#MViBJ

Moje najgorsze spotkania z tindera.

Rozdział pierwszy: Piotr.

Kilka wiadomości (jeszcze nie wiedziałam, że trzeba dokładniej weryfikować chorych pojebów) i padła propozycja, że idziemy na piwo.
Na spotkaniu odkryłam, dlaczego zdjęcie było na badboya, a na twarzy mina terminatora. Koledze brakowało dwójek, konkretniej górnych. Chyba stracił je w walce o oceny, bo w pierwszym zdaniu oznajmił, że studiuje prawo.

Po trzech piwach dowiedziałam się, że on w sumie nie wie, czy ma dziewczynę, bo od dwóch dni się do niego nie odzywa, ale jestem wyjątkowo urocza i może mnie przytulić albo możemy pojechać do niego, bo właśnie są u niego koledzy.

Nigdy nie kusiło mnie wpisanie w CV gangbangu jako przykładu umiejętności pracy zespołowej, więc wyszłam bez słowa.
Czaroit Odpowiedz

Piękne. Dawaj dalej. :))

Kiedyś bym nie uwierzyła, ale po tym, czego sama doświadczyłam i co się nasłuchałam od koleżanek, już niewiele mnie w tej materii zdziwi. Za to zawsze chętnie się pośmieję. :)

I tak, babki też bywają pojechane na maksa. Upośledzenie umysłowe dotyka obu płci.

Wybrak Odpowiedz

Bogu dziękuję, że za moich czasów nie było tych narzędzi do poznawania ludzi. Czekam na kolejne opisy przygód. :-D

Dodaj anonimowe wyznanie