Wracałem z zajęć z kolegą, szliśmy akurat w tę samą stronę. Spotkaliśmy koleżanki, trochę pogadaliśmy i koleżka rzucił pomysłem, żeby iść do galerii w naszym mieście. No fajnie, wszyscy zadowoleni, w szczególności ja, bo jestem bardzo nieśmiały i pomyślałem, że to dobry moment, by się przełamać. W głowie już widziałem, jak w końcu coś mi się udaje towarzysko.
Idziemy na autobus, bo szybciej, dochodzimy do pasów, i tu nagle ni z gruchy, ni z pietruchy oni się ze mną żegnają... Stoję jak ten kołek, powoli ogarniam, o co chodzi, a oni zdążyli już wejść do autobusu.
Zostałem tak po prostu sam, z tym głupim uczuciem, że znowu coś mi się wymknęło, bo zostałem po prostu olany. No super.
Dodaj anonimowe wyznanie
To już wiesz, że czas zmienić "znajomych".