bawiliśmy się z bratem na podwórku, on mnie popchnął i się przewróciłam. Upadlam bardzo niefortunnie, bo ręką wpadłam w rozbitą butelkę. Był krzyk, polała się krew i brat pobiegł po rodziców. Przecięłam dłoń od zewnętrznej strony, mniej więcej od kciuka do środkowego palca. Nie było to bardzo długie przecięcie, ale było dosyć głębokie. Z tego powodu rodzice postanowili zabrać mnie na ostry dyżur. Po 15 minutach jesteśmy w szpitalu. Tutaj muszę dodać, że od razu po wejściu podeszła do mnie bardzo miła pielęgniarka i zaczęła pocieszać, dała tacie dokumenty do wypełnienia i pokazała, gdzie przyjmuje lekarz. Tutaj zaczyna się historia właściwa. 
Czekamy przed gabinetem, przed nami w kolejce jest dwoje dzieci. Jedno miało złamaną nogę i czekało na założenie gipsu, a drugie czekało na ściągnięcie szwów. Ja cały czas krwawiłam, więc rodzice poprosili, czy moglibyśmy wejść przed nimi. Chyba zrobiło im się żal zanoszącej się płaczem ośmiolatki, więc stwierdzili, że nie ma problemu. Po 20 minutach z gabinetu wyszedł uśmiechnięty doktor i sobie poszedł. Bez żadnego słowa wyszedł i wrócił po półgodzinie, wszedł do gabinetu i zawołał pierwszą osobę. Jako że mieliśmy wejść jako pierwsi, poszliśmy do gabinetu, ale doktor stwierdził, że on ma karty ułożone inaczej i teraz jest nie nasza kolej. No więc wyszliśmy. Znowu czekaliśmy około godziny, półtorej. Dopiero po tym czasie zostałam zaproszona do gabinetu. Lekarz był mocno wczorajszy, czuć było od niego alkohol, no ale działamy dalej. Lekarz podszedł, zobaczył rękę i powiedział: „Szyjemy”. Zabrał mnie do sali, dał znieczulenie miejscowe i wyszedł. Zostałam sama na sali, bez nikogo, przerażona. Wrócił po mniej więcej 20 minutach i zaczął działać. Nic nie czułam, więc tutaj nie mogę narzekać, jednak gdy znieczulenie przestało działać, poczułam, jak mocno ścisnął mi szwy. Praktycznie nie mogłam ruszać ręką. Pojechaliśmy do szpitala drugi raz, gdzie inny lekarz stwierdził, że nie założy mi ich drugi raz, bo są dobre.
Do dzisiaj mam bliznę, nie tylko od przecięcia, ale również od szwów, które jednak były za mocno ściśnięte. Ściągnięcie ich było równie nieprzyjemne, ale to już inna historia.

Nie mówię, że cała służba zdrowia jest zła. Wręcz przeciwnie, spotkałam wielu lekarzy z powołania. Jednak są tacy, przez których można stracić wiarę w lekarzy.
ohlala Odpowiedz

Ludzie nauczcie się wreszcie, że lekarze na SORze zajmują się również przypadkami, których wy nie widzicie oraz należy im się przerwa, bo to tylko ludzie. To już kolejna historia, w której autor(ka) ma problem z tym, że lekarz gdzieś "zniknął", chociaż nikt z obecnych osób nie był w stanie zagrażającym życiu. Piszą to już dorosłe osoby, a dalej zero zrozumienia, że często na SORze jest tylko dwóch lekarzy, którzy w pierwszej kolejności zajmują się najgorszymi przypadkami, a kolejność nie jest ustalana wg. tego, o której się przyszło.

Wiadomo, że jeśli lekarz faktycznie był pijany i źle założył szwy to powinno to zostać zgłoszone, bo nie powinno mieć miejsca. Ale droga autorko, po szwach (zwłaszcza starego typu) bardzo często zostają blizny, ja również je mam, chociaż nie zostałam zszyta za mocno. A lekarz wyszedł po podaniu znieczulenia, bo trzeba odczekać, żeby znieczulenie dobrze chwyciło. Słabe jest tylko to, że nic Ci nie powiedział i nie było przy Tobie taty, bo wydaje mi się, że to nie jest zabronione w przypadki mniejszych ran.

zdystansowany

A ja myślałem że jak ktoś krwawi i nie da się tego zatamować to to zagraża życiu bo człowiek ma ograniczoną ilość krwi ale co ja tam wiem przecież można stale krwawić jak ponoć ojciec Pio któremu rzekomo rany zaczęły się zasklepiać dopiero tuż przed śmiercią co miało być oznaką cudu. Myślałem też że jeszcze nie tak dawno nie było SOR-ów ale znów co ja tam wiem. Nic nie wiem a życie w Polsce bez SOR-ów mi się przyśniło.

coztegoze2

@zdstansowany - jak ktoś krwawi cały czas to znaczy, że jakieś naczynie zostało przecięte. Tylko pytanie czy nie było poważniejszego przypadku z karetki do szybszej konsultacji.

