#KwE3R
Jestem w ciąży. To wspaniała wiadomość dla mnie i dla mojego męża — i na razie tylko dla nas. To dopiero szósty tydzień. Lekarze mówią, że wszystko się może zdarzyć. Pęcherzyk się odkleił. Może się sklei dzięki hormonom. Może nie. Nadzieja jest.
Rozpiera mnie szczęście, ale nie mogę powiedzieć nawet rodzicom, którzy nie mogą doczekać się bycia dziadkami. Tzn. mogę, ale do końca 12 tygodnia lepiej poczekać — chyba że jestem gotowa ewentualnie powiedzieć, że poroniłam. A potem słuchać tych wszystkich rad. Tak, wiem. Muszę na siebie uważać... Hormony szaleją, jest mi niedobrze, czasem płaczę bez powodu. Nie mogę się doczekać, aż usłyszę bicie jego serduszka.
Piątek
Wizyta na SOR. Krwotok. Łyżeczkowanie. Dla lekarzy to kolejny zabieg, jak pobieranie krwi. Statystyka. Dla nas życiowa tragedia.
Z jednej strony dobrze, że nikomu nie mówiliśmy. Z drugiej strony teraz w tym bólu też jesteśmy sami.
Nie myślałaś by powiedzieć jednak mamie, że poroniłaś? Dała by Ci wsparcie, nie byli byście z tym sami. A i może mniej by wywierali presję. Co do samej straty faktycznie często się to zdarza. Może jakby mówić o tym głośniej, kobiety mniej czuły by presję, że "to coś nie tak". Oczywiście Wasze poczucie straty jest bardzo przykre, ale też za chwilę może Wam się udać stworzyć nowego człowieka.
Albo rozgadała by po całej rodzinie. Tego nie wiemy.
Opowiedzenie o tym pomaga. Nie rezygnuj ze wsparcia bliskich.
I możesz się zdziwić, kiedy się okaże ile osób w Twoim otoczeniu też ma za sobą taką stratę.
ojjj Zgadza się, ja byłam w takiej samej sytuacji, nie żałuje że powiedziałam. Okazuje się że mnóstwo ludzi w koło miało podobny problem, albo gorzej, bo mimo wszystko w tak wczesnym okresie boli mniej.
Dodam że na szczęście mi wystarczyły tabletki i "odessanie zawartości" bo łyżeczkowania strasznie nie chciałam.
A może to że o tym komuś opowiesz zwłaszcza z najbliższej rodziny podziała na ciebie terapeutycznie? A jeśli będą ci prawić morały to się na nich wypnij bo nie mają prawa się za nic zganić