Jak miałem 4-6 lat, jak to dzieci, lubiłem się chować wszędzie. Rodzice znaleźli mnie schowanego w wersalce, w koszu na pranie (był pusty, musiałem wejść oczywiście), w szafie (do Narnii się nie dostałem niestety), w wielkiej szufladzie pod moim łóżkiem, raz wlazłem na blat kuchenny i schowałem się w pustej szafce.
Punkt kulminacyjny? O tym rodzice nadal nie wiedzą.
Mama kiedyś kupiła dużo lodów. Pewnego dnia zostawili mnie samego w domu na chwilę. Lody były w zamrażarce... A ona była w połowie pusta...
Wlazłem do niej.
Minęło już wiele lat od tego, ale nic mi się nie stało. I było warto do niej wchodzić.
Dodaj anonimowe wyznanie
Opowiadanie zmyślone. W domu, w którym są dzieci, nie ma pustych koszów na pranie XD
Fakt. Kiedys chciałem do tego doprowadzic. Tak dla sportu. Polowa to wyzwanie. Ćwiartka to juz ekstraklasa.
Dobrze, że nie skończyłeś jak Jack Torrance.