A co do blizn: bliznę trzeba regabilitować czyli mobilizować. zwłaszcza głębokie i duże, bo one po prostu ograniczają zakres ruchów. Wystarczy sprawdzić czy ktoś ma w dotyku bliznę bardzo twardą. Twarda blizna oznacza, że ona nie jest w dobrej formie i pewnie ma wpływ na zakres ruchów.

zdystansowany

No raczej uznano że zostało przecięte skoro miano ją szyć. Mnie szokuje że nie ma nic nawet o założeniu jakiegoś opatrunku który by choć trochę ograniczył krwawienie. Tu jest napisane że lekarz nie patrzył co jest ważniejsze tylko przyjmował po kolei więc przyjęto ją dopiero po dzieciach z których jednemu założono gips a drugiemu ściągnięto szew. Czyżby lekarzowi się pomieszała praca na ostrym dyżurze z pracą w przychodni że koniecznie chciał przyjmować po kolei? Mi to brzmi dziwnie. SOR-y uważam za porażkę ale to na ostrym dyżurze się działo. Być może przed powstaniem SOR-ów.

Livarot Odpowiedz

Nie wiem w jakich latach to się działo i w jakiej okolicy ale teraz jak lekarz sprawia wrażenie pijanego ludzie od razu wiedzą co zrobić i nie mają z tym żadnego problemu.

ohlala

Jestem ciekawa, ile autorka faktycznie pamięta, ile jej mózg sobie dopowiedział, a ile wymyślił ojciec, któremu najwyraźniej wcale nie przeszkadzał (rzekomo) pijany lekarz...

anonimowe6692

Nie bój się, nie wszyscy i nie wszędzie. W okolicy mojej miejscowości rodzinnej, w powiatowym mieście w Małopolsce mieliśmy lekarza, który dyżur na sorze zaczynał od kroplówki, żeby być trochę mniej wczorajszy. Kolega z Podkarpacia opowiadał o lekarzu, który miał znajomości w miejscowej policji i dzwonili jak ktoś im zgłosił, że lekarz na sorze jest pijany i gość sobie po prostu wychodził przed wizytą policji. Niestety, w wielu małych miejscowościach dalej się przymyka oko na pijanych lekarzy

coztegoze2 Odpowiedz

Tak szczerze to ja straciłam czytając to wyznanie wiarę w Twoich rodziców. Dziecko ciągle ma wypadki to znaczy, ze rodzice nie sprawują nad nim należytej opieki. I dodatkowo Ty jako dziecko wiesz, że lekarz który Cię szył jako dziecko był pod wpływem alkoholu a dla rodziców to jest ok? Gdybyś potrzebowała operacji to też by pozwolili operować Cię pijanemu lekarzowi?

I nie usprawiedliwiam lekarza. Jego zachowanie było naganne. Ale Twoich rodziców także.

3210

Niektóre dzieci tak mają, i już. No chyba że będą cały dzień koło ciebie... Ale i tak coś sobie przetną, rozwalą itp

3210

Niektóre dzieci tak mają, i już. No chyba że będą cały dzień koło ciebie... Ale i tak coś sobie przetną, rozwalą itp

coztegoze2

@3210 jedna rzecz to dziecko które sobie nabija siniaka i zedrze skórę a druga dziecko, które skręca raz kolano a drugim razem kostkę a za trzecim ma złamaną rękę a za czwartym jest pocięte i musi mieć szwy. To taka gra w ruletkę z losem żeby zobaczyć za którym razem dzieciak nie będzie miał szczęścia i będzie okaleczony albo umrze.

A trzecia rzecz: dasz pijanemu lekarzowi szyć swoje dziecko? Bo moim zdaniem to jest odruch żeby nie dać. Więc nie mogę zrozumieć jak ci rodzice się na to zgodzili.

Dodaj anonimowe wyznanie