#Ki4ul

Wychowałam się na wsi. Wieś jak wieś, każdy wie, babcie i mnóstwo zabobonów.
Historia wydarzyła się, jak miałam jakieś 6-7 lat.

Zima, śnieg leży. Późny wieczór, cała rodzinka, jak prawie każdego zimowego wieczora, gra w karty (358, tysiąc i te sprawy, kto grał, ten rozumie). Dom parterowy, nagle słychać kroki za oknem. Dosłownie słyszeliśmy skrzypnięcia kroków na śniegu (dom drewniany, stary więc wszystko słychać). Ojciec się podniósł i sprawdza, kto się po podwórzu kręci. Nie ma nikogo, ale kurde są ślady na świeżym śniegu, jakby ktoś przechodził. Ochota na grę odeszła. Tato zadecydował, że czas iść spać. Światła pogaszone. Każdy w swoim łóżku, ale czuć niepokój taty i mamy. Cóż, kazali nam spać, to leżymy i próbujemy spać. Tata spał w kuchni na wersalce, mama z naszą młodszą siostrą, a ja i starsza siostra w naszym pokoju. I tak koło północy słyszymy „stuk”, „stuk”, „stuk” – ktoś puka do okna trzy razy. Ja już spocona ze strachu, pierzyna na głowę i leżę. Tata wstaje, sprawdza, czy ktoś jest za oknem. No nic. Kładzie się z powrotem do łóżka. Wtem słychać, jak ktoś chodzi w przedpokoju. Moja decyzja: sprawdzić ponownie, czy nie ma dziur pod pierzynką, nawet ryzykując uduszenie się. Tata sprawdza ponownie. No nic nie ma. Wtem znów „stuk”, „stuk”, „stuk” w okno. No to już wszyscy byliśmy, że tak powiem, prawie w toalecie. I nagle kolejne trzy stuki, tym razem jakby ktoś uderzał w naszą kuchnię węglową haczykiem. I potem długa cisza. Wtem mama gada do taty: „Te, a kiedy ty ostatnio byłeś na grobie rodziców?”, tata na to: „Aaa, no nie wiem”. A mama na to: „To jedź jutro, bo pewnie posprzątać trzeba”.
Tato pojechał następnego dnia na cmentarz — znicze były porozwalane, bałagan naokoło grobu. Posprzątał i była cisza na długi czas. Od tej nocy zaczął jeździć regularnie na cmentarz.

PS Taty siostra miała podobną sytuację tej samej nocy.
PPS Wiem, że wszystko da się racjonalnie wyjaśnić, ale wtedy jako dzieciak prawie zrobiłam w majty.
PPPS Nie, nie poszłam do toalety, bo jak to kiedyś na wsi — była na zewnątrz. Przetrzymałam do rana.
Anonex Odpowiedz

Szczerze zawsze mnie zastanawia przy tego typu historiach pisanie na zakończenie "wiem że da się to racjonalnie wyjaśnić"
Jak?

Dragomir

Ateusze zaraz powiedzą że gałąź stukała w okno, a blat skrzypiał ze starości. A cioci się to tylko śniło, i to tylko przypadek i pewnie by nie zwróciła uwagi gdyby nie rozmawiała z wami. Uwielbiam to ich "szkiełko i oko".

HansVanDanz

Dragomir
Serio, kpisz z racjonalizmu?
Bardziej prawdopodobne jest to, że istnieją duchy które najbardziej po śmierci interesuje porządek na grobie?

TakaOna100

hansVanDanz jeśli dla człowieka było to ważne, to może i dla duszy jest ważne

HansVanDanz

TakaOna
Zakładając, że istnieje jakaś kosmiczna niematerialna cząstka ludzka, utrzymująca świadomość po śmierci.
Gdyby tak było, miałbym w d#pie czy ktuz położy kwiaty na granitowej płycie. Po ludziach pozostaje pamięć. Gdy pamięć mija, człowiek też.

Pax Odpowiedz

Mieszkalem w miescie i raz na kilka lat odwiedzalem daleka rodzine na wsi, sami wiecie jak to jest, pierwsze godziny wizyty dostajecie raport ze ten sie powiesil, tamten sie zapil, tego zona zdradzala etc. Bardzo czesto w takich raportach przewijaly sie historie o duchach i innych zjawiskach nadprzyrodzonych. Strasznie mnie to wkurzalo, bo nie wierzylem w zadne zabobony, a Kobiety opowiadajace mi te chistorie mialem za stare baby bredzace o duchach i diabolach. Ogladalem horrory jak filkmiki o kotkach i nic mnie nigdy nie ruszalo, do czasu.
Pewnego dnia, dzien przed swietem zmarlych odwiedzalem z kumplem z woja grob jednego z naszych przyjaciol. Pochowany byl na malym wiejskim cmentarzu przylegajacym do jeziora. To bylo miedzy Uscimowem i Jedlanka, okolo 50km od Lublina.
Ostatni dzien pazdziernika, godzina okolo 15-16, zimno, szaro, mokro i paskudnie, zanim dotarlismy na miejsce zaczynal sie zmierzch, zanim ogarnelismy grob i wokolo niego byla juz noc i prace konczylismy przy latarkach. W pewnym momecie poczulismy obecnosc, w odleglosci jak na wyciagniecie reki, doslownie obok nas. Nie odczuwalismy zadnej wrogosci, tylko jakby cieplo. Jak na komende poswieciliamy latarkami w to samo miejsce i nic tam nie bylo, za to w powietrzu unosil sie wyrazny zapach wody kolonskiej ktorej uzywal w nadmiarze nasz polegly przyjaciel.
Po dzis dzien nie rozmawialem z kumplem o tym co sie wydazylo tamtej nocy, ale obaj doskonale wiemy z czym mielismy do czynienia.
Nigdy wiecej nie mialem zadnych doswiadczen tego typu.

Pax

sorki za te "chistorie", nie wiem jak to sie stalo ale jak to zobaczylem to mnie samego oczy zabolaly.

Wybrak Odpowiedz

Kto doświadczył, ten wie.

Dodaj anonimowe wyznanie