#NHmdk

Jako dziecko zawsze lubiłam czytać książki. Czytałam je wszędzie — w łazience, przy obiedzie, a nawet jak szłam chodnikiem. Z wiekiem to mi się nie zmieniło i ciągle siedziałam z nosem w książkach. W gimnazjum mieszkałam w małym miasteczku w górach. Często chodziłam do biblioteki i miałam do niej blisko. Wystarczyło przejść po pasach i wejść w uliczkę i było się u mnie pod domem. Zawsze jak szłam i czytałam książkę, to nasłuchiwałam otoczenia, aby usłyszeć, czy ktoś idzie albo czy jedzie auto. Zawsze się sprawdzało i słuch mnie nie zawodził.
Pewnego dnia, jak szłam z książką do tejże biblioteki, jak zwykle wychodząc z uliczki, wzrokiem szybko przeczesywałam okolicę i wracałam do lektury. Często było pusto i tak było tym razem. Czym prędzej wróciłam do mojej lektury i tam był tak fascynujący moment w powieści, że nie skupiłam się na drodze. Chciałam przejść po pasach na drugą stronę jezdni i weszłabym tam, gdyby mnie ktoś nie pociągnął za ramię. Momentalnie oderwałam się od powieści, a centymetry od mojego nosa przejechał tir.
Zszokowana rozglądam się i szukam wybawcy. Do dziś nie wiem, kto mnie uratował, bo jak się odwróciłam, nikogo nie było. Nie wiem kto lub co to było, ale dotyk tej dłoni na moim ramieniu długo mnie prześladował.
No i nauczyłam się jednego — nie czytam książek, gdy gdzieś idę ;)
Dragomir Odpowiedz

Twój Anioł Stróż musi być już siwy ze stresu.

zdystansowany

Nie jest bo już tego nie robi a tak na poważnie to nie może być bo jest istotą niematerialną.

Dodaj anonimowe wyznanie