Wracałam z siłowni tramwajem w pełnym tłoku. Torba na ramieniu, słuchawki w uszach. Ktoś mnie szturchnął, nie przeraziłam się, bo ścisk straszny, ale się odwróciłam. Okazało się, że złodziej coś mi wyciągnął z torby, a że był przystanek, to się przepchał i wybiegł. Ludzie naokoło się zorientowali, że złodziej zrobił akcję, zaczęły się krzyki: „Złodziej! Łapać go!”. Tramwaj stoi, wszyscy zainteresowani akcją.
Pewien mężczyzna złapał złodzieja i wyrwał mu skradzioną rzecz. Patrzył na mnie każdy, motorniczy wzywał policję. Ów mężczyzna podaje moją rzecz, i tu kulminacja. Wszyscy go chwalą i patrzą, co też złodziej ukradł. A mężczyzna podaje mi moje majtki... I nie tak w dłoni, coby nie było widać, co to jest. Trzyma je w paluszkach: czarne, koronkowe stringi.
Dodaj anonimowe wyznanie
Taaa, jasne. A z majtek wypadł wibrator. Odbił się od podłogi tak niefortunnie, że wbił się motorniczemu, wiadomo gdzie. Motorniczy przestał klaskać. A może kontynuował, jeszcze mocniej.
Ale już jajami.
Śmiej się, ale znam osobę, która nosiła w torbie przez długi czas wibrator. Doszło nawet do zabawnej sceny, w której policja sprawdzając czy nie ma narkotyków (złe miejsce, zły czas) trafiła ba ten wibrator, o którym ta osoba zapomniała dawno.
Ja natomiast przypadkiem przed wczoraj pojechałam do restauracji ze spieniaczem do mleka, któremu siły wybracji nie jeden wibrator by pozazdrościł (niestety w spienianiu nie jest to wygodne).