#Kk9wt
Co mogę powiedzieć? Jestem programistą "25k". Pochodzę z biednej rodziny, więc pieniądze, które dziś zarabiam, stanowią coś w rodzaju oznaki sukcesu w rodzinie. Na przyjęciach rodzinnych dzieciakom mówi się, żeby poszły w moje ślady. A ja męczę się by przeżyć każdy dzień.
Jak do tego doszło? Otóż w szkole byłem zdolnym dzieciakiem (ale nie kujonem), jakieś olimpiady matematyczne, kangury itd. Wiadome, w kręgu znajomych "koło matematyczne", nerdy i geeki. Od dziecka słuchałem od nauczycieli "jesteś zdolny, idź na informatykę, tam jest pieniądz". A ja miałem całkiem inne zainteresowania: ekonomia i medycyna. Niestety na studia medyczne się nie dostałem, więc poszedłem na ekonomię. Maturę z fiz i matmy rozszerzoną napisałem w okolicach 95%, biologia poszła mi w miarę dobrze, ale chemia olana, bo na moim profilu miałem jedynie podstawy.
W trakcie studiów ekonomicznych załapałem robotę jako programista. Umiałem dość dobrze programować, bo w szkole byłem na profilu informatycznym, gdzie nas tego uczyli. Szybki pieniądz w porównaniu z moimi znajomymi zawrócił mi trochę w głowie, ale już po 3-4 miesiącach stwierdziłem, że to nie dla mnie - 8h przed komputerem to była udręka, wolałem pracę bardziej "w ruchu", lubiłem meetingi, workshopy, ale samo kodzenie nie. Przez znajomego, który mnie polecił, dostałem robotę w "konsultingu". Brzmiało fajnie - myślałem, że będę doradzać firmom i rządom, w końcu coś co mnie ciekawi, ekonomia itd. Okazało się że "konsulting" to było również oranie kodu, tyle że dla wielu klientów, i nic z "konsultingiem" ze świata finansów nie miało wspólnego. Fakt - trochę świata zwiedziłem, by w każdym miejscu być traktowany jak tani śmieć z 3 świata, a zarobki które w Polsce wyglądają świetnie, na miejscu były dostępne gościowi sprzątającemu ulice, a mój zawód był traktowany jak tania siła robocza na poziomie bardziej ogarniętego hindusa, który to hindus ma być na każde zawołanie i podniecać się "IT i tech".
Szczerze to doznałem kompletnego wypalenia zawodowego. Straciłem masę pieniędzy (depresja, problemu z urzędem skarbowym) i nadal tkwię w tym zawodzie, bo nic innego nie mam. Z psychologiem doszedłem do wniosku, że niski status społeczny mojej rodziny wywołał u mnie potrzebę prestiżu, a nie oszukujmy się - programista prestiżowym zawodem nie jest. Czuję, że mając 18 lat, świetne wyniki, mogłem osiągnąć wszystko, mogłem poprawiać maturę, mogłem pójść w ekonomię, albo medycynę, a dziś siedzę i klepię kod od rana do wieczora z ludźmi, którzy się tym podniecają, którzy chodzą w t-shirtach zamiast garniakach za 20 k.
Przez wypalenie straciłem też swoją dziewczynę - po prostu olewałem ją, a ona też nie chciała siedzieć nad gościem z depresją. Straciłem ambicję i jestem wyrobnikiem.
O borze, borze. Nikt ci nie broni chodzić w garniturach, to raz. Dwa, w dobrej firmie każdy ogarnięty człowiek ma ścieżki rozwoju, od programisty możesz przejść do innych ról, także do konsultingu strategicznego. Z opisu wynika, że jesteś ciągle młody. Ogarnij poślady, porozmawiaj z szefem w firmie, lub idź do niezależnego doradcy zawodowego. Powiedz co cię interesuje, dowiedz się, czego to wymaga, jak mozesz zdobyć doświadczenie. Ja już swoje lata mam, w mojej karierze trzy razy się przebranżowiłem i zaczynałem z niższego pułapu, aż wreszcie dotarłem do punktu, w którym mam i interesującą, i świetnie płatną pracę. Najgorsze co możesz zrobić, to siedzieć i narzekać. Działanie da ci poczucie sprawczości, nawet jeśli nie od razu się uda.
Możesz ubierać się w garniaki jak Ci wygodnie. Ja lubię czasem wyglądać elegancko ale na co dzień marynarka, koszula i krawat to bardzo niewygodne wdziano. Cenię sobie wygodę.
Zawsze możesz iść na zmywak za tę samą kasę na zachodzie jak Ci się wydaje że to łatwy pieniądz, albo podjąć pracę w zawodzie również na zachodzie. A Ty zaczadziłeś mózg siedzeniem, aż się rozleniwiłeś i dopadła Cię depresja, bo nie poszedłeś pobiegać albo na siłkę - po 8 godzinach w pozycji przykurcza aż się chce coś dla siebie zrobić. Nie narzekaj, bo w Twoim zawodzie są duże możliwości o których inni mogą jedynie pomarzyć. A ktoś kto zarabia najniższą też może mieć depresję, a do tego rodzinę i dom na utrzymaniu i nawet go na tego terapeutę nie stać. Życie chłopaczku.
Mam masę znajomych programistów. Z reguły pracują zdalnie, zarabiają relatywnie wysokie pieniądze. I są wypaleni. Ale też świadomi, ze lepszych pieniędzy nie zarobią, dlatego cały czas tak pracują. Wypalenie pojawia się w każdym zawodzie.Nawet jak kochasz to co robisz. Po 18 latach poświęconych pasji, hobby i pośrednio pracy poczułam, że już nie mogę.Różnica między nami polega na tym, że ja za swoją pracę dostawałam najniższą krajową.
Masz kilka dróg. Zostać w tej pracy, a realizować się w hobby i pasji.
Przebranżowić się, bez gwarancji czy twoje marzenie nie okaże się iluzją i wylądujesz jeszcze gorzej. Może spróbuj poszukać ludzi z branży, która Cię interesuje, porozmawiać o realiach pracy, możliwościach awansu i dopiero wtedy decydować co robić dalej. Bo może twoje marzenia nijak mają się do rzeczywistości.
Odniosę się jeszcze do specyficznego ubioru w IT. Jest to pewnego rodzaju konwencja, która ma w założeniu pokazywać wolność tego zawodu, Zwłaszcza w branży gier. Po jakimś czasie i tak widzisz, że to iluzja, bo ta wolność jest iluzoryczna, a spotykanie na każdej imprezie komputerowej sklonowanych geeków w czarnych koszulkach z fancy nadrukiem staje się zwykłym konwenansem. Ale moim zdaniem jest to najmniejszy problem.Pielęgniarka, sprzątaczka, czy sprzedawca też noszą mundurek. I tak to przyjmij, jako ubranie robocze.
Ale ma dowolność ubioru w tej pracy. W przeciwieństwie do takiej pielęgniarki czy sprzątaczki, gdzie regulują to przepisy. Moim zdaniem poprzewracało mu się w głowie od dobrobytu, bo życie stało się dla niego zbyt proste.
@Dragomir, to twoje zdanie.
Właśnie tak napisałem, "moim zdaniem".
Z tym ubiorem to trochę nie wiesz co piszesz. Weź załóż garniak do pracy na magazynie i wmawiaj sobie, że to jest to samo co spotkania biznesowe na najwyższym szczeblu. Przecież wyglądałbyś jak głupek. A nawet jeśli, co z tego że usiądziesz przed kompem w garniaku, jak w koło będzie atmosfera jakbyś składał komputer z kolegą w garażu, a nie siedział na eleganckim spotkaniu.
Ale do pracy przy biurku mógłby gdyby chciał.
Też jestem programistą. Znam doskonale Twój ból. Po bodajże 8 latach programowania (komercyjnego, wcześniej zabawa), stwierdziłem, że mam dość komputera, klientów, programowania, pie...łem to wszystko i nie wyjechałem w Bieszczady. Zająłem się... sprzątaniem :-) Konkretnie autodetailingiem i pochodnymi. Po jakichś 5 latach wróciłem do zawodu, programuję "ponownie" od jakichś 6 lat. Ale z solidną modyfikacją podejścia - kiedyś 12h przy kompie nie było niczym nadzwyczajnym. Teraz praca na etat - 8h i fajrant, to w końcu rzecz święta. Później motocykl, rower, dzieci, książka. Wprawdzie pieniądze mniejsze niż wcześniej, ale nie czuję już oznak wypalenia. Polecam to podejście. Pieniądze to stanowczo nie wszystko - i nie, nie jestem bogaty. Tylko, że ja nie chcę być bogaty, nie chcę dużo zarabiać. Gdybym miał wybór - zarabiać 50k i wypruwać z siebie flaki, lub zarabiać najniższą, to bez zastanowienia wolałbym najniższą. Inaczej w moim wieku byłym 3 metry pod ziemią...
Ja ciebie autorze bardzo dobrze rozumiem. Też jestem programistką. I powiem ci, że mimo, że samo programowanie albo projektowanie sprzętu bardzo lubię, to o warunkach tej pracy mam podobne odczucia co ty. Ludzie tak gadają jaka to nie jest łatwa praca, wygodna, jak nam dobrze, że pracujemy zdalnie, a ja zawsze mówię „chcesz? To masz książkę, kurs na yt, też możesz to robić” „nieee, ja to bym nie mógł 8h przy komputerze”. To brawo, ja też nie mogę. Nikt nie może, nie jest to naturalne dla czlowieka, żeby codziennie zmuszać się do wysiłku umysłowego, jakbyś zdawał kolowium CODZIENNIE. I w większości prac nie masz takiego „uff, sprężyliśmy się, domknęliśmy projekt”, nie ma końca, zamkniesz jednego taska, zaraz masz kolejnego. Jesteś trybikiem eksploatowanym przez wielkie korporacje, i nawet nie możesz narzekać, bo przecież masz te parę tysięcy więcej niż reszta. Wykonywałam różne zawody, narobiłam się nieźle, ale tak wypalona jak po codziennej pracy w IT nigdy nie byłam, bo to nie jest naturalne. Ale człowiek idzie na ten zgniły kompromis, bo jak zauważyłam, większość osób z IT nie jest z bogatych domów, a trzeba jakoś żyć.
Liczyłam, że parę lat popracuję w IT, odłożę pieniądze, a potem będę uciekać, robić coś, co bardziej lubię. Może dalej programować, ale swoje projekty? Może jeszcze się uda
Popracuj trochę dla odmiany na zmywaku albo przy zbieraniu truskawek albo jakoś tak. Grunt aby brudno, ciężko i za gówniane pieniądze. Jak przyjdzie dopłata za ogrzewanie, pralka odmówi dalszej współpracy i postoisz godzinę w deszczu na przystanku, bo autobus wypadł a na taryfę pieniedzy brak, wtedy wspomnisz luksus jaki daje Ci ta wypalająca praca.
Coś za coś. Twój wybór.
Dokładnie jak pisze Gzymsior. Ludzie którzy utknęli w pracy której tak naprawdę nie lubią, a muszą się jeszcze użerać z klientami/pacjentami/petentami/uczniami i nie za bardzo mają jak się przebranżowić a spędzili w danej pracy tyle lat, że nie opłaca im się już lub nie mają choćby podstaw w czymś innym, a do tego zarabiają gówniane pieniądze też czują się wypaleni, wiesz? Tylko oni nie mają takiego komfortu, że "nie przyjmę tego projektu, bo muszę odpocząć a mam odłożone pieniądze spokojnie na pół roku bez spiny". Wiesz co robią? Zapyerdalają do swojego kieratu dzień w dzień, bo muszą z czegoś żyć. Pewnie też by mieli takie rozterki, tylko nie mają na nie czasu bo się zastanawiają, czy im się zepnie budżet do pierwszego następnego miesiąca i się modlą, żeby im plomba nie wypadła, auto się nie rozesrało, pies nie rozchorował itp. Tak że otrzyj łzy plikami banknotów, na które nota bene sama zarobiłaś (i to jest OK) i nie płacz żeś taka biedna i wypalona. Wielu z nas wolałoby leżeć na plaży i nie musieć pracować albo nie musieć aż tyle pracować, ale karty już są rozdane.
Masz dobre pieniądze, wykorzystaj je do nauki czegoś nowego, co Cię interesuje i co chciałbyś zrobić. Możesz też zrobić sobie przerwę i chwilę pomyśleć nad swoim życiem, wyjechać, popracować fizycznie.
I przede wszystkim pamiętaj, że zawsze coś możesz zmienić, nawet kosztem zarobków