Czytałam tutaj ostatnio wyznanie dziewczyny. Jego fragment odnosił się do myśli samobójczych, i chciałam się tu podzielić swoim doświadczeniem. Ja sama radzę sobie aktualnie z myślami samobójczymi. Nie tnę się ani nic, bo przez mój styl ubierania, którego nie chcę zmieniać, wiem, że moja rodzina bardzo szybko by to zauważyła. Wszystko zaczęło się od ciągłych kłótni z przyjaciółkami. W pewnym momencie trzy z nich naskoczyły na mnie w tej samej chwili. Od tamtego momentu ciężko mi jest pozbyć się codziennego myślenia, że jestem nieważna, że w sumie to lepiej byłoby, gdyby mnie nie było. Nie lubię rozmawiać z ludźmi o swoich problemach, bo boję się, że mnie wyśmieją. Klasyczny przykład overthinkera. Udało mi się znaleźć kilka sposobów, żeby jakoś radzić sobie z chęcią zabicia się i mam nadzieję, że komuś one pomogą.
Po pierwsze, zaczęłam rozmawiać ze sobą. Wiem, brzmi to głupio, ale naprawdę pomaga. Mówię sobie, że nie mogę tego zrobić mojej mamie, tacie, psu, kuzynce itp. Powtarzam też sobie, że przecież tylu rzeczy jeszcze nie przeżyłam, że nie mogę porzucić swoich marzeń o wyjeździe do Kanady, zostaniu farmaceutką, posiadaniu dzieci. To naprawdę pomaga. Druga rzecz, którą zaczęłam niedawno, to stworzyłam konto na Instagramie. Nazwę dałam taką, że mnie nie rozpoznają, nie wpuszczam tam innych ludzi, obserwuję tylko swoje prawdziwe konto. Kiedy coś mi leży na sercu, po prostu piszę to tam.
Jeszcze długa droga przede mną, ale wiem, że się uda, bo musi się udać. A co do was, którzy macie takie problemy, jak ja, mam nadzieję, że też wam się uda. Nie poddawajcie się, bo macie dla kogo żyć.
Dodaj anonimowe wyznanie
Bardzo dobrze, że masz metodę, która Ci pomaga. Jesteś silna. Życzę Ci dobrego, szczęśliwego życia!
To dobrze, że Ty sobie poradziłaś, ale są ludzie z większymi problemami niż kłótnie z przyjaciółkami. Nie każdy ma dla kogo żyć - są ludzie samotni, tacy, którzy fizycznie cierpią, bezdomni. W pewnych przypadkach śmierć to racjonalny wybór. W Twoim, z racji młodego wieku, posiadania kochającej rodziny i perspektyw na przyszłość, można by ją uznać za poddanie się (choć staram się unikać takich określeń w stosunku do samobójców, bo jako ludzie mamy różną odporność psychiczną i każdy powód do dobrowolnej śmierci może być dla kogoś wystarczająco ważny).
Ona nie wymyśliła cudownej metody na smutek, stres, depresje i myśli samobójcze. Dzieli się jedynie swoimi doświadczeniami
Wiem, chodzi mi tylko o to ostatnie zdanie. Niestety nie każdy ma dla kogo żyć, ponadto razi mnie trochę używanie sformułowania "poddawanie się" w stosunku do samobójców.
Jaki okropny komentarz. To jak ktoś nie ma rodziny to nie ma dla kogo żyć? Żyjemy dla siebie przede wszystkim! Można nie mieć rodziny i być szczęśliwą osobą.
Ogromne brawa dla Ciebie, za chęć poznania tego, co za zakrętem, co nadejdzie jutro, co jeszcze się wydarzy. Bywa piekielnie ciężko, wie o tym każdy, kto miał w życiu jakieś ponadprzeciętne problemy. Ale bywa też naprawdę pięknie - i choć "w życiu piękne są tylko chwile", jak śpiewał Rysiek Riedel, to właśnie one ładują nasze akumulatory - i jedziemy dalej.
"Od tamtego momentu ciężko mi jest pozbyć się codziennego myślenia, że jestem nieważna, że w sumie to lepiej byłoby, gdyby mnie nie było."
Mam nadzieję, że już wiesz, iż to nieprawda - jesteś bardzo ważna, dobrze, że jesteś.
Bądź i dawaj ludziom swój uśmiech - to nic nie kosztuje, a zmienia cały świat.
Z przyjaciółkami mogłabyś się podzielić takimi rzeczami, a one by Cie wsparły, jeśli tak to nie działa, to nie są prawdziwe przyjaciółki. Życie jest ciężkie, ale świat jest piękny, znajdź swoje miejsce, porozmawiaj z rodzicami a na pewno pomogą. Trzymaj się ;)
Szanuję starania Autorki. Mimo tego, radzę skontaktować się z lekarzem. Może to być psychiatra, ale może też być lekarz rodzinny, który ewentualnie pokieruje dalej. Depresja i zaburzenia psychiczne wynikają między innymi że złej pracy mózgu, co można skutecznie poprawić za pomocą leków.
Po co obserwujesz sama siebie na instagramie? Jest szansa, że jednak ktoś znajdzie to konto, gdy wejdzie w obserwowanych... bez sensu
Moją główną motywacją (poza rodziną) jest przemożna chęć zatańczenia na grobach tych wszystkich sku$#ysynów.
Super, że znalazłaś sposób jak sobie radzić. Ale pamiętaj też proszę, że ważną częścią naszego życia jest umiejętność bycia z innymi osobami. Dla naszego zdrowia powinniśmy umieć rozmawiać z kimś innym o tym co nas boli, dotyka. Reakcja osoby, z którą rozmawiamy nie definiuje naszego problemu. Jeśli my czujemy, że coś jest dla nas problemem to znaczy, że jest problemem. Jeśli ktoś tego nie chce zrozumieć to świadczy o tej osobie. Może być to dla nas bolesne doświadczenie, oczywiście. Ale też nie znaczy, że powinniśmy rezygnować z powodu lęku z prób znalezienia osoby/ osób, które nas po prostu będą potrafiły albo chciały zrozumieć.
Powodzenia!
Nawet nie wiesz, ile ludzi rozmawia z samym sobą. W znalezieniu czegoś, co nam pomaga i nie krzywdzi innych, nie ma nic głupiego. Pamiętaj, że gdybyś przestała sobie radzić sama, warto poszukać pomocy albo u rodziny, znajomych, albo u psychologa. Wszystkiego dobrego :)
To ze mówisz do siebie to nie jest powód do wstydu, mów dalej używając czasu teraźniejszego, mówiąc o tym co byś chciała, jaka chciałabyś być itp. Nasz mozg nie rozróżnia rzeczywistości od tego co mu powiemy ze nią jest. To są afirmacje i oczywiście nic się nie zmieni bezwysiłkowo, ale one bardzo pomagają. Brawa za podjęcie walki